RZYMSKOKATOLICKA PARAFIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
KRÓLOWEJ POLSKI w CZERNICY
__________________________________________________________________________________________________________________

Artykuły archiwalne Znaku Pokoju  -  014/2000  /  czerwiec

 
 

Kliknij w miniaturę okładki, aby przejść do dużego formatu


Spis streści:

- Pielgrzymka do Górki Klasztornej
- Stacja: Serce pełne chleba

- Miłosierdzie
- Uwięziony za wiarę 4.11.1952 r.
- Dzieci i my
- Wypadki w domu
- Widok z okna
- Obdarowani godnością dzieci Bożych
- Odwołani do wieczności
- Dzień Śląski
- Anons

- Dzień Strażaka w Zameczku
- Frasunki Nepomucena
- Spotkanie 60-latków w Czernicy
- Wręczenie nagród krzyżówkowych
- Grzechy przeciw Duchowi Świętemu
 

 

Pielgrzymka do Górki Klasztornej

8 kwietnia br. wyruszyła z Czernicy na dwudniową pielgrzymkę grupa 14 osób z p. Franciszką Adamczyk i ks. Stanisławem Nowakiem na czele.

Celem wyprawy była Górka Klasztorna koło Łobżenicy w woj. wielkopolskim. Znajduje się tam najstarsze w Polsce sanktuarium M. B. Góreckiej (z 1079 r.) i klasztor Św. Rodziny (z XVII w.). Cudowny wizerunek Maryi z Dzieciątkiem zdobi ołtarz niewielkiego kościoła. Niedaleko wejścia jest rozległy plac z kaplicą Objawienia i z kaplicą ku czci poległych za Ojczyznę. Plac otacza zadaszony krużganek. Stanowi on scenę widowisk plenerowych m.in. misterium męki Pańskiej. Nieco dalej jest Gaj Górecki z G. Oliwną a także Golgotą. Po chwilach refleksji i modlitwy przed cudownym obrazem Góreckiej Pani uczestniczyliśmy we Mszy św. na placu Objawień.

Po takim przygotowaniu łatwiej było wejść myślą w misterium Ostatniej Wieczerzy. Było to takie cofnięcie się w czasie, kiedy ołtarz stał się stołem w Wieczerniku, a bezkrwawa ofiara daniną krwi. Widzowie nie mieli oceniać gry aktorów tylko razem z nimi nabożnie rozważać pasyjne wydarzenia. Mieli także docenić ich wkład w przeżycia wielkopostne i jubileuszowe. Na uwagę zasługiwała ciekawa oprawa plastyczno-muzyczna.

W promieniach zachodzącego słońca z jubileuszowym błogosławieństwem ruszyliśmy do Lichenia. Tam spędziliśmy niedzielę przed obrazem Bolesnej Królowej Polski w pięknym otoczeniu, jakie z rozmachem tworzą księża Marianie. Podziw budzi niepowtarzalna Droga Krzyżowa i budująca się monumentalna bazylika. Styl świątyni przypomina przeszłość, a technika tu zastosowana przyszłość. Piękne, pełne zieleni otoczenie to rekreacja dla duszy i ciała. Jednak zarówno Licheńska jak i Górecka Pani to ta sama Maryja, która nikim nie gardzi, każdego przyjmuje, aby nie zginął w drodze do Jej Syna. Słyszy nas wśród splendoru Lichenia, a także w skromnym sanktuarium w Górce. W drodze do domu odwiedziliśmy kościół w Kaliszu z cudownym obrazem Św. Rodziny. Tam w podziemiach jest kaplica ku czci umęczonych i ocalałych w obozach zagłady księży. 8 kwietnia w Kaliszu odbył się krajowy zjazd Rodzin Oazowych dla uczczenia ich twórcy Sługi Bożego Franciszka Blachnickiego. Dojeżdżając do domu pątnicy stwierdzili, że wiele zyskali dla ducha i ciała. Towarzyszyła nam bowiem piękna, słoneczna pogoda, która pozwoliła docenić uroki wielkopolskich równin z polodowcowymi morenami, jeziorami i lasami.

Warto byłoby bliżej poznać historyczne centrum Polski z Gnieznem, Kruszwicą i Biskupinem. Uzupełnieniem przeżyć była "nadliczbowa" katecheza, którą stanowiły egzotyczne dla nas misyjne wspomnienia i przemyślenia ks. Stanisława Nowaka.

J. K.

do spisu treści
 


 

Stacja: Serce pełne chleba

No i już niestety po maju, po dniu Matki i Dziecka, po apelach i śpiewach litanii loretańskiej. No i już kończymy budowę Groty, finiszujemy z rokiem szkolnym. No i już wakacje urlopy, wypoczynek. Nareszcie! A dla Ciebie na ten miesiąc kilka refleksji.
Miej serce i patrz w serce - powie dziewczyna do chłopaka.
Miej serce i patrz w serce - powie tata do swego dziecka.
Miej serce i patrz w serce - łkając z bólu wyszepce chory.
Miej serce i patrz w serce - czynem potwierdzi kapłan.
Miej serce i patrz w serce - na wzór serca Chrystusowego.

Przed Tobą miesiąc Serca Jezusowego i Bożego Ciała - czyli serce pełne Jezusa. Okaż swoje serce tym, którzy są głodni miłości, dobroci, uśmiechu i życzliwości. Ty masz ich nakarmić swoim słowem i czynem miłości. Ale czy w Twoim sercu jest miłość? Ale czy Twoje serce jest czyste? Ale czym i z kim chcesz się dzielić, jeśli w Twoim sercu jest pustka? Oby miłość wyjaśniła ci wszystko. Oby czystość serca pozwoliła ci na to. Oby Jezus w tym maleńkim białym chlebie napełnił Twoje serce Sobą i pobłogosławił Twojemu domowi. Życzy:

ks. Marian Tatura

do spisu treści
 


 

Miłosierdzie

 

Miłosierdzie jest gotowością przyjścia z pomocą temu, kto znajduje się w potrzebie. W Starym Testamencie wszystkie wypowiedzi o gniewie Boga przeniknięte są jednocześnie zapewnieniami o miłosierdziu, łasce Boga. Bóg pragnie pochylić się, służyć pomocą swemu ludowi, który znajduje się w potrzebie. Mojżesz po osobistym spotkaniu z Bogiem woła do ludu: "Bóg miłosierny i litościwy, bogaty w łaskę i wierność. Bóg pełen miłosierdzia lituje się nad grzesznym człowiekiem i posyła swego jedynego Syna Jezusa Chrystusa." "Tak Bóg umiłował świat, że syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne".

Bóg miłosierny to Bóg pełen miłości przebaczającej, tak bardzo kocha i przebacza, że posyła na ziemię swą największą miłość, Jednorodzonego Syna- Jezusa Chrystusa. Czym jest miłosierdzie Boże? To miłość Boga do grzesznego człowieka. Bracia i siostry! Miłosierdzie Boże staje na naszej drodze i trzeba je przyjąć. Świat przeciwny Bogu niczego dać nam nie może oprócz zdrad, złud i rozczarowania.

Patrząc tak bardzo po ludzku, to Bóg w swoim miłosierdziu okazuje swą słabość. Jak łatwo ludzie zobaczyli by Boga, wierzyli gdyby ich karał widzialnie. Gdyby bezbożnik ginął okrutną śmiercią natychmiast po grzechu. W miłosierdziu ludzie nie chcą widzieć Boga. Ale my nie należymy do tych ludzi. My oświeceni Duchem Świętym odkrywamy wielkość, moc i pokorę Boga w Jego miłosierdziu dla nas. Bóg się pochyla nad każdym z nas, i pragnie nam pomóc wstać z niewoli grzechu i wad.

Przeżywamy piękną wiosnę, która eksploduje życiem, cała przyroda tętni życiem. Bóg w swoim Synu ukrzyżowanym i zmarłym, wychłostanym eksploduje miłosierdziem, tętni życiem Bożym na korzyść grzesznego człowieka. Jak bardzo Bóg cierpiał w swoim Synu, jak wielką nam okazał miłość. A czy tak często nie wierzymy, że Bóg nas tak miłuje. Co za boleść dla naszego Zbawcy, czym nas przekona o swojej miłości, jeśli śmierć i jego chwalebne zmartwychwstanie nas przekonać nie może? Miłość przebaczająca naszego Pana jest większa niż największa zbrodnia, żaden człowiek nie może od Boga odejść tak daleko, aby nie było już możności powrotu. A powrót ten dokonać się może poprzez wrzucenie się w przepaść Bożego miłosierdzia, w objęcia przebaczającej miłości Chrystusa, który nieustannie czeka w sakramencie pojednania.

Jeden z większych zbrodniarzy świata, Rudolf Hess, uznał swoją winę i pojednał się z Bogiem w czasie, gdy odprawiano w jego intencji Nowenny do Bożego Miłosierdzia. Znamy postać św. Faustyny Kowalskiej. Poprzez nią Jezus budzi serca do ufności i radości zbawienia. Szatan dokonuje dzieła radykalnie przeciwstawnego i usiłuje zacisnąć grzesznika w jego ciasnym świecie egoizmu, uniemożliwiając mu otwarcie się na miłosierdzie Boże. Do takiego stanu nie dochodzi się jednak w sposób raptowny. Jest to proces odchodzenia od Boga, porzucenia modlitwy, zaniedbania sakramentów i całkowitej utraty wrażliwości na grzech. Szatana można by określić "anestezjologiem" ludzkich wnętrz, potrafi uśpić sumienie, rozbudzając zarazem poczucie życiowego rozwoju i wolności. Jednocześnie niepostrzeżenie człowiek obrasta w coraz grubszą pychę, podczas gdy otwarcie się na darmowe miłosierdzie Boga domaga się choć minimum pokory. Zrozpaczeni z powodu swych grzechów ludzie są straszliwie pyszni. To właśnie z powodu tej bariery jaką jest pycha, łaska Pana nie może przedrzeć się do ludzi łaknących wiary.
"Patrz w moje pełne miłości i miłosierdzia serce, jakie mam dla ludzi, a szczególnie dla grzeszników. Patrz i wnikaj w mękę moją"- słowa Jezusa do św. Faustyny. Dla mnie grzesznika słowa te są pociechą i wzbudzają ufność, gdyż Jezus wypełnia to, co mówi. Wszystko otrzymujemy od Boga i wszystko miłujemy prócz Niego. Korzystajmy z miłosierdzia Bożego póki czas, póki czas!. Boże nieskończonego miłosierdzia ufam Tobie. Zło opanowało rządzących służą mu władza, bogactwo i przebiegła "mądrość ludzka"- ale wzywają pomocy i o ratunek błagają cierpiący, mordowani, umierający w mękach głodu i strachu. Ludzkość dnia dzisiejszego zaślepiona przez nieprzyjaciela Boga próbuje się leczyć przez coraz gorsze trucizny. Gdyby nie niezmierzone Miłosierdzie Boże, nad zniszczoną ziemią rozległby się szyderczy śmiech Szatana. Jest czas abyśmy się poddali mocy miłości Boga. Boża miłość nie jest atrybutem Boga jest istotą, duchową tkanką, naturą Boga. Jeżeli Bóg nie jest dla nas bezgraniczną płomienną miłością, to znaczy, że czcimy bożki i wyznajemy pogaństwo pełne okrutnych, mściwych potęg stworzonych przez nas samych. Centrum chrześcijaństwa stanowi Chrystus Pan, a jego sercem jest Miłosierdzie, które skłoniło do ludzkich słabości i niedoli. Tylko ktoś nieskończenie wielki, nie mający granic swej szczodrości, wyrozumiałości i dobroci może być miłosierny bez wiary. Zmiłuj się nad nami Panie, gdyż wzywamy Cię, ufamy Tobie i pragniemy zanurzyć się w Twoim niezmierzonym miłosierdziu. Bądźmy miłosierni jedni do drugich jak Ojciec nasz Niebieski jest Miłosierny dla nas.

ks. Stanisław Nowak

do spisu treści
 


 

Karty naszej historii parafialnej
Uwięziony za wiarę 4.11.1952 r.

Listopadowe późne popołudnie, prawie już ciemno, wieczór się zbliżał. Kościół pusty, tylko Marta dzwonniczka kościelna jeszcze się w nim krząta. Na probostwie gospodyni czeka na księdza i martwi się, bo przecież już zimno, ciemno, co też tam ksiądz przy budowie nowego kościoła robią. Wybaczcie gospodyni - znowu te dzieci mnie nakłoniły, zamiast katechizmu wolą iść robić przy nowym kościele. Gospodyni z uśmiechem dodała: jak bym była dzieckiem, to bym też wolała iść pomóc przy kościele - Wy tak te dzieci ćwiczycie. Mnie też na religii ksiądz ćwiczyli i nieraz ciągnęli za uszy dodał ksiądz Paweł. Prof. Konarzewski zdradził mi jak będzie wyglądał nasz ołtarz w nowym kościele. To będzie najpiękniejszy ołtarz na Śląsku, a może i w Polsce. Matka Boska w koronie z berłem, dzieciątkiem, pod Nią nasi królowie, polscy Święci z rękoma uniesionymi do Niej, z lewej strony święta Jadwiga patronka budowy nowych kościołów, z prawej święty Jacek. Niech ci stalinowcy bezbożnicy wiedzą na jakiej katolickiej ziemi wybudowano ten kościół, niech im ten ołtarz przypomina że na naszej ziemi jest tylu świętych i że Matka Boska jest Królową Polski. Gospodyni na razie niech to jest tajemnicą, życzył sobie ksiądz. Proszę księdza zobaczcie przy szkole tyle aut, to chyba milicja.

A może UB przyjechało pozrywać krzyże w szkole, bo prawie wszędzie krzyże usunięto. Czerniccy nauczyciele nie dali się zastraszyć, krzyże wiszą, rodzice chcą z powrotem religii w szkole - denerwował się ksiądz Paweł. Ktoś dzwoni i dobija się do drzwi, to na pewno Marta, idę otworzyć proszę księdza. Kto tam? Urząd Bezpieczeństwa, czy jest ksiądz na probostwie? Czy w nowym kościele? Proszę go zawołać! Gospodyni na chwilę zaniemówiła, samo słowo UB w tych czasach kojarzyło się z więzieniem. Gospodyni była kobietą odważną z natury, nie przestraszyła się, przeczuwała że przyjechali aresztować księdza. Nie otworzyła drzwi, skłamała, że księdza nie ma, a później zaczęła ich wyzywać od gestapowców i bandytów. Jak się później okazało, za te słowa zapłaciła więzieniem. UB odeszło od drzwi do późnej nocy czekali w samochodach obok szkoły. Rozpoczęła się dramatyczna obrona księdza przez parafian. Marto! Marto! wołała gospodyni do kościelnej dzwonniczki Marty Bezuch. Bijcie w dzwony, lećcie po ludzi, księdza chcą aresztować, UB tu było. Echo bicia w dzwony niosło się przez wieś. Tak długo nigdy nie dzwonią na Mszę i pora jest późna. Zaczęli pod Kościół przybywać parafianie. Dowiedzieli się co robią auta UB w Czernicy, po kogo przyjechali. "Do dzisiaj nie zapomnę bicia tych dzwonów, mówi p. Alfons Koszorz. Po mnie Marta Bezuch przyszła prosić o pomoc w ratowaniu księdza. Kto był w domu szedł ku kościele.

Wypuszczono mnie i pana Szalę na probostwo. Ksiądz Paweł dał się namówić, żeby zbiec z probostwa. Ubrał się w płaszcz, włożył moje okulary i w nocy przez łąki dostaliśmy się do państwa Dongów. Tam ksiądz ukrył się na noc. W nocy UB odjechało. Rano ksiądz Paweł wrócił na probostwo ukrył się w zakrystii. Parafianie z Czernicy i Łukowa utworzyli wartę, żeby nie dopuścić do aresztowania księdza. Czuwano dzień i w nocy. Kościół zawsze był pełen. Jednak najwięcej było młodzieży i dzieci. Ta heroiczna obrona księdza przed komunistycznymi oprawcami rozniosła się na cały Śląsk. Najbardziej na te wydarzenie narażona była młodzież. Dyrektorzy szkół ostrzegali przed angażowaniem się w to czuwanie. Młodzież naszej parafii nie zważała na konsekwencje, niekiedy prosto z warty w kościele szła do szkół. Przez trzy dni ksiądz Paweł Miś odprawiał rano Mszę, wystawiał Przenajświętsze, klęcząc przed ołtarzem modlił się z wiernymi. W zakrystii nocował i spożywał posiłki. W czwarty dzień trzyosobowa delegacja z Urzędu Gminy na czele z Przewodniczącym Gminy p. Reznerem jako gwarantami, że księdza nie aresztują przyszła po księdza. Miał tylko podpisać jakiś protokół. To była pułapka Ksiądz Paweł został w Urzędzie Gminy aresztowany i wywieziony przez UB. Gniew, rozpacz i potępianie ówczesnej komunistycznej władzy przez parafian nie miało granic. Dlaczego i z jakiego powodu aresztowano księdza Pawła Misia. Na początku roku szkolnego 1952/53 religia została usunięta prawie ze wszystkich szkół. Biskup katolicki zaapelował bezpośrednio do wiernych żeby wypowiedzieli się o nauczaniu religii w szkołach. W diecezji katowickiej został przeprowadzony swego rodzaju plebiscyt, poprzedzony odczytaniem listu pasterskiego bpa Stanisława Adamskiego. Pod petycjami nauczania religii w szkołach zebrano 72 tysiące podpisów na Śląsku. Jednak wobec brutalnej reakcji UB listy zniszczono, aby nie narażać wiernych. Władze przygotowały odwet, 4 listopada 1952 r. aresztowano bpa H. Bednorza na blisko miesiąc. Bp Adamski, mimo wieku i przebytej choroby został wydalony z diecezji na okres pięciu lat. To właśnie UB przyjechało po sporządzoną przez księdza listę wiernych, którzy domagali się przywrócenia nauczania religii w szkołach. Ksiądz nie dał listy. Została zniszczona. Za to został aresztowany i osądzony na trzy lata. W więzieniu przebywał rok. Parafianie oczekiwali powrotu księdza z więzienia, modlono się o jego powrót. Powrót księdza Pawła Misia do parafii dla wielu parafian był najbardziej wzruszającym dniem w życiu. Lata pięćdziesiąte na Śląsku dla księży były bardzo ciężkie.

 

Ksiądz Paweł Miś nie mógł się pogodzić z tym, jak ówczesna władza prowadziła walkę z kościołem. Był żołnierzem armii Andersa, przeszedł szlak bojowy poprzez Szwajcarię, Włochy, Francję. Nie myślał nigdy, że wróci do zniewolonego kraju, gdzie nie było miejsca na krzyże w szkołach, zabroniono nauczania religii, nie dawano zezwoleń na budowę kościołów, szantażowano i represjonowano księży, zwalniano siostry zakonne ze szpitali. Za swoją postawę, odwagę i nieuleganie władzy, zapłacił więzieniem.

Józef Pawełek


P.s.
Pan Alfons Koszorz opowiedział mi te zdarzenia, które miały miejsce 50 lat temu. Chciałem żeby stanął na czele komitetu ufundowania tablicy pamiątkowej poświęconej ks. Pawłowi Misiowi. Niestety pan Alfons Koszorz zmarł niespodziewanie, a był jednym z ostatnich świadków tych wydarzeń, które umiał opowiedzieć ze szczegółami.


W tym wielkim Roku Jubileuszowym ufundowanie tablicy pamiątkowej ks. Pawłowi Misiowi byłoby hołdem za to, że potrafił w tym trudnym powojennym czasie, wspólnie z wiernymi Czernicy i Lukowa wybudować tak piękny Kościół i stawić czoła komunistycznej władzy, walczącej ż religią i Kościołem. 18 czerwca 1950 r. został wmurowany kamień węgielny pod nasz Kościół, to będzie 50 rocznica. Może ta rocznica byłaby odpowiednią datą odsłonięcia tablicy pamiątkowej ? Parafian chcących być członkami Komitetu ufundowania tej tablicy i popierających ten pomysł proszę o kontakt telefoniczny.

do spisu treści
 


 

Dzieci i my

Dzieci, te najwspanialsze, najcudowniejsze, najmilsze, najlepsze, najukochańsze nasze dzieci. Ileż to razy w naszych modlitwach prosimy dla nich o zdrowie, mądrość, dobroć i szczęście. Pragniemy, aby były odważne, sprawiedliwe, prawe, aby były lepsze i mądrzejsze, aby były naszą pociechą. Pragniemy uchronić je przed trudnościami i błędami, jakich my nie zdołaliśmy uniknąć. Ileż to razy w naszych marzeniach budujemy im wielkie i wspaniałe życie. Z całych naszych sił staramy się, aby mogły chodzić do dobrej szkoły, aby zdobyły dobre wykształcenie, aby zdobyły dobry zawód. Czyż to nie naszym obowiązkiem jest ułatwienie startu życiowego? Czyż to nie my rodzice, w ogromnym stopniu odpowiedzialni jesteśmy za ich zdrowie i to już od chwili ich poczęcia. A jak twierdzą znawcy problemu jeszcze dużo, dużo wcześniej. Podstawowych cech które kształtują charakter człowieka nabywa się, jak udowadniają psychologowie do 5-tego roku życia. Jeżeli tak jest to czyż:
nie od nas rodziców, od naszej determinacji, cierpliwości, mądrości i miłości zależy ich przyszły los? Czyż to nie my odpowiadamy za to, jak będą sobie radzić w życiu, jaki będzie nasz los gdy będziemy zdani na ich opiekę? Czyż to nie od nas zależy, jak je wychowamy, jakich udzielimy im wskazówek, jakie wpoimy im zasady, jakie przekażemy im wartości i ideały?
To z odpowiedzialności, jakie i kim będą, nikt i nic nie może nas zwolnić, nas rodziców i nas ludzi! Dzieci w swoich rodzicach muszą mieć zawsze wrażliwe, dobre, mądre i pewne oparcie, muszą mieć niezawodną ostoję. Pozwolę sobie przypomnieć zasady jakie w moim przekonaniu musimy przestrzegać, aby dobrze je wychować.

Musimy:
- mieć zawsze do nich czas.
- w ich sprawach my rodzice musimy zawsze mówić "jednym głosem",
- uczyć ich odpowiedzialności samodzielności i odwagi,
- zawsze pamiętać, że mają swoją dziecięcą godność, dumę, i swoje dziecięce pragnienia,
- zawsze pamiętać, że mają swoje dziecięce poczucie krzywdy,
- być pewnym, pierwszym, niezawodnym i najlepszym przyjacielem.
- dać im odczuć, że ich sukcesy, nawet te najdrobniejsze, są również naszym sukcesem,
- być zawsze przy nich, kiedy zdarzy im się porażka,
- być dla nich mądrym, wrażliwym i sprawiedliwym sędzią,
- umieć powiedzieć, "wybacz nie miałem racji, pomyliłem się, źle cię oceniłem, przepraszam",
- dać im naszą rodzicielską miłość.

Dając im to wszystko dajemy im poczucie własnej wartości i bezpieczeństwa. Spróbujmy na chwilę się zastanowić nad tym co dzieje się w umyśle dziecka:
- które jest karane za byle, co,
- które jest bite i to z byle powodu,
- które musi uciekać z domu bo tata wraca z baru po kilku głębszych,
- którego matka jest na ciągłym kacu,
- na którego oczach rodzice biją się wyzywają od najgorszych,
- którego, jedno z rodziców musi chronić przed głupotą i furią drugiego,
- w którego domu panuje bezwzględna dyktatura,
- które jest okłamywane,
- które musi się bać własnych rodziców,
- którego rodzice nie dorośli do tego by być rodzicami,
- którego rodzice się rozwodzą a przecież ono kocha ich oboje, potrzebuje ich oboje,
- które przez własnych rodziców jest ośmieszane.

To ostatnie jest chyba najgorszym co możemy zafundować naszym dzieciom. To już stosowanie jednego z elementów przemocy psychicznej, jakim jest poniżanie. A musimy pamiętać, że przemoc psychiczna wywiera o wiele gorsze skutki niż przemoc fizyczna. Zadajemy sobie pytanie, jak my dorośli czujemy się, co dzieje się w naszych umysłach, kiedy nas ktoś poniża, a my nie potrafimy lub nie możemy się bronić, bo na przykład boimy się że możemy stracić pracę. Zapewniając dziecku, poczucie własnej wartości, poczucie bezpieczeństwa, pewne oparcie. Zdobywamy jego zaufanie. Chcąc mieć dobry kontakt z dzieckiem musimy stale o niego zabiegać, musimy go ze wszystkich naszych sił pielęgnować. Swoim postępowaniem uświadamiać mu że zawsze jesteśmy przy nim i z nim. Dziecko musi mieć świadomość, że jak ma się coś "przytrafić", coś co nam dorosłym się nie "spodoba", to mimo wszystko może zawsze na nas liczyć, bo mama i tata, na pewno będą wiedzieli jak naprawić to co się stało. Zadajmy sobie pytanie co dzieje się z dziećmi które nie mogą liczyć na swoich najbliższych? No cóż, muszą sobie radzić same, a zawsze robią to w sposób jaki dyktuje im strach. Utrata zaufania powoduje, że dziecko powodowane bezradnością, w obawie przed wymówkami, karą, w nadziei że uda mu się tego wszystkiego uniknąć, nie będzie nam wszystkiego mówiło, a nawet może nas okłamywać. A wtedy może się zdarzyć, że nie będziemy w stanie udzielić mu właściwej rady, czy właściwej pomocy. W moim przekonaniu, my rodzice musimy w każdej chwili i w każdym momencie pamiętać, że dzieci które nie mają w nas oparcia, podświadomie szukają go gdzie indziej, a wtedy bardzo łatwo jest je oszukać i "kupić" ich dziecięca naiwność. Jest rzeczą oczywistą, że nie możemy uczuciowo dać się zdominować przez własne dzieci, bo możemy się stać ich niewolnikami. Jest również rzeczą oczywistą że my uczuciowo nie możemy zdominować własnych dzieci, doprowadzić do przemożnego wpływu rodzica na własne dziecko. Zdaję sobie sprawę, że ten artykuł wywoła wiele dyskusji, kontrowersji, sprzeciwów, a nawet oburzenia. Zamiarem moim nie jest pouczanie czy wytykanie błędów. Nie wyczerpuje on również wszystkich problemów pomiędzy nami a naszymi dziećmi. Nie odkrywa również niczego, czego byśmy sami nie znali, czego byśmy sami nie widzieli. Nie hołduje tak zwanym nowoczesnym metodom wychowania. Nikt z nas przecież tak do końca nie potrafi powiedzieć, że wie jak należy wychowywać dzieci. Nikt z nas nie może powiedzieć, że ma na to uniwersalną receptę, bo taka recepta nie istnieje, bo każde dziecko jest inne, bo każde dziecko wymaga indywidualnego podejścia. Zamiarem tego artykułu jest przekazanie prośby:

MAMO! TATO! TY ZAWSZE PRZY MNIE STÓJ. RANO WIECZÓR WE DNIE W NOCY BĄDŹ MI ZAWSZE KU POMOCY. BROŃ MNIE OD WSZYSTKIEGO ZŁEGO, I WYCHOWAJ NA CZŁOWIEKA ODWAŻNEGO, MĄDREGO I DOBREGO. JA TWOJE DZIECKO.

(JM) redakcyjny Dziadek

do spisu treści
 


 

Wypadki w domu

Nasze nowoczesne kuchnie coraz bardziej przypominają laboratorium. Wiele w nich nowoczesnego sprzętu. Nam gospodyniom domowym wszystkie te udogodnienia ułatwiają życie. Musimy pamiętać jednak, że przy takim sprzęcie o wypadek nietrudno. Wystarczy chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe. Brak ostrożności może być przyczyną ciężkich obrażeń ciała. Wypadkom w domu najczęściej ulegają dzieci i osoby starsze. Wszyscy wiemy, że nasze maluchy są ciekawe świata. Zabezpieczamy więc wszelkie urządzenia w taki sposób, aby dziecko nie wyrządziło sobie krzywdy. W sklepach są teraz dostępne gumowe narożniki na meble. Wydatek to niewielki, a dziecko po styczności z rogiem stołu czy mebla nie będzie miało żadnego śladu. Zadbajmy też o to, aby piec elektryczny był wyłączony z prądu oraz aby dzieci nie miały dostępu do butli gazowej. Niebezpieczeństwo grozi dzieciom nie tylko w kuchni. Zwykłe pozostawienie lekarstwa w zasięgu ręki może skończyć się ciężkim zatruciem. Jak wiadomo lekarstwa są tak kolorowe, że kuszą dzieci jak cukierki. Nawet pijąc kawę zwróćmy większą uwagę na to, co robi nasza pociecha. Zajęci rozmową możemy się nie zorientować, że kawa znajduje się na brzegu stołu, a to za sprawą szkraba ciągnącego za obrus. Strome schody, małe dywaniki czy gładkie kafelki są zaś zagrożeniem dla osób starszych i schorowanych. Złamanie u osób w podeszłym wieku to o wiele dłuższe cierpienia niż u osób młodych. Kości zrastają im się o wiele gorzej. U młodego człowieka złamanie nogi to kilkutygodniowe chodzenie o kulach, u osób starszych to niestety o wiele dłuższy czas spędzony w łóżku. Zapewnijmy naszym rodzicom i dziadkom maksimum bezpieczeństwa i wygody. Jednymi z najczęstszych i najgroźniej szych wypadków jakim ulegamy w domu są oparzenia. Najgorsze z nich to oparzenia twarzy i tułowia. W żadnym wypadku na oparzone miejsca nie wolno nakładać olejów czy maści; gdyż ich działanie jest bardzo często wątpliwe. Pamiętajmy, że każde oparzenie może być cięższe niż przypuszczamy. Głębokie poparzenia na skutek zniszczenia "zakończeń nerwowych" są prawie bezbolesne. Z tego też powodu wydają nam się mniej groźne. W przypadku ciężkiego oparzenia ciała trzeba jak najszybciej zawieźć chorego do szpitala. Zapobieganie im to inwestycja w bezpieczne jutro. Dziecko naprawdę nie musi bawić się wszystkim czego zapragnie. Jeśli od małego nauczymy je, że pewnych sprzętów nie powinno dotykać po pewnym czasie samo nauczy się omijać niebezpieczeństwo. Nam samym wystarczy tylko zdrowy rozsądek i odrobina wyobraźni.

Grażyna Gunia

do spisu treści
 


 

Widok z okna

Tak se z okna zaglondom i sie zachwycom, jaki jest piykny widok na nasza Czernico. Piyrszy to gora hulica, kero mo swoi uroki, no i ich oblicza. Potym widza przedszkole, nowo szkoła kero nom wybudowali. A na gorce kościół sie nom prezentuje, nad kierym opiekę Matka Boska sprawuje. Jak ech czytała ze starej kroniki, tyn kościół wybudowali nasi starziki. Mioł on stanyć w parku, tam kaj teraz jest zameczek, no ale tam mu nie pasowało, i długo tam debatowali, aż na tej gorce miejsce mu obrali, no i godali że ludzie nie bydom narzykać, bo go bydzie fajnie wszyndzie widać z daleka. Tak se w tej Czernicy wszyscy szczęśliwie żyjemy, zagonieni robotą i tych uroków naszej wsi nie widzymy. Nie muszymy jechać do gor, ani do Krynice, styknie sie trocha rozejrzeć, i podziwiać uroki Czernice. Zawdzięczamy Matce Bożej, że nom tukej zesłała fajnego wikarego. Keremu wszyscy tak bardzo fest przają, i są radzi że go tu mają. Tak se borok staroł, prosił, ludzi organizowoł, no i udało, mu się, bo piykno grota ku czci Matki Bożej nom tu wybudowoł. Za to mu jesteśmy bardzo wdzięczni za jego trud i poświęcenie i nich mu Pan Bóg błogosławi, dużo łask i wytrwałości da. Tego z całego serca życzy Parafia Czernica.

Parafianka

 do spisu treści
 


 

Obdarowani godnością dzieci Bożych

URSZULA AGATA COJG, Czernica, chrzest 16.04.2000

DŻESIKA DOMINIKA BOMBIK, Łuków, chrzest 21.05.2000

WIKTORIA ZAŁĘGA, Czernica, chrzest 21.05.2000

ŻANETA MARIA PREINIGER, Czernica, chrzest 21.05.2000

PATRYCJA MARIA ŁATA, Łuków, chrzest 21.05.2000

do spisu treści
 


 

Odwołani do wieczności

Śp. HELENA SZEFCZYK, zam. Czernica, ul. Powstańców, przeżyła 62 lata

Śp. ALFONS KOSZORZ, zam. Czernica, ul. Wolności, przeżył 93 lata

Śp. KRYSTYNA MROZEK, zam. Czernica, ul. Buczyna, przeżyła 74 lata

Śp. JAN GORZOLNIK, zam. Czernica, ul. Podleśna, przeżył 85 lat

Tobie, Boże polecamy naszych zmarłych parafian
i prosimy, abyś ich przyjął do błogosławionej społeczności świętych.

do spisu treści
 


 

Dzień Śląski

31 marca i ponownie 9 kwietnia b.r. czernicki "Zameczek" stał się miejscem powrotu do korzeni. Uczniowie szkoły podstawowej w Czernicy wraz z nauczycielami przygotowali mnóstwo atrakcji, których celem było zwrócenie uwagi widzów na to, jak ważna jest tradycja, pochodzenie i kultura śląska. Na Drugi Dzień Śląski złożyły się inscenizacje, konkursy piosenki i wiadomości o Czernicy, tańce, popisy instrumentalne i anegdoty. Kształcąca, wzruszająca, a zarazem i zabawna była bajka pt. ,,0 ubogim szewcu i chciwym młynarzu", w której piękną śląszczyzną władający Jezus nauczał ludzi, że dobro zawsze zostanie wynagrodzone, a zło ukarane. Dwuaktowe przedstawienie wyreżyserowała na podstawie utworu G. Morcinka pani Danuta Doleżych, a odegrało kółko teatralne złożone z uczniów klas II - VIII. Druga inscenizacja przygotowana przez uczniów klasy VIII i panią Aleksandrę Tkocz, pl. "Szmyrus", to była śląska odpowiedź na znanego "Kopciuszka". Każda dziewczyna chce "się wydać" za księcia, więc i w tej historii trwały poszukiwania panny, na którą pasowałby but nr 46! Królewicz jednak nie był zachwycony i choć widownia entuzjastycznie powitała na scenie prawie dwumetrowego Szmyrusa, Książe wziął nogi za pas. Uczniowie klas ósmych mogli sprawdzić swoje wiadomości w konkursie wiedzy o Czernicy zorganizowanym przez panią Bernadetę Jeszka. Choć pytania były trudne, okazało się że młodzi mieszkańcy naszej wsi są doskonale obeznani w historii regionu. Obchody Dnia Śląskiego ubarwiały akcenty muzyczne przygotowane przez panią Irenę Frątczak; piosenki śląskie wykonywane przez kółko wokalne i piękna gra na dzwonkach uczniów klas IV i V. Nie zabrakło też profesjonalnie zaprezentowanych tańców: "Nie chcę cię znać" i " Trojoka" w wykonaniu kółka tanecznego pani Zenobii Mrozek. Wesołym zakończeniem dnia była anegdota~ o syrence opowiedziana przez ucznia klasy ósmej Marka Ochojskiego "poprawną" gwarą śląską. Ciekawą dekoracją uroczystości była wystawa książek i czasopism dotyczących Czernicy i okolic. Ciekawe pozycje zebrała i zaprezentowała pani Ewa Kowol. Pierwszego dnia obchodów zarówno uczestnicy jak i zaproszeni goście zostali poczęstowani śląskimi kołoczykami. Drugi Dzień Śląski tak się wszystkim spodobał, że organizatorzy już myślą nad pomysłami na przyszły rok, kiedy też wszystkich serdecznie ugościmy.

 
 

Aleksandra Tkocz

do spisu treści
 


 

Anons

Są na świecie biydni ludzie są tyż i bogaci.
Chciałabych se poużywać, kedy ktoś zapłaciył.
Chciałabych nad morze jechać i chodzić po gorach.
Chciałabych w jeziorze pływać i szybować w chmurach.

Chciałabych kawka popijać w "Zameczku", w kawiarni.
A piwko w "Stedanie", abo kajś w pijalni.
U Adama smażone zajadać golonka.
A u Grzesia klajd se kupić, abo tyż garsonka.

Jakech tak zaczła po trosze używać.
Zaczło mi faronym wartko z geltasze ubywać.
Chciałabych se w ciyniu leżeć z rana do wieczora.
Chciałabych se wreście poszukać sponsora.

Robić mi sie nie chce.
W lato żle, bo słońce świyci.
W zimie zaś za zima,
bo aż z nosa leci.

Martwia se zaś dzisio od samego rana
czy na borg od Irki klubowe dostana.
Dyć to rychtyg prowda, że kurzić nie trzeba.
Jest za paczka, jedna żymła i półtora chleba.

Od tych pracocholi ni moga być gorsza.
Chciałabych mieć auto BMW lub Porscha.
Są na świecie biydni, są też i bogaci.
Kedy ni tak kery, to wszystko popłaciył.

Terazki w gazetach są niejbardzi modne
rozmańte oferty, ogłoszynia drobne.
Umieścić mój anons,  jest niejwyższa pora.
Kochano Redakcjo: jo szukom sponsora.

Wasza czytelniczka.
,,Znak Pokoju" tym się chlubi,
że go każdy czytać lubi.

KM

do spisu treści
 


 

Dzień Strażaka w Zameczku

Po uroczystej mszy św. w intencji strażaków Czernicy i Łukowa Śl. odbyła się uroczystość "Dnia Strażaka" w Ośrodku Kultury "Zameczek", na którą przybyli strażacy Czernicy wraz z małżonkami. Prezes jednostki Jerzy Kawulok po krótkim powitaniu dokonał. wręczenia dyplomów, listów pochwalnych oraz nagród rzeczowych. Dyplomami uznania wyróżnieni zostali: Ryszard Kuś, Tomasz Pytlik, Gabriel Gebauer, Sebastian Gebauer, Krzysztof Ochojski, Leonard Wieczorek, Michał Szymura, Szymon Ziółkowski, Władysław Abczak, Ireneusz Kuś, Andrzej Morgała. Następnie sekretarz zarządu Bronisław Żurek i zastępca naczelnika Ryszard Kuś stosowną uchwałą zarządu nadali tytuł honorowy "Zasłużonego Działacza 1999r." naczelnikowi O.S.P. Hubertowi Pytlikowi za sumienne przygotowanie drużyny bojowej do działań ratowniczych. Zaś tytuł honorowy Zasłużonego Działacza Ochotniczej Straży Pożarnej w Czernicy nadano długoletniemu prezesowi jednostki Jerzemu Kawulokowi "za sumienne i wzorowe prowadzenie całej działalności". Wymienieni oprócz dyplomów uhonorowani zostali Złotymi Hełmami. Prezes jednostki wyróżnił nagrodami rzeczowymi Ireneusza Kusia za wzorowe prowadzenie młodzieżowej drużyny pożarniczej, z-cę naczelnika Ryszarda Kuś za całokształt widocznej pracy w jednostce. Specjalne wyróżnienie otrzymał redaktor gazety "Życie Gminy" Jan Delowicz. Ponadto prezes podziękował za złożone życzenia jakie nadesłali: Zarząd Wojewódzki i Powiatowy Z.O.S.P. RP., Zakład kominiarski z Leszczyn, hurtownia MAG-MAR, wytwórnia umundurowania strażackiego Brzeziny. Po części oficjalnej i skromnym poczęstunku przygotowanym przez małżonki strażaków wymieniono doświadczenia, wspominano poprzednią i podsumowano obecną działalność.

Władysław Abczak

 
 
     

do spisu treści
 


 

Frasunki Nepomucena

Stoję sobie w połowie takiej długiej czernickiej drogi, której strzegą na początku i na końcu stuletnie krzyże. Przechodzę nią tak jak dawniej czciciele Chrystusa. Może słyszeli już o Jezusie Frasobliwym, ale na pewno nieznany jest im Frasobliwy Napoleon. A to właśnie ja, Jan Nepomucen bardzo się frasuję. Od dawna zostałem uznany za orędownika w sprawie odpowiedniej pogody dla rolniczego trudu. Mieszkańcy Czernicy i Łukowa też wybrali mnie za swego patrona, bo aż dwie kaplice i droga noszą moje imię. Może już o mnie zapomnieli, bo popularniejszy staje się Franciszek z Asyżu. Ma się prawdopodobnie przyglądać Czernicy z nowej Groty. Będzie mu miło patrzeć na zadbane centrum wsi z kościołem, zameczkiem i szkołą. Tak całkiem nie będzie zadowolony, ale daleko mu do moich zmartwień. Jaki ja mogę mu złożyć raport? Miałem zawsze jak na dłoni oraz rozległe widoki naokoło. Z ochotą nuciłem pieśń ,Już się zbliżył miesiąc maj, już zakwita ziemski raj." Teraz mimo maja jest mi smutno, jestem wprost przerażony. Pola wokoło są puste, porośnięte wieloletnimi badylami chwastu. Może zbytnia eksploatacja wspomagana chemią j e wyczerpała. Niech sobie odpoczywają, ale niech nie straszą swym wyglądem. Nad polami cisza. Niekiedy nieśmiało skowronek zadzwoni lub bażant przeleci. Zrozumieć może mnie tylko stary, samotny dąb, który oddał swe terytorium na wysypisko. Marzy mu się kwitnąca wokoło łąka. Z żalem wspomina pobliskie brzegi porośnięte konwaliami i macierzanką oraz hałaśliwe czajki. Ludzie lekceważą melancholię dębu i parę kroków od wysypiska wyrzucają stertę śmieci. Podzielam zatroskanie sędziwego drzewa, bo patrzę jak pobocze mojej drogi staje się niewidoczna wśród różnych gratów. Wiele z nich można by zlikwidować we własnym zakresie, aby nie obciążać otaczającej przyrody. Natura z całej mocy stara się zakryć ślady nieludzkiego traktowania, ale jest bezsilna i przegrywa. Słowa i poczynania obrońców przyrody rzucane są na wiatr i giną bez echa. Boję się, że rosnące niedaleko mnie głogi, akacje, lipy przestaną istnieć. To przecież "niebo na ziemi" jak kwitną drzewa i krzewy, jak wśród nich brzęczą pszczoły. Smutno mi, że wycina się stare drzewa, a nie sadzi się nowych. Niech sobie młodzież rośnie obok starszych, niech ptaki budują gniazda. Każdy człowiek powinien po sobie zostawić jedno zasadzone drzewo. Może to robi, ale tylko obok swego domu. Cieszą zadbane ludzkie domostwa, ale niech one nie stanowią sztucznej fasady, wśród hałd śmieci wyrzuconych na "ziemi niczyjej" (tzn. z dala od zabudowań). Cała ziemia jest nam "dana i zadana" przez Stwórcę. On wezwie ludzi do rozrachunku, co zostali a co pozostawili. Przemyślenie moich frasunków przez mieszkańców pozwoli mi mieć nadzieję, że nadal będę się dobrze czuć wśród nich. Z ochotą podejmę się dalszego orędownictwa u Stwórcy. Przyroda też trochę zyska, gdy zostanie naprawiona, biegnąca obok mnie droga do wysypiska.

Nepomucen Frasobliwy (J.K.)

do spisu treści
 


 

Spotkanie 60-latków w Czernicy

15 kwietnia 2000 r. odbyło się w "Zameczku" spotkanie klasowe sześćdziesięciolatków, którzy w roku 1954 opuścili mury szkoły w Czernicy. Głównym organizatorem spotkania, z pomocą koleżanek, była Edeltrauda Mencel. Sześć osób nie wzięło udziału w spotkaniu z powodów zdrowotnych, osiem zmarło. W spotkaniu udział wzięły 32 osoby oraz dwóch nauczycieli Anna Bluszcz i Janina Koczor. Dwóch nauczycieli ze względów zdrowotnych nie skorzystało z zaproszenia.

Uroczystość rozpoczęła się o godzinie 16.00 w kościele pod wezwaniem NMP w Czernicy. Modliliśmy się do Bożej Opatrzności w intencji rocznika 1940 z prośbą o zdrowie i Błogosławieństwo Boże oraz za zmarłych z tego rocznika. Następna część spotkania odbyła się w "Zameczku". Wykonano wspólne pamiątkowe zdjęcie. Po powitaniu i części oficjalnej pani Anna Bluszcz przejęła rolę "belfra" z dziennikiem w ręku sprawdzała obecność uczestników spotkania. Każdy krótko powiedział, co się wydarzyło w jego życiu w minionych latach. Odczytano osiem nazwisk koleżanek i kolegów, którzy odeszli z tego świata. Ich pamięć uczczono minutą ciszy. Wszyscy uczestnicy bardzo się cieszyli, że po tylu latach mimo odległości zamieszkania mogli się wspólnie spotkać, razem śpiewać piosenki ze szkolnych lat, wspominać najpiękniejsze chwile ze szkolnej ławy. Wspaniały monolog pani Anny Bluszcz wprowadził wszystkich uczestników spotkania w wesoły nastrój, zapanowała bardzo gorąca i wesoła atmosfera, szkoda, że tak krótko i trzeba było się rozstać jak czterdzieści sześć lat temu.
Żegnając się przyrzekliśmy sobie, że za kilka lat ponownie spotkamy się w tym samym gronie. Naprawdę było warto.

Małgorzata Jozefowska

do spisu treści
 


 

Wręczenie nagród krzyżówkowych

do spisu treści
 


 

Grzechy przeciw Duchowi Świętemu

Co to są grzechy przeciwko Duchowi Świętemu? Zimny pot człowieka oblewa, kiedy sobie pomyśli, że można popełnić taki grzech, który nie będzie odpuszczony ani w tym, ani w przyszłym życiu. Jak to pogodzić z prawdą, że Bóg jest nieskończenie miłosierny?

Takich groźnych tekstów, które nas ostrzegają, że już na tej ziemi można się definitywnie odwrócić od Boga, jest w Nowym Testamencie więcej. Proszę wczytać się uważnie w takie na przykład sformułowania z Listu do Hebrajczyków "Nie podobna bowiem, aby ci, którzy zostali oświeceni, zakosztowali daru niebiańskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego, zakosztowawszy słodyczy słowa Bożego i mocy przyszłego wieku, kiedy odpadną, dali się odnowi' znowu przez pokutę, oni, którzy po raz wtóry krzyżują w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na urągowisko" (6,4-6). Albo: "Bo dla rozmyślenie grzeszących kiedy maja znajomość prawdy, już nie ma ofiary za grzechy, ale straszne oczekiwanie sądu i potęga ognia, który pożre wrogów" (10,26n).

W 1 Liście św. Jana Apostoła znajdziemy nawet dziwne słowa, wyrażające jakby zwątpienie w sens modlitwy za jawnie zatwardziałych grzeszników :"Kto widzi, że jego brat dopuszcza się grzechu nie wiodącego do śmierci, niech prosi, a On da mu żywot - chodzi o tych, którzy nie grzeszą śmiertelnie. Istnieje grzech wiodący do śmierci i nie mówię, aby w takim wypadku się modlić" (5,16).
Co znaczą wszystkie teksty? Co znaczy słowo Pana Jezusa o grzechach przeciw Duchowi Świętemu? Czyżby miłosierdzie Boże nie było nieskończone? Ten trop porzućmy od razu jest on zupełnie fałszywy, zbyt wyraźnie sprzeciwia się temu, co w nauce o miłosierdziu Bożym najistotniejsze.
Cytowane tu teksty wyrażają zupełnie co innego. Przypominają mianowicie, że choć miłosierdzie Boże jest nieskończone, nie jest przecież absurdalne. Bóg pragnie nawrócenia nawet największych grzeszników. Może się jednak zdarzyć, że człowiek prosi Go o pojednanie, ale zarazem pojednać się nie chce. Albo w ogóle nie zależy mu na pojednaniu. Albo w możliwość pojednania nie wierzy. Słowem, z miłosierdzia Bożego nie można się naigrawać; ani nie można go sobie lekceważyć, ani nie można się na nie zamykać.

Spróbujmy opisać jeszcze inaczej trzy wymienione sytuacje. Kto jest owym szydercą, który udaje, że zależy mu na pojednaniu z Bogiem, ale jednocześnie nie chce się pojednać? Mogę być nim ja, jeśli wyznaję wzniosłe zasady, a zarazem je depczę: jeśli moje życie jest zakłamane. Jeśli znaczę swoją drogę cudzą krzywdą, jeśli hańbię swą ludzką godność. A może jestem nie tyle faryzeuszem, co cynikiem? To jest sytuacja druga. Albo może jestem takim wielbłądem, który nawet i chciałby, żeby dobro, braterstwo, bezinteresowność, wierność prawdzie miały sens, ale jestem tak przygnieciony różnymi ciężarami tego świata, że nie wierzę, aby na tym świecie było to możliwe. Tradycyjny katechizm katolicki wymienia sześć grzechów przeciw Duchowi Świętemu:

1. O ŁASCE BOŻEJ ROZPACZAĆ;
2. PRZECIWKO MIŁOSIERDZIU BOŻEMU GRZESZYĆ ZUCHWAŁOŚCIĄ;
3. UZNANEJ PRAWDZIE CHRZEŚCIJAŃSKIEJ SIĘ SPRZECIWIĆ;
4. BLIŹNIEMU ŁASKI BOŻEJ ZAZDROŚCIĆ;
5. NA ZBAWIENNE ZAPOMNIENIA BYĆ ZATWARDZIAŁYM;
6. ROZMYŚLNIE TRWAĆ BEZ POKUTY.

Kardynał Piotr Gaspari, ostatni wielki autor katechizmu, opatrzył ten katalog krótkim, lecz bardzo trafnym wyjaśnieniem. "Trzeci grzech popełnia ten, kto przeczy uznanej prawdzie wiary, aby móc swobodniej folgować grzechom. Czwarte - kto nie tylko zazdrości bratu osobiście, lecz zazdrości także łaski Bożej rosnącej w świecie. Piąty - kto sobie postanowił trwać w grzechu." .
Zwróćmy jednak uwagę na niezmiernie ważny aspekt naszego tematu. Mianowicie Pan Jezus uczy nas o grzechach przeciw Duchowi Świętemu, żeby wzbudzić w nas czujność i niepokój o swoje zbawienie. Zdarza się jednak czasem, że w związku z tą nauką ludzie popadają w niepokój szkodliwy, który niczego nie daje, a rodzi tylko zamęt w duszy i smutek. Taki niepokój należy odrzucić, bo świadczy on o wypaczonym rozumieniu nauki Chrystusa.

Proponuję tu następujące rozróżnienie, grzechu przeciw Duchowi Świętemu należy się szczerze obawiać wówczas, kiedy człowiekowi przychodzi ochota do złego czynu lub kiedy trwa w grzechu. Najeży sobie również od czasu do czasu stawiać z niepokojem pytanie, "CZY JA PRZYPADKIEM NIE TRWAM W GRZECHU, A TAK JUŻ DO TEGO PRZYWYKŁEM, ŻE JUŻ NAWET NIE ZDAJĘ SOBIE Z TEGO SPRAWY?" Biada bowiem człowiekowi, który naigrawa się z Bożego miłosierdzia i zapomina o tym, że zbawienie winniśmy sprawować z bojaźnią i drżeniem. Jeśli jednak grzech już mi się zdarzył - choćby wielki i choćby nawet miał jakieś zewnętrzne znamiona grzechu przeciw Duchowi Świętemu - ale ja pragnę się z niego wyzwolić i tęsknię za pojednaniem z Bogiem, muszę po prostu z Bogiem się pojednać, odrzucić niepotrzebne niepokoje i cieszyć się otrzymaną od Boga radością, bo świat takiej dać mi nie może.

ks. Marian Tatura

do spisu treści