RZYMSKOKATOLICKA PARAFIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
KRÓLOWEJ POLSKI w CZERNICY
__________________________________________________________________________________________________________________

Artykuły archiwalne Znaku Pokoju  -  042/2002  /  listopad

 
 

Kliknij w miniaturę okładki, aby przejść do dużego formatu


Spis streści:

- Refleksja listopadowa

- Miłuj bliźniego jak siebie samego
- Chcę pomóc
- Z Czernicy na Filipiny
- Rozmowa na cmentarzu
- Och, jak krótkie jest życie

- Jubileusz
- Z radością do AquaParku w Tarnowskich Górach
- Stypendium roku szkolnego 2002-2003
- Dobro - co to takiego
- Śpieszmy się kochać ludzi...
 

 

Refleksja listopadowa

Listopad kojarzy się nam z jesienią. Można ją już odczuć dzień po dniu zmianą pogody, złym samopoczuciem, szumem wiatrów, które wieją między polami. Jesień przypomina nam, że wszystko co żyje, a także pory roku wiosna, lato, zima muszą kiedyś odejść, by po krótkotrwałej przerwie począć się od nowa. Jednak nadzieją jest to, że nie wszystko kończy się z odejściem człowieka. W pierwszym dniu miesiąca przypada uroczystość Wszystkich Świętych, tych, którzy już za swojego życia przygotowali się duchowo, a za swoje dobre uczynki po śmierci otrzymali życie wieczne. W drugim dniu przypada Dzień Zaduszny. Te dwa święta kierują nasze kroki i myśli ku cmentarzu, by uczcić naszych najbliższych zmarłych zapalając znicze. W tym dniu Kościół wspomina dusze cierpiące w czyśćcu, które dzięki modlitwie żyjących oczekują wybawienia za swoje grzechy.
W dawnych czasach wierzono, że dusze zmarłych o zmroku wychodzą z grobów, a o północy gromadzą się w kościele, modląc się o swoje zbawienie, krążą po opłotkach, zaglądają do chat, gdzie kiedyś mieszkały. Stąd wzięło się powiedzenie "Na Zaduszki przychodzą z tamtego świata duszki". Po tym rozważaniu można pomyśleć o rzeczach ostatecznych, o naszym przemijaniu, śmierci i życiu po niej. A kiedy w te dni będziemy stać przy grobach naszych najbliższych, być może będą się nam nasuwać niepokojące myśli: "Kiedy ja się tutaj znajdę, bo przecież też muszę umrzeć". Jakże nam trudno pojąć tę myśl o śmierci, gdyż nieunikniona śmierć dosięgnie każdego. A my często zapominamy, że śmierć to jeden z etapów bytowania, bo przecież nasze życie jest próbą wiary, nadziei i mił6ści, która jest silniejsza niż śmierć. Nasze serca bogate w nasze zasługi pozostaną przy nas, by świadczyć przed Bogiem, że nie zmarnowaliśmy życia tu, na Ziemi. Wszyscy, bez wyjątku, jesteśmy pielgrzymami na tej ziemi do domu Ojca, gdzie przygotowane jest dla nas życie wieczne. Cmentarze, krzyże wskazują nam kierunek naszej drogi ku niebu. Znicze, które zapalamy na grobach naszych bliskich zmarłych są symbolem wiecznego życia. A więc stojąc wśród cmentarnych mogił i przeżywając tę wędrówkę na ziemi mamy nadzieję, że kiedyś przyjdzie czas żegnać ziemską ojczyznę, a witać ojczyznę wielkiej radości w niebie.

Parafianka

do spisu treści
 


 

