RZYMSKOKATOLICKA PARAFIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
KRÓLOWEJ POLSKI w CZERNICY
__________________________________________________________________________________________________________________

Artykuły archiwalne Znaku Pokoju  -  038/2002  /  czerwiec

Kliknij w miniaturę okładki, aby przejść do dużego formatu


Spis streści:

- Wydarzenia czerwcowe

- Czerwiec miesiącem serca
- Dziecko jak spadły liść
- Pszczelarstwo w Czernicy i okolicy
- Dziyń Dziecka
- Święty Antoni

- Szczęść Boże
- Majówka
- Pasje jego życia
- Ocalić od zapomnienia
- Z działalności Ośrodka Kultury
 

 

Wydarzenia czerwcowe

Szósty miesiąc roku dawniej był zwany czyrwień. Nazwa ta pochodziła od wyrazu czerw, czyli pewnego gatunku owadów, które masowo ukazywały się na początku lata i dawniej były używane jako środek do farbowania tkanin, wydzielający trwały i mocny kolor czerwieni. W miesiącu tym też występuje dużo trutni u pszczół zwanych czerwiem.
W czerwcu już słonko przygrzewa i mocniej świeci, a w pierwszym dniu miesiąca swoje święto obchodzą dzieci. W tym miesiącu czcimy też uroczystość Serca Jezusowego. W kościołach odmawia się litanie i nabożeństwa do Serca Jezusowego. Wyrusza też procesja Bożego Ciała z licznym udziałem wiernych, stawiane są ołtarze przy których odmawia się modlitwy o urodzaje. Ojcowie Jezuici w Krakowie wybudowali bazylikę ku czci Najświętszego Serca i zaczęli wydawać pismo "Posłaniec Serca Jezusowego". 8 czerwca swoje święto obchodzi Merdardy, który był biskupem, a swoje miłosierdzie szczególnie okazywał biednym. Spotykające go prześladowania znosił w milczeniu i z cierpliwością. Kiedy zmarł całymi dniami opłakiwało go Królestwo, a nad jego grobem powstało opactwo benedyktyńskie. Stąd też wzięły się przysłowia: "Gdy w Merdardego deszcz się zapowiada, to przez 40 dni będzie padać", lub "Gdy Merdardy deszczem przybywa, to takie same będą żniwa". 13 czerwca swoje święto obchodzi św. Antoni z Padwy. Jest patronem ubogich, narzeczonych, małżeństw oraz od rzeczy zagubionych. Zwykle bywa przedstawiany z Dzieciątkiem Jezus na ręku. Jak mówi legenda, tak widział go pewien człowiek z Padwy. Nie ma kościoła, w którym by go nie czczono i nie było obrazu św. Antoniego. Ku jego czci odprawiane są nabożeństwa i podziękowania. Z tym patronem związane są przysłowia: "Jeśli zguby szukasz, idź do Antoniego, by dopomógł ci ją odnaleźć z prośbą zwróć się do niego", inne przysłowie mówi "Na Święty Antoni pierwsza jagódka się zapłoni".

24 czerwca obchodzimy uroczystość Jana Chrzciciela. Głosił on chrzest i nawrócenie mieszkańców Judei. Ciągnęły do niego tłumy, by słuchać jego słów i przyjmować chrzest. Również Jezus przyszedł do Jana, by dać się ochrzcić w Jordanie. Przysłowie mówi "Na św. Jana ruszajmy do siana". W dzień narodzenia św. Jana przypada przesilenie dnia z nocą. Wierzenia ludowe przypisują nocy świętojańskiej dziwy przyrody. Pali się ogniska, po łąkach śpiewa się pieśni, szukając w lesie kwiatu paproci. W wielu regionach kraju jest zwyczaj puszczania wianków na wodę ze świeczką w środku. 29 czerwca obchodzona jest uroczystość świętych Piotra i Pawła, apostołów którzy zginęli śmiercią męczeńską w Rzymie. za czasów Nerona. Św. Piotr zginął na krzyżu głową w dół, a św. Paweł został ścięty mieczem. Dziś stanowią dwa filary Kościoła Chrystusowego, stanowiąc wzór do naśladowania. Z tymi świętymi wiążą się przysłowia: "Jeżeli św. Piotr ze św. Pawłem w tym dniu płaczą, to przez tydzień ludzie słońca nie zobaczą" lub "Jak w Piotra i Pawła deszcz pada to dużo grzybów zapowiada". W czerwcu są też najdłuższe dni i najkrótsze noce. W lasach zbiera się borówki, rolnicy koszą i suszą siano, w tym czasie nieraz lubi przyjść niespodziewana burza. A stare przysłowie mówi "Gdy chłop trawę kosi to lada baba deszcz uprosi" lub "Czerwiec po deszczowym maju, często dżdżysty w naszym kraju".

Parafianka

do spisu treści
 


 

Czerwiec miesiącem serca

Czerwiec poświęcony jest nabożeństwu do Najświętszego Serca Pana Jezusa. O każdym człowieku, który jest dobry dla bliźnich mówimy, że ma dobre serce. A czyje serce było lepsze od Serca Jezusowego?
Serce Jezusa jest miłosierne, dobre, kochające i litościwe dla wszystkich. Z miłości ku ludziom Zbawiciel przyszedł na świat, żył wśród ludzi jak jeden z nich i umarł na krzyżu. "Jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok, z którego natychmiast wypłynęła krew i woda (J 19,34), krew i woda symbolizują sakramenty Kościoła: woda chrzest, krew eucharystię. Z przeogromnej miłości pozostał na zawsze z nami w Najświętszym Sakramencie. Żadne serce na świecie nie potrafi nas bardziej kochać niż Serce Jezusa.
Dlatego w tym miesiącu będziemy się starali rozpalić naszą miłość ku Sercu Jezusowemu, abyśmy przy końcu czerwca mogli wyznać, że całym sercem go miłujemy. Do miłości Pana Jezusa mobilizuje nas wydarzenie, które miało miejsce w 1675 roku we Francji, w oktawie Bożego Ciała, kiedy nastąpiło czwarte i największe objawienie. Święta' Małgorzata Maria klęcząc przed Najświętszym Sakramentem zobaczyła Jezusa, który pokazując jej swoje Serce wypowiedział słowa: "Oto Serce, które tak bardzo umiłowało ludzi, że niczego nie szczędziło aż do wyczerpania i wykończenia się, by im dać dowody swojej miłości. Ale o wiele większą boleść sprawia Mi to, że nawet serca Mnie poświęcone tak ze mną postępują. Dlatego żądam od ciebie, żeby pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała był poświęcony na szczególną uroczystość dla uczczenia mojego Serca, przez to, że w tym dniu wierni będą przystępować do Komunii, że składać będą uroczyste wynagrodzenie przez publiczne wyznanie win, żeby naprawić zniewagi, jakich to Serce doznało podczas wystawienia na ołtarzach" (z pamiętnika duchowego św. Małgorzaty Marii Alacogue).

Warto przemyśleć obietnice Pana Jezusa dane św. Małgorzacie dla czcicieli Najświętszego Serca. Są one następujące:
1.Dam im łaski potrzebne w ich stanie.
2.Ustalę pokój w ich rodzinach.
3.Będę ich pocieszał w utrapieniu.
4.Będę ich pewną ucieczką w życiu, a szczególnie w chwili śmierci.
5.Będę im błogosławił w ich przedsięwzięciach. 6.Grzesznicy znajdą w mym Sercu źródło i ocean miłosierdzia.
7.Dusze oziębłe staną się gorliwymi.
8.Dusze gorliwe prędko dojdą do doskonałości.
9.Będę błogosławił domom, w których wizerunek Serca mego będzie czczony.
10.Dam kapłanom dar wzruszania serc najbardziej zatwardziałych.
11.Osoby, które będą to nabożeństwo rozszerzały będą miały imię swoje zapisane w Sercu moim.
12.Przyrzekam, w nadmiarze miłosierdzia mojego, że miłość moja udzieli tym wszystkim, którzy komunikować będą w pierwsze piątki przez dziewięć miesięcy z rzędu, iż nie umrą w niełasce mojej, ani bez sakri3men¬tów świętych, a Serce moje będzie im pewną ucieczką w ostatniej godzinie życia.

Na miłość Boga Ojca okazaną nam w Sercu Syna Bożego odpowiemy miłością we Mszy św. i Nabożeństwie przebłagalno - dziękczynnym w święto Serca Jezusowego w piątek na zakończenie oktawy Bożego Ciała, oraz w każdy piątek miesiąca czerwca i wszystkie niedziele udziałem w nabożeństwach czerwcowych.

Parafianka

do spisu treści
 


 

Stowarzyszenie pisze:

Dziecko jak spadły liść

Drodzy czytelnicy uczestnicząc w Dniu Skupienia naszego Stowarzyszenia miałem okazję wysłuchać wykładu ks. dr Marian Wandrasza. Wykład poruszał do głębi, a dotyczył problemów wychowawczych dzieci zaadoptowanych. Z uwagi na to, że los dziecka jest mi zawsze bliski, z uwagi na to, że gdyby nie trzy wspaniałe kobiety to i mnie mógłby spotkać los "spadłego liścia", poprosiłem ks. Wandrasza o wyrażenie zgody na opublikowanie tego wykładu w naszym piśmie. Poprosiłem go również dlatego, aby wam szanowni czytelnicy przybliżyć te problemy, wywołać refleksję, poruszyć sumienia, obalić pewne stereotypy. Ktoś kiedyś powiedział mi, że ci rodzice, którzy wychowują swoje dzieci z ogromnym poświęceniem i oddaniem, w atmosferze miłości i zrozumienia, którzy stawiają ich los ponad swoim losem są prawdziwymi bohaterami. Ja chciałbym, do tego dodać, że ci, którzy na takich samych zasadach podejmują się wychowania nieswojego dziecka zasługują na miano bohaterów wśród bohaterów.

J.M.

Zapewne każdy z nas - jak większość z ludzi - ma jakieś albumy, albumiki, a w nich zdjęcia z dzieciństwa. Jak miło jest od czasu do czasu powyciągać je z domowych zakamarków i powspominać, uśmiechnięte babcie, dumnych rodziców, ten troszkę staroświecki wózek, przydługie śpioszki. Niektóre ze zdjęć być może już pożółkłe, czarno-białe, ale to nie stanowi żadnej przeszkody, by wyczytać z nich jakieś ciepło i miłość.
Nic nie szkodzi, że masz lat grubo po trzydziestce, bo warto od czasu do czasu powspominać swoje dzieciństwo. Dziś, gdy każdy z nas uczy się, pracuje, bądź już sam wychowuje dzieci, nieświadomie czerpie z dobrych zasobów swojego dzieciństwa. Do tego jeszcze drzewo genealogiczne z pradziadkami, ciotkami, kuzynami - i to jest nasza tożsamość.
Są jednak ludzie, a jest ich niemała liczba, którzy takich wspomnień nie mają, ponieważ kiedyś oddano ich do domów dziecka i w ten sposób obdarto z dobrych wspomnień z dzieciństwa,. obdarto z tożsamości, a ich rysunki i wspomnienia przedstawiają policjantów, jakąś butelkę po alkoholu, dom zamieniony w melinę, ojca z nożem goniącego za matką ... Późniejsze zdjęcia to fotografie grupowe z dziesiątkiem innych bezosobowych dzieci, bez żadnej bliskiej osoby, bez żadnego przyjaznego uśmiechu, żadnego ciepła. We wnętrzu dzieci, które przez dłuższy czas wychowują się w domu dziecka, lub w innej placówce, następują często nieodwracalne zmiany. Najpierw jest tylko płacz, żal i smutek, po nim następuje apatia i brak umiejętności prawidłowego ocenienia sytuacji, czy uczuć własnych i innych ludzi. Często końcem tego procesu staje się monotonne kiwanie, wyrywanie sobie włosów z głowy, samookaleczanie, uderzanie głową o ścianę. Są to dzieci ze zlodowaciałym sercem ... Osierocone dzieci wychowywane w placówkach odgrywają niekorzystne dla swojego rozwoju, specyficzne role społeczne. Rolę obiektu współczucia, rolę osoby pokrzywdzonej prowadzącą do postawy roszczeniowej, rolę ciężaru społecznego i rolę osoby przegranej. W tę ostatnią rolę osierocone dzieci wchodzą niepostrzeżenie, co wiąże się z różnego rodzaju uwagami: "to ten bachor z domu dziecka", "z ciebie i tak nic dobrego nie wyrośnie", "będziesz taki sam jak twoi rodzice, a twoje dzieci oddasz do domu dziecka", "to nie dla ciebie".
To są dość częste wypowiedzi osób zajmujących się osieroconymi dziećmi. W konsekwencji kształtuje się u nich postawa psychiczna, którą określam jako "syndrom spadłego liścia"; czują się Zbędne, niepotrzebne, popychane przez los.
Celem rodzicielskiego wychowania jest, aby szczęśliwe dzieciństwo stało się fundamentem dla zdrowej fizycznie i emocjonalnie przyszłości dziecka. Zdrowy, pełen ciepła dom rodzinny kształtuje w człowieku ufność, wiarę w siebie i w innych. Ludzie są otwarci i pełni ciepła, aż do późnej starości. Prawidłowe są też relacje względem Boga. Natomiast, gdy w domu panują niezdrowe relacje, gdy więź pomiędzy domownikami jest bardzo słaba, gdy rodzina jest patologiczną, albo gdy dziecko w ogóle nie ma domu rodzinnego - to w miejsce wiary i zaufania pojawia się niewiara i brak zaufania.
Proszenie kogoś o pomoc lub wsparcie emocjonalne przychodzi im z oporami; nie wierzą, że inni stawią się na ich wezwanie, uważają, że ludzie na ogół są źli, postrzegają innych w złym świetle, zamykają się przed ludźmi. Dlatego gdy podejmujemy się rodzicielstwa zastępczego musimy pamiętać, że cały ten fundament ufności jest w przysposobionym przez nas dziecku zburzony lub w ogóle nie zbudowany, że im starsze dziecko tym trudniej jest o zaufanie. I często upływa wiele lat zanim pojawią się pierwsze oznaki więzi, pojawi się wiara w siebie, zaufanie dla innych i prawdziwe zaufanie względem Boga.
Pewien ojciec zastępczy ze łzami w oczach mówił, że po ośmiu latach nie ma żadnej więzi pomiędzy nim, a 14 letnim synem. Jeżeli zastępczy rodzice posiadają biologiczne dzieci to powinni dołożyć wielu starań, aby z powodu nowych dzieci nie osłabły ich relacje z naturalnymi dziećmi i by poprzez ich pomysł bycia rodzicami zastępczymi nie skończyło się szczęśliwe dzieciństwo dla ich biologicznych dzieci. Bardzo często zdarza się tak, że po przyjęciu dziecka ujawniają się słabe strony naszego charakteru, co może być przyczyną kryzysu w rodzinie. Dlatego rodzina zastępcza otwierająca swój dom przed dzieckiem musi liczyć się z ryzykiem zachwiania dotychczasowej równowagi w niej panującej. Im większy stopień demoralizacji i więcej złych nawyków, tym większe ryzyko osłabienia więzi w rodzinie.
Piszę o tych zagrożeniach nie po to, aby zniechęcić, ale aby pokazać złożoność tematu i nadać rodzinom zastępczym tytuł, obecnie w Polsce nie używany, terapeutycznych rodzin zastępczych. Pomimo trudności, które pojawiają się przed rodzicami zastępczymi, warto jest zainwestować swój czas, zdrowie i siły, nierzadko też pieniądze, aby uratować czyjeś życie. Jak miło, kiedy po latach można spojrzeć w oczy naszego dziecka i z dumą pomyśleć, że się zyskało wspaniałego syna czy córkę. Jak miło zobaczyć pierwszy naturalny uśmiech, niewymuszoną czułość, usłyszeć pierwsze dziękuję, proszę i przepraszam. Praca z dziećmi w rodzinie zastępczej nie jest dla chrześcijan ewangelizacją, która przynosi natychmiastowe efekty, na owoce działania miłości Bożej trzeba czekać latami, ale one są i im trudniej wypielęgnowane tym większa nasza wdzięczność dla Boga. Irytują mnie media, które dla zyskania czytelników przekazują dramaty i tragedie nieudanych rodzin zastępczych i adopcyjnych. Z drugiej zaś strony te rodziny, którym się udało wychować wspaniałych ludzi, nie chcą się chwalić i obnosić swoją dobrocią, a szkoda bo poprzez opowiadanie o swojej pracy staliby się zachętą dla innych i przeciwwagą dla negatywnych relacji o nieudanych rodzinach.
Warto w tym miejscu, podać kilka charakterystycznych przykładów zachowań dzieci trafiających z placówek do rodzin zastępczych.
Kiedy dziecko - mówi mama zastępcza - uderzy się to z płaczem biegnie do swoich rodziców. Jedna dziewczynka. spadła z metalowych schodów i wyjąc z bólu wyciągnęła rączki i pobiegła przytulić się do drzewa. Zauważyliśmy, że łatwiej jest jej przytulać się do zimnej ściany czy wykładziny i mówić czułe słówka do misia niż do któregoś z nas. Jeżeli chodzi o słowa to często są one nieznane bądź mają inny wymiar. Np. bądź grzeczny znaczyło idź ukradnij dla taty papierosy lub napij się z nami wódki.
Kiedy w miejsce dość ubogiego języka, pełnego przekleństw i złości, pojawia się język miłości i chęć do dialogu, dziecko gubi się i zaczyna dążyć do tego, abyśmy posługiwali się znanym mu językiem i żyli znanym mu stylem życia.
Sporym zaskoczeniem dla rodziców adopcyjnych było, gdy ośmioletni chłopiec poprosił o lanie, ale takie żeby wszędzie go bolało. U dzieci, które są maltretowane w swoich domach, pojawia się głód dostawania, kiedy pojawiają się w rodzinie zastępczej, robią wszystko, aby sprowokować lanie. Zbudzone jakimś nocnym koszmarem dziecko w rozpaczy odgania opiekunów. W placówce, by mieć coś własnego, np. zabawkę, trzeba ją ukrywać przed innymi. Zabierany na święta malec przynosi zabawkę i - choć nikogo nie ma w domu - mówi popilnuj mi, by mi nikt jej nie zabrał.
Dzieci, które doświadczyły głodu, często kradną jedzenie i potajemnie je potem jedzą - np. w łazience. Rodzice zastępczy mówią: obawiamy się chodzić do znajomych, bo nasze dzieci sprawiają wrażenie, że je głodzimy, jedzą wszystko bez umiaru.
Jest też w niektórych tych dzieciach spora demoralizacja. Zresztą wynoszą one z patologicznej rodziny lub z domu dziecka nieodpartą potrzebę opowiadania innym o swoim złym losie. Dlatego chętnie będą opowiadać werbalnie lub za pomocą gestów, że dostały klapsa, że nie mogą jeść słodyczy bez ograniczeń, że zastępcza mama krzyczała na nie. Kradną, kłamią, dokonują samookaleczeń, chcą być bite tylko po to, by pani w szkole pomyślała, że to rodzice, by wzbudzić uczucie litości. Z zemsty potrafią złośliwie zniszczyć przedmioty należące do rodziców zastępczych lub ich biologicznych dzieci. Bywa też tak, że gdy coś im nie pasuje, np. nie chcą uczyć się czytania albo pisania, pakują się i chcą wrócić do domu dziecka.
Jedna z dziewczynek po okazaniu oburzenia za drobne kradzieże i kłamstwa, otwiera drzwi na korytarz i planuje odejść do sąsiadów. Zatrzymana przez rodziców zastępczych mówi: "idę do sąsiadów, bo będzie mi tam lepiej".
Po pobycie w placówkach, szczególnie w pogotowiach opiekuńczych, małe dziewczynki są rozbudzone seksualnie, co dla wielu rodziców zastępczych może prowadzić do trudnych do zaakceptowania zachowań i radzenia sobie z nimi. Jest jeszcze coś takiego, co nazwałbym chemią ciała. Zauważyliśmy, że niektóre z dzieci z chorobą sierocą wydzielają specyficzny, mocno nieprzyjemny zapach, wywołany poczuciem zagrożenia, braku miłości i odrzucenia. Dorosły już wychowanek - mówi dyrektor domu dziecka - po otrzymania mieszkania, pokoju z kuchnią, postanawia wybić sobie okienko podawcze, bo przecież przez całe życie odbierał jedzenie z okienka.
To są stereotypy rodem z patologicznych rodzin i domów dziecka. Jakże ciężko je zmienić, im starsze dziecko tym trudniej, to też są powody, dla których 60% bezdomnych w Polsce to byli wychowankowie placówek.
Obecnie w Polsce toczy się batalia o nowy model opieki całkowitej. Ścierają się wpływy amerykańskie z modelem szwedzkim, holenderskim czy brytyjskim. Tworzą się koalicje promujące rodzinne domy dziecka jako placówki, i koalicje broniące domów dziecka i pracowników istniejących placówek. Jest też w naszej Archidiecezji Katowickiej prężnie działające Stowarzyszenie Rodzin Katolickich zamierzające propagować rozwój całej sieci rodzin zastępczych terapeutycznych, resocjalizacyjnych, krótko i długoterminowych, hospicyjnych i małych rodzinnych pogotowi opiekuńczych dla dzieci.
Dziecko nie jest odpowiedzialne za to, jakim jest, nawet jeżeli jest na samym dnie demoralizacji, co więcej - dla dziecka jest jeszcze szansa na zmianę złych przyzwyczajeń. Niech więc rodzicielstwo zastępcze stanie się dla rodzin zastępczych wyzwaniem, powołaniem, chrześcijańską misją, a dla wierzących i duszpasterzy elementem szczególnej troski i modlitwy. Niech przyjdzie wiosna, niech w zamian opadłych liści pojawią się - tak upragnione - chętne do życia, zielone listki.

ks. dr Marian Wandrasz

do spisu treści
 


 

Pszczelarstwo w Czernicy i okolicy

W numerze 3/35 miesięcznika "Znak Pokoju" opisałem moje pierwsze czynności w hodowli pszczół i zakończyłem zachętą aby jak najwięcej ludzi kupowała życiodajny produkt, jakim jest miód. Obecnie chciałbym wspomnieć o pozostałych produktach wytwarzanych przez pszczoły.
Twierdzenie pani doktor o wyleczeniu mnie przez pszczoły z choroby reumatycznej okazało się jak najbardziej prawdziwe. Chociaż minęło już 50 lat od rozpoczęcia pracy z pszczołami, zapalenie stawów nigdy już nie wróciło, a miałem przypadki, że chorzy na reumatyzm przychodzili regularnie do mnie, aby przykładać pszczoły do bolącego miejsca i pszczoły ich w to miejsce żądliły. Chciałbym tu jeszcze dodać jeden fakt z wyleczenia przez pszczoły chorego na reumatyzm. Byliśmy na wycieczce w Głubczycach gdzie prezes tamtejszego Koła Pszczelarzy zanim rozpoczął hodowlę pszczół był kaleką, jeżdżącym na wózku inwalidzkim. Żaden z lekarzy nie dawał mu nadziei, że będzie chodził o własnych nogach. Wtedy przyszedł do niego pewien starszy pszczelarz, który zaproponował mu leczenie żądleniem pszczół. Po kilkutygodniowych żądleniach pan prezes przyszedł do swojego lekarza i stanął przed nim na własnych nogach. Lekarz nie mógł uwierzyć że coś takiego mogło nastąpić i oświadczył, że o takim leczeniu jeszcze nie słyszał.
Kiedy w latach 1973-74 uczęszczałem na kurs mistrzowski do Katowic chodził z nami pewien lekarz z Orzesza. Opowiadał nam, że kiedy rozpoczynał praktykę lekarską w roku 1930 do medycyny wprowadzano najnowsze leki chemiczne, gdyż leczenie odbywało się szybciej, teraz kiedy kończy 40 letnią praktykę do leczenia wracają zioła i inne leki pochodzenia naturalnego. Jeżeli chodzi o produkty pszczele to mają one szerokie zastosowanie, a szczególnie jad, oraz kit pszczeli, zwany propolisem. Propolis leczy różne rany. Leczy również schorzenia gardła i żołądka, gdyż jest naturalnym antybiotykiem, potwierdza to fakt, że pszczoły kitem pszczelim każdorazowo dezynfekują wszystkie komórki z których wylęgły się pszczoły. Podstawowymi składnikami kitu pszczelego są lepkie substancje żywiczne zbierane przez robotnice z pączków niektórych gatunków drzew. Propolis charakteryzuje się przyjemnym zapachem i mniejszą lub większą lepkością. Barwa jego bywa różna, od brunatnej, zielonkawej aż do pomarańczowej i niemal czerwonej. Największe ilości propolisu wykorzystują pszczoły do uszczelniania gniazda, wypełniają nim wszelkie szczeliny zbyt wąskie, by mogły im służyć za miejsce przejścia, a także powlekają nim inne części wyposażenia ula.
Jeżeli chodzi zaś o materiał, którego cienką warstwą powlekane są wnętrza oczyszczonych komórek to według niektórych autorów nie zawierają wosków lecz przypuszczalnie domieszkę substancji balsamiczno-oleistej.
Kit pszczeli zdobywany jest przez pszczoły w małych ilościach i zebranie go wymaga bardzo dużo pracy. Propolis rozpuszczany jest w 96% spirytusie i w użyciu domowym dawkowany od 5 do 20 kropli po czym należy zrobić 14 dniową przerwę.

Franciszek Kowalski

do spisu treści
 


 

Dziyń Dziecka

-Ty Frida dzisio je piyrszego
-No wiym, a co?
-Mosz co do tego naszego?
-Nic ni mom, nic żech nie kupiyła.
-Coś ty dobrego narobiyła ...
-No Józek na śmierć żech zapomniała
-Tyn nasz bajtel powiy żeś mu na Dziyń Dziecka nic nie dała

Józek i Frida tak się domawiali aż prziszoł wieczor, a oni bajtlowi ani nie powinszowali. Na drugi dziyń bajtel stowo i do swoich rodziców godo:

-Czy wiycie co wczoraj było? Nic żeście mi nie dali, ani nie powinszowali.
-Wczora był Dziyń Dziecka, my dobrze o tym wiymy, ale my ci synku cały czas pszajymy.

A. K.

do spisu treści
 


 

Święty Antoni

Św.. Antoni urodził się ok. roku 1195 w Lizbonie, stolicy Portugalii. Na Chrzcie świętym otrzymał imię Ferdynand. Według podania jego rodzicami byli Marcin i Maria Boglioni. Pomiędzy 15 a 20 rokiem życia wstąpił do Kanoników Regularnych Sw. Augustyna, którzy mieli swój klasztor na przedmieściu Lizbony. Tam był dwa lata, po czym przeniósł się do klasztoru w Coimbrze, które to, miasto obok Lizbony, było drugim ośrodkiem życia religijnego i kulturalnego kraju. W roku 1219 otrzymał święcenia kapłańskie.
W rok potem (1220) Ferdynand był świadkiem pogrzebu, jaki Coimbra wystawiła pięciu franciszkanom, zamordowanym przez mahometan w Maroko. Z tej okazji po raz pierwszy zapoznał się nasz Święty z duchowymi synami św. Franciszka z Asyżu i natychmiast wstąpił do nich w Olivanez, gdzie osiedlili się przy kościółku Św. Antoniego Pustelnika. Święty z tej okazji zmienił swoje imię na Antoni.

Zakon Braci Mniejszych powstał w roku 1209. Św. Antoni, zapalony duchem męczeńskiej ofiary, postanowił udać się do Afryki, by w Maroku oddać swoje życie dla Chrystusa. Jednak inne były plany Boże. Święty śmiertelnie zachorował i musiał wracać do ojczyzny. Zastała go jednak na Morzu Śródziemnym burza i zapędziła jego statek na Sycylię. Właśnie w roku 1221 odbywała się w Asyżu kapituła generalna nowego zakonu. Święty udał się tam i spotkał się ze św. Franciszkiem (zm. 1226). Po skończonej kapitule oddał się pod władzę brata Gracjana, prowincjała Emilii i Romanii, który mu wyznaczył erem w Montepaolo w pobliżu Forli. Czas wykorzystał na pogłębienie w sobie życia wewnętrznego i dla swoich studiów. Ze szczególnym zamiłowaniem zagłębiał się w Pismo Święte. Równocześnie udzielał się z pomocą duszpasterską i kaznodziejską. Sława jego kazań dotarła niebawem do brata Eliasza, następcy św. Franciszka. Ten ustanowił św. Antoniego generalnym kaznodzieją zakonu. Odtąd Święty przemierzał miasta i wioski, nawołując do poprawy życia i do pokuty. Kiedy powrócił do Italii, na kapitule generalnej został wybrany ministrem (prowincjałem) Emilii i Mediolanu. W roku 1230 na kapitule generalnej św. Antoni zrzekł się urzędu prowincjała (ministra) i udał się do Padwy. Był zupełnie wycieńczony. Nadto zachorował na wodną puchlinę. Opadając z sił, zatrzymał się w klasztorku w Arcella, gdzie przy śpiewie: "O gloriosa Virginum" wieczorem w piątek, 13 czerwca 1231 roku, oddał Bogu ducha mając zaledwie 36 lat.

W Polsce imię św. Antoniego należy do najpopularniejszych i najczęściej spotykanych. Czasem nadawane jest ono również niewiastom. W Ojczyźnie naszej wystawiono ku jego czci ok. 250 świątyń, a trzy razy tyle parafii obchodzi dzień jego święta jako odpustowy. Nie ma chyba kościoła w Polsce bez jego ołtarza, czy choćby figury. Osobliwością być może jedyną w świecie jest kaplica Św. Antoniego, wykuta w soli w Wieliczce, jak też figura Świętego rzeźbiona w konkrecji ołowianej w kościele w Dworkowicach pod Kielcami. W bazylice padewskiej jest wśród dziewięciu gotyckich kaplic jako czwarta w szeregu kaplica polska pod wezwaniem Św. Stanisława Biskupa, a w niej pamiątkowe tablice i nagrobki sławnych Polaków, którzy w Padwie studiowali. Ma także Święty swoje sanktuaria w Polsce, kiedyś bardzo licznie nawiedzane, jak np. w Warszawie, w Łagiewnikach koło Łodzi, w Radecznicy, w Lublinie, w Przeworsku, w Gołonogu (diecezja częstochowska) i w Koziegłówkach koło Zawiercia. W kościele Św. Antoniego na Czerniakowie ściany świątyni zdobią freski, przedstawiające życie św. Antoniego w kilkudziesięciu scenach. Z dniem św. Antoniego są związane w Polsce także różne przysłowia, jak np. "Na św. Antoni pierwsza jagódka zapłoni". Topografia polska zna ponad 198 miejscowości, które wywodzą swoją nazwę od imienia św. Antoniego.

do spisu treści
 


 

Szczęść Boże

Nazywam się Czesław Tomaszek. W tym roku, 11 maja zostałem wyświęcony na kapłana. Ale już od ponad roku, odbywałem praktykę duszpasterską w parafii na Orłowcu. Kilka miesięcy temu, w Wielkim Poście, w każdy piątek, głosiłem w waszej parafii kazania pasyjne.

Teraz wasz Ksiądz Proboszcz zaprosił mnie, abym w niedzielę 16 czerwca, wygłosił do was kazanie po każdej Mszy św. udzielał specjalnego błogosławieństwa prymicyjnego. Bardzo się cieszę, że Pan Bóg, na początku mojej drogi kapłańskiej prowadzi mnie przez Czernicę. Tak więc już od soboty - 15 czerwca - od wieczornej Mszy św. będę gościł w waszej parafii. Wraz z błogosławieństwem, każdy z was otrzyma pamiątkowy obrazek. Za ofiary złożone przez was, podczas błogosławieństwa prymicyjnego, składam serdeczne Bóg zapłać! Polecam się waszej modlitwie, abym zawsze był dobrym kapłanem.

Z serca błogosławi
Ks. Czesław Tomaszek

do spisu treści
 


 

Majówka

Na początku maja na terenie Ośrodka Kultury "Zameczek" dzieci ze Świetlicy Profilaktyczno-Integracyjnej wzięły udział w majówce. Impreza była udana, pogoda piękna, a i humory wszystkim dopisywały. Były wspólne zabawy i ognisko z pieczeniem kiełbasy, które udało się dzięki uprzejmości naszych sponsorów:
Anny i Józefa Kubek, Małgorzaty i Jana Rataj oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich. W imieniu bardzo zadowolonych dzieci serdecznie dziękuję.

 
 

Małgorzata Wita

do spisu treści
 


 

Pasje jego życia

Przechodząc ulicą koło domu pana Alojzego można zachwycać się rozmową gołębi - ich miłym gruchaniem. Trzeba je doskonale znać i kochać, żeby móc z takim zamiłowaniem i tak dużo o nich opowiadać jak nasz rozmówca. Gołębie są to ptaki od najdawniejszych lat związane z człowiekiem. Symbolizują spryt, dobro, łagodność i pokój. Dziś może nie mają już takiej popularności na jaką zasługują. Dawno dawno temu wykorzystywano gołębie do przesyłania pilnych wiadomości pocztowych, ponieważ są bardzo inteligentne. Zapamiętując swój gołębnik wracają doń z najdalszych odległości. Praca przy gołębiach wymaga wiele poświęceń, czasu mnóstwa wiedzy o ich karmieniu, chorobach i rozmnażaniu. Wiadomo jednak, że każdy z nas ma jakieś zainteresowania, jedni zbierają znaczki pocztowe, inni hodują rybki akwariowe, jeszcze inni oddali się bezgranicznie gołębiom. Przygoda pana Alojzego ze swymi sympatycznymi stworzonkami zaczęła się już we wczesnym dzieciństwie. Pierwsze gołębie kupił mu ojciec na jego prośbę. W hodowli bardzo dzielnie pomagała mu żona zwłaszcza wtedy gdy pracował na kopalni. Cała rodzina wspierała go i była dumna z każdego udanego lotu i wspaniałych wyników jakie przynosiły i nadal przynoszą naszemu przodownikowi jego podopieczni.

W mieszkaniu pana Koźlika jest mnóstwo przepięknych ręcznie malowanych dyplomów i lśniących pucharów. Warto było posłuchać jego opowieści o życiu gołębi. Jakie są mądre, oddane i wierne. Hodowca po obserwacji dobiera je w pary, żeby wyniki były jak najlepsze. W ciągu roku odbywa się około 14 lotów, a u gołębi młodszych około 6. Do lotów trzeba je odpowiednio przygotować, karmić i pielęgnować. Teraz w erze komputeryzacji jest dużo wygodniej monitorować lot gołębia do rodzinnego gniazda. W tym celu zakłada się gumową obrączkę na nogę gołębia, a po przylocie niezwłocznie ją zdejmuje i udaje się z nią do tzw. zegara. Hodowcy gołębi pocztowych zrzeszają się w grupy. Sekcja Czernica powstała w 1952 roku i ciągle się rozwija. Co roku na Górę Św. Anny zjeżdżają się hodowcy z całej Polski na uroczystą Mszę Św. w ich intencji. Z opowiadań pana Alojzego wynika, iż nasi hodowcy są wdzięczni Wikaremu za figurę ich patrona umieszczoną w przepięknej gablotce tuż obok Matki Boskiej, w Grocie. Drugą równie ważną pasją pana Alojzego są pszczoły. Pracy z nimi jest mniej. Zimę przesypiają. Ich życie jest bardzo interesujące i ciekawe. Wśród nich są: robotnice, matki i trutnie. Każde z nich ma określony cel i funkcję do spełnienia, by praca w ulu wrzała. Karmią się nektarem, pyłkami kwiatów z drzew i roślin, zapylając je przy tym. Na zimę karmi się je cukrem, aby przeżyły do następnego lata. Nektar przerabiają na słodki pachnący miód. Są niezmiernie pożyteczne, pracowite, chociaż potrafią boleśnie użądlić. Szkoda tylko że my tak mało wiemy o wartościach zdrowotnych miodu i jego pochodnych. Ciekawe jest to jak pan Koźlik te swoje upodobania łączy. Jak znajduje czas i siły żeby z taką pasją niestrudzenie dbać o swoje hobby, które wymaga systematycznej i pracochłonnej opieki.

Święty Franciszku, który zaszczycasz naszą Czernicką Parafię, dajesz wzór miłości, dobroci i pokory, módl się za nami, a naszym hodowcom bezustannie błogosław.

Krystyna Mandrysz, Grażyna Gunia

do spisu treści
 


 

Ocalić od zapomnienia

Nasze miejscowości Czernicę i Łuków zamieszkują w głównej mierze ludzie żyjący w tradycyjnych, wielopokoleniowych rodzinach śląskich. Dzieci wychowują się i dorastają w otoczeniu rodziców, dziadków, a czasami i pradziadków. Uczą się w naturalnym środowisku szacunku, przywiązania i okazywania troski wobec najbliższych. Dziecko poznaje potrzeby innych, uczy się reagować na drugiego człowieka, poznaje dorobek i pracę wielu pokoleń rodziny. Szczególnie ważną rolę odgrywają w wychowaniu najmłodszych dziadkowie. Jest to nie tylko pomoc w czasie pracy zarobkowej rodziców, ale to również przekazywanie wiadomości, umiejętności które posiedli.

Pracując w przedszkolu bardzo często zwracam się z prośbą do seniorów naszych miejscowości. Chodzi nie tylko o tradycyjne wizyty z okazji Dnia Babci i Dziadka, ale także spotkania z ciekawymi ludźmi. Czasami wybieramy się z dziećmi na spotkanie-wycieczkę, aby poznać niezwykłe miejsce, ciekawe zbiory lub hobby dziadka lub babci. Wiadomości tak zdobyte zostają na długo w dziecięcej pamięci. Dzieci rozpoznają poznane osoby, które traktują przyjacielsko i z serdecznością. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z odmową zorganizowania takiego zajęcia za co dziękuję wszystkim "przyjaciołom" przedszkolaków. Ileż to frajdy dała dzieciom wizyta u p. A. Koźlika, którego jedną z pasji jest hodowla pszczół. W bardzo dostępny i poglądowy sposób opowiedział dzieciom jak opiekować się pożytecznymi owadami, jak powstaje miód. Pokazał różne akcesoria potrzebne pszczelarzowi, a nawet poczęstował miodem. Wykazał przy tym prawdziwy talent gawędziarski, okazał dużo cierpliwości i wyrozumiałości wobec ruchliwych słuchaczy. Liczne pytania świadczyły o dużym zaangażowaniu i dociekliwości dzieci. Żadne obrazki, filmy, książki czy nawet najciekawsze opowiadania w przedszkolu nie dostarczyłyby tylu wrażeń intelektualnych czy emocjonalnych. Dziecko podpatrując świat ludzi dorosłych wykorzystuje doświadczenie w zabawie, aby dorosnąć do przyszłych ról.

Przygotowując się do Świąt Wielkanocnych zorganizowałam dla dzieci różne zajęcia z udziałem gości. Dzieci ozdabiały jajka pod fachowym okiem miejscowych twórców. Poznawały różne techniki robienia pisanek. Te prawdziwe dzieła plastyczne wzbogacone pracami nadesłanymi przez innych rodziców ozdabiały stół w przedsionku placówki. Gromadziły się tam nie tylko dzieci aby podziwiać pisanki, ale bardzo często zatrzymywali się tam rodzice i opiekunowie. Dodatkową ¬atrakcją była wizyta p. Porwoła z Łukowa, który na oczach dzieci wykonał koszyk z prawdziwej wikliny. W naszej okolicy trudno znaleźć osoby posiadające takie umiejętności. Biorąc pod uwagę fascynacje wyrobami z wikliny, dążenia ekologiczne współczesnych ludzi, była to dla dzieci bardzo ważne wydarzenie. Jak zauważył nasz gość nikt z młodych nie zainteresował się tym rzemiosłem i choć posiada wnuki nie ma komu przekazać swojej pasji. Dzieci przedszkolne mogły na własne oczy zobaczyć, jak powstaje tradycyjny koszyczek, z czego jest wykonany i ile pracy i czasu potrzeba, aby zaistniał. Po tej poglądowej lekcji dzieci dostrzegają w najbliższym otoczeniu różne przedmioty z wikliny, ich piękno i urok.

Dziękuję wszystkim, którzy odnoszą się z dużą serdecznością, cierpliwością do naszych odwiedzin i zaproszeń. Te dwa przykłady mają pokazać, jak ważne jest przekazywanie wiadomości i doświadczeń najmłodszym, kultywowanie tradycji miejscowych, aby ocalić od zapomnienia.

 
 
 

Nauczycielka przedszkola Elżbieta Tulec

do spisu treści
 


 

Z działalności Ośrodka Kultury

Działalność Ośrodka Kultury za pięć miesięcy roku 2002 przedstawia się następująco. W styczniu odbywały się zabawy karnawałowe, a wśród nich bal lekarzy i bal charytatywny. 28 stycznia odbył się popis Ogniska Muzycznego. W świątecznym nastroju zostało zorganizowane 29 stycznia Spotkanie Kolędowe Seniorów. Wszystkich gości poczęstowało tradycyjnym kołaczem, kawą i lampką szampana, dzieci przygotowały Jasełka. 1 lutego miał miejsce Wieczór Kolęd, na którym wystąpił zespół AD LIBITUM.
9 lutego odbyła się zabawa powiatowa, zaś 10 lutego spotkanie karnawałowe emerytów. 19 lutego zorganizowano spotkanie z przedsiębiorcami, natomiast 27 lutego Ośrodek przygotował spotkanie z przedszkolakami. Dzieci bawiły się przy dyskotekowej muzyce, mogły zjeść słodkie ciastka. Wszystkie zostały obdarowane drobnymi upominkami. 7 i 8 marca zorganizowano kiermasz odzieży, obuwia i AGD, na który również zapraszamy w czerwcu. 17 marca gościliśmy w naszym Ośrodku ojców Franciszkanów z Katowic Panewnik którzy wystawili sztukę "Męka i Zmartwychwstanie Jezusa". 26 kwietnia Ośrodek zorganizował dyskotekę "półmetkową" dla gimnazjalistów naszej Gminy. Maj to miesiąc Pierwszych Komunii. Przez cały czas odbywały się spotkania różnych organizacji: KGW, Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, Rycerstwa Niepokalanej, Pszczelarzy, Emerytów. 1 czerwca Ośrodek Kultury organizuje obchody Dnia Czernicy i Dnia Dziecka. Chciałabym już teraz podziękować tym, którzy choćby w najmniejszym stopniu przyczynili się do zorganizowania tej imprezy.

Danuta Trzeciok

do spisu treści