Miłuj bliźniego jak siebie samego

Każdy człowiek, potrzebuje wsparcia drugiego człowieka. W chwili załamania może liczyć na pomoc najbliższych, wsparcie duchowe, pocieszenie i nadzieję.
Cierpimy na różne sposoby. Jedni cierpią na skute prześladowania, niezrozumienia, lekceważenia, inni znów z głodu i niedostatku. Człowiek nie tylko doświadcza i dostępuje miłosierdzia, ale także jest powołany do tego, aby wobec innych być miłosiernym, nieść pomoc, dzielić się z drugimi darami, czyli być bogatym w miłosierdzie. Uczynki• miłosierdzia to: czyn, słowo, modlitwa. W tych trzech uczynkach niezbitym dowodem jest miłość bliźniego. Nie można być obojętnym na los człowieka, przechodzić i nie zatrzymać się lub wzruszyć ramionami. Trzeba każdemu okazać podstawy ofiarnej miłości i miłosierdzia, a to rozbudzi w nim nadzieję, uwierzy w siebie. Wtedy się nie załamie, a oparcie będzie miał w wierze, modlitwie i nadziei. Gdyż nadzieja podbuduje, a wiara wzmocni na duchu i zmobilizuje. Miłosierdzie to nie tylko dzielenie się darami z głodującymi i potrzebującymi pomocy, lecz oddanie siebie innym. Można poświęcić się opiece chorym z troską, ofiarnością i dobrem. Największym dobrem człowieka jest czynienie miłosierdzia dla drugiego. A liczne uczynki świadczą o naśladowaniu życia według wskazań miłosiernego Pana Jezusa. Czyniąc dobro z powołania i miłosierdzia dla chorych, poświęcają swoje życie siostry zakonne i misjonarze. Tak więc w tygodniu miłosierdzia idźmy i my za przykładem innych.

Jeśli nie będziesz obojętny na los drugiego
To dostąpisz miłosierdzia swojego,
Wesprzesz na duchu, pocieszysz w chorobie,
Podzielisz się z potrzebującym, biednym pomożesz,
Bo na tych uczynkach buduje się miłosierdzie Boże.
Te liczne uczynki będą szczególnie świadczyć o tobie
Dla bliźnich kierowałeś się poświęceniem, miłością i dobrem.

Każdemu potrzebne jest wsparcie drugiego,
A wtedy można dotrzeć w głąb duszy jego,
Gdy ogarnie cię ból i cierpienie nie rozpaczaj,
A w chwilach załamania do Boga w modlitwie się zwracaj
On okaże ci swoje miłosierdzie, pomoże przetrwać
cierpienie i będzie miał cię w swojej opiece,
A w niebie przygotuje dla ciebie życie wieczne.

Parafianka

do spisu treści
 


 

Chcę pomóc

Prośba o: koszulki, podkoszulki, piżamy, spodnie (od 112 do 140) poduszki, pościel, firany, ręczniki, ciepłe czapki, szaliki, rękawice, papcie, ciepłe buty (rozmiar 27, 28, 30, 32) - dla rodziny z 4 dzieci.

kontakt przez redakcję albo przez parafię

Coraz rzadziej znajdujemy w otaczającym nas świecie coś co nas wzrusza, napawa optymizmem i nadzieją, daje siłę by zmierzyć się z narastającymi problemami. Obłuda, egoizm, chęć zysku ponad wszystko, zdają się być domeną "dzisiejszych ludzi".
Mamy więc okazję aby w naszej społeczności lokalnej okazać innym zrozumienie i chęć pomocy. Zachęcam do umieszczania w gazetce parafialnej ogłoszeń "Oddam, Przyjmę, Sprzedam, Odkupię". Często przechowujemy w domach niepotrzebne sprzęty, odzież w dobrym stanie, bo szkoda nam wyrzucić. Przekazując anonimowo konkretnej osobie wspomagamy ją w trudnej sytuacji. Bardzo trudno jest prosić o pomoc, a także ją przyjmować, ale coraz częściej stajemy wobec problemów materialnych, którym nie możemy sprostać.

Zainteresowanych prosimy o kontakt na Parafii.

do spisu treści
 


 

Z Czernicy na Filipiny

W dniach 10.08-18.08 na zaproszenie panów: Helmuta Heidy oraz Antonio H. Ozaity miałem przyjemność, przebywać wraz z żoną, w stolicy Filipin - Manili. Wyjazd związany był z uruchomieniem automatyki do dzwonów, które przez wyżej wymienione osoby zostały zamówione w odlewni Felczyńskich z Przemyśla.

Cała przygoda rozpoczęła się na lotnisku we Frankfurcie, gdzie 9.08 punktualnie o godz.15.15 samolotem Airbus Emirackich Linii Lotniczych wylecieliśmy via Dubai do Manili. Po trwającym blisko 6 godzin, dość spokojnym locie o godzinie 23.15 czasu miejscowego, naszym oczom ukazał się przepiękny widok rozświetlonego niczym Las Vegas Dubaju.
Na samym lotnisku przekonałem się, co znaczy bogactwo tego arabskiego kraju.

Wnętrze lotniska w Dubaju

Przepięknie urządzone i wykończone wnętrza, sterylna wręcz czystość, niezliczone ozdoby, palmy rosnące wewnątrz portu lotniczego - to wszystko naprawdę zapierało dech w piersiach. Najciekawsze jednak wrażenia dopiero na nas czekały. Po odprawie celnej i wypełnieniu formalności wizowych wyszliśmy na zewnątrz, by udać się na kilkugodzinny odpoczynek do hotelu. I w tym momencie nastąpił szok. Ogromne ciepło ok. 40 o C i jeszcze większa wilgotność powietrza - kilkadziesiąt procent wprawiły nas w osłupienie. Pot zaczął spływać po całym ciele, trudno było oddychać, a przecież była już bardzo późna pora - około 24.00. Wybawieniem okazał się dopiero klimatyzowany bus, który odwiózł nas do hotelu.

Po odświeżeniu i kilkugodzinnym śnie, pojechaliśmy z powrotem na lotnisko, gdzie bez większych problemów wystartowaliśmy o godzinie 8.00, również Airbusem, do Manili. O godzinie 20.00 czasu lokalnego nasz samolot wylądował wreszcie na filipińskiej ziemi. Po odprawie celnej i formalnościach wizowych mogliśmy opuścić lotnisko. Na zewnątrz już czekał na nas nasz przewodnik pan Wojtek Kasprzyk - Polak, od 8 lat pracujący na Filipinach w przemyśle energetycznym. Ponieważ w czasie naszej wizyty panowała pora deszczowa, temperatura spadła do 28 o C. Podróż do hotelu oddalonego od lotniska o 10 km zajęła nam 3 godziny, gdyż ze względu na padający deszcz parę ulic zostało kompletnie zalanych i potworzyły się gigantyczne korki.

To co od razu rzuciło mi się w oczy, kiedy patrzyłem zza okna samochodu, to ogromne kontrasty społeczne. Z jednej strony bogate dzielnice willowe, a z drugiej strony potwornie wyglądające, brudne i obskurne slumsy z tłoczącymi się w nich ludźmi. Ponieważ była akurat sobota, więc można było bez przeszkód wypocząć po trudach podróży.

W tle slumsy nad rzeką

Następnego dnia, po południu, wraz z naszym przewodnikiem pojechaliśmy zobaczyć dzwonnicę. Kościół usytuowany był w sercu bardzo bogatej dzielnicy, otoczonej wysokim murem i strzegącymi go uzbrojonymi strażnikami. Zresztą, jak się dowiedziałem później, w innych dzielnicach jest podobnie. Dzwonnica wyglądała tyleż imponująco, co niebezpiecznie. Dzwony zawieszone były na wysokości 13 m, a prowadziła do nich wąska drabina zamocowana na ścianie. Ale tym się na razie specjalnie nie przejmowałem. Ponieważ była niedziela, wszyscy udaliśmy się na nabożeństwo.

Kościół wraz z dzwonnicą

Liturgia mszy św., odprawianej w języku angielskim, była podobna do naszej, jednak zaskoczyło mnie co innego. Otóż w pewnym momencie rodzice zaczęli wyciągać, w trakcie mszy, dla swoich pociech posiłek. Były to kanapki, słodycze, owoce. To taki miejscowy zwyczaj. Cóż, do Boga można trafiać i przez żołądek. Poza tym wszyscy byli odświętnie ubrani, odpowiednio do świętego miejsca, bez zbędnej ekstrawagancji, panie używały wachlarzy, ze względu na panujący upał. Następnie pojechaliśmy do najstarszej części Manili, by obejrzeć forty obronne, pochodzące jeszcze z czasów powstania.

W poniedziałek o godzinie 9.00 w dobrym humorze i z nadzieją na szybkie zakończenie pracy pojawiłem się w kościele. Na miejscu czekały już na mnie wszystkie ekipy mające mi pomagać w moich pracach. Po dokładnych oględzinach okazało się, że nie wszystko da się tak łatwo zrobić. Ponieważ nie wiedzieć czemu, dzwony zawieszone zostały w odwrotnej kolejności - na samej górze największy, później średni, a na dole mały - trzeba było przygotować całkiem nowe elementy zamocowania napędów. W Polsce przygotowanie tych rzeczy zajęłoby kilka godzin. Ale nie tutaj. Dopiero teraz przekonałem się jaka jest specyfika pracy na Filipinach.

Przepiękny park i Katedra w Manili

Szef firmy zajmującej się mocowaniem dzwonów stwierdził, że najwcześniej może przygotować wszystko na czwartkowe popołudnie. W końcu po ponagleniach przystał na środę. Tak więc pozostały mi dwa wolne dni. We wtorek postanowiliśmy z żoną trochę się rozejrzeć po okolicy. W pobliżu naszego hotelu znajdował się jeden z największych marketów na świecie - Mega MalI. Na pięciu kondygnacjach znajdowało się tysiące sklepów, sklepików, kawiarni, salonów gier. Sala gimnastyczna, lodowisko, Multikino - to tylko niektóre atrakcje tego giganta. W Polsce o czymś takim możemy tylko pomarzyć. Przejście jednej tylko kondygnacji wzdłuż wszystkich sklepów, bez wchodzenia do ich środka, zajęło nam około godziny. Po trzech godzinach oglądania, trochę zmęczeni, mogliśmy na ostatnim piętrze marketu spokojnie spojrzeć, z przytulnej włoskiej restauracji, na zapadający zmrok nad Manilą.

Późnym rankiem następnego dnia, po śniadaniu pojechaliśmy do innego miejsca licznych zakupów - Green Hills. Jest to potężna wielokondygnacyjna hala, coś na wzór naszego targowiska, w której można kupić dosłownie wszystko. Począwszy od telefonu komórkowego, po prawdziwe perły hodowlane - specjalność Filipin. Po dokonaniu drobnych zakupów dla rodziny i znajomych mogliśmy spokojnie usiąść i posmakować kuchni filipińskiej. Generalnie podstawę tamtejszej kuchni stanowi ryż. Do tego dochodzi kurczak lub pieczeń wołowa przyrządzane w najrozmaitszy sposób (głównie podawane są jednak na słodko) oraz sałatka, w szczególności miejscowy specjał - sałatka z bambusa. Cała tajemnica tamtejszej kuchni tkwi jednak w sosach. Są tak wspaniale przyrządzone i przyprawione, że każdej potrawie nadają niepowtarzalny charakter. Wieczorem zaplanowaliśmy spotkanie z Elżbietą, żoną przedstawiciela handlowego firmy Simens na Filipinach, więc nadarzała się kolejna okazja smakowania miejscowych potraw, a i napojów.

W ogóle nasz przyjazd wprowadził spore ożywienie wśród miejscowej Polonii. Raz, że wszystkich Polaków jest tam około dziesięciu, dwa - nasza nietypowa praca budziła duże zainteresowanie. Dlatego też w czwartek spotkaliśmy się w nieoficjalnej "ambasadzie" polskiej w Manili - u Józefa Saracha byłego księdza, od 15 lat mieszkającego na Filipinach. Zebrali się tam wszyscy Polacy w tym czasie przebywający w Manili. W bardzo przyjemnej atmosferze, przy polskich potrawach - flaczkach, bigosie ... piwie bardzo miło spędziliśmy czas. Nim się obejrzeliśmy była 3.00 nad ranem i trzeba było wracać do hotelu. Muszę przyznać, że ludzie na Filipinach są bardzo mili, uprzejmi, a przede wszystkim dużo się śmieją, chociaż ich sytuacja jest nieporównywalnie gorsza od naszej. Każdego, kto uważa, że w Polsce jest mu źle, zapraszam na Filipiny. Szybko zmieni zdanie. Na każdym kroku spotykała nas ludzka życzliwość oraz ogromna gościnność. Generalnie Filipińczycy są ludźmi prostymi i tak starają się żyć, nie unoszą się pychą, a spotkałem osoby naprawdę wielkiego formatu i to zarówno pod względem finansowym jak i intelektualnym.

W piątek ponownie udałem się do kościoła, by wreszcie zakończyć prace przy dzwonach (od środy nie mogłem się na nikogo doczekać). Miejscowi fachowcy stwierdzili, że czegoś im jeszcze brakuje, a w ogóle jest kiepska pogoda do pracy i przyjdą jutro. Cóż został mi jeszcze jeden dzień, by wykonać swój plan. W sobotę rano tyle zaniepokojony, co zdesperowany udałem się do kościoła, by zakończyć prace. Nie bardzo do końca w to wierzyłem, ale co mi pozostało? O dziwo o 9.00 wszyscy ochoczo, chyba specjalnie przynagleni, ruszyli do pracy. Ja w tym czasie w zakrystii mogłem zainstalować całą automatykę oraz zegar sterujący, synchronizowany systemem satelitarnym. O godzinie 18.00 prace ślusarskie zostały zakończone.

Ostatnia regulacja

Na regulację nie pozostało wiele czasu, gdyż na Filipinach zmrok zapada o 19.00. Musiałem więc wejść na wieżę i spieszyć się przed zapadającymi ciemnościami. Na szczęście wszystko się udało i o godzinie 18.50 dzwony wydały swój przepiękny dźwięk. Mieszkańcy nie kryli swego wzruszenia i wdzięczności. Ja również nie kryłem zadowolenia, że mogłem się przyczynić do ich radości. Cały wysiłek został nagrodzony. Nazajutrz dzwony automatycznie oznajmiły o nadchodzących nabożeństwach. Mogłem wreszcie odetchnąć. Główny cel podróży został zrealizowany.

W niedzielne popołudnie, nasz gospodarz - Antonio H. Ozaeta zaprosił nas w podziękowaniu na uroczysty obiad, do najbardziej wytwornej restauracji w Manili. Opisać wszystkich potraw nie sposób, gdyż były tyle smaczne, co egzotyczne. Po tak wystawnym obiedzie, pojechaliśmy na chwilę do hotelu aby zabrać swoje rzeczy, po czym mogliśmy się udać na lotnisko i w drogę powrotną do Polski. Po dwóch dniach podróży: z Manili przez Dubai, Frankfurt, we wtorek znaleźliśmy się wreszcie w domu. Była to najpiękniejsza chwila - zobaczyć po 2 tygodniach swoją ukochaną Czernicę.

Grzegorz Klyszcz

do spisu treści
 


 

Rozmowa na cmentarzu

Skupiska wielkiej zadumy,
Wspomnień i niewypełnionych marzeń,
Gdzie często odwiedzamy naszych bliskich
- to cmentarze.

Byłam tam kiedyś z wnuczkiem,
Miał może ze trzy latka,
Choć przeszliśmy wiele grobów,
Zaniepokoił go grób jego dziadka.

Mały kucnął pochylił do ziemi główkę,
W której sobie zakodował,
Że dziadek do niego mówi,
Jakieś czułe słowa.

Prowadził interesujący monolog
I bardzo w coś się wsłuchał.
Babciu, ty tego nie rozumiesz,
Bo ty jesteś głucha!

On mówi, że mnie kocha,
Choć mnie nie znał wcale.
Bym częściej tu przychodził
Prosi z ogromnym żalem.
Przez to dziecięce urojenie
Mnie aż przeszły dreszcze.
Już całkiem osłupiałam,
A mały gadał jeszcze.

Zapalił lampkę na grobie
I dumny, że choć przez chwilę
Mógł sobie porozmawiać
Ze swoim dziadkiem Emilem.

Bez słów popatrzyłam na płomień,
Który rzewnie piął się w górę.
Malec modląc się rączki swe złożył
I patrzył, patrzył w chmurę.

Wkrótce potem zapomniał
O tej rozmowie z dziadkiem.
Ja ciągle rozważam, czyż na jawie
- nie było to przypadkiem?

Krystyna Mandrysz

do spisu treści
 


 

Och, jak krótkie jest życie

Dziś na cmentarzach gwarno i tłoczno
Świece i znicze się palą,
Ludzie w smutku dławią się łzami
Zranione serca się żalą.

Na grobach wieńce leżą
I przeróżne kwiaty,
Same "zdrowaśki" z ust modlących
Płyną hen w zaświaty.

Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny
Jakiż to piękny obyczaj,
Lecz czemu tak mało miłości
Wśród ludzi jest za życia.

Jak często dla dobrobytu,
Zachłanności i swej wygody,
Niejednemu bliźniemu się rzuca
Pod nogi kłody.

Niejednemu się wiele zarzuca,
Chociaż niczym nikomu nie wadzi
Spójrz na ten cmentarz, spójrz na te groby
Dokąd to życie prowadzi.
Niejeden ojciec po pijanemu
Przegania swą rodzinę,
To nic i jemu się wszystko przebacza,
Kiedy pakują go w "skrzynię".

Stoisz nad grobem, tu zdruzgotany
I pomyśl o tym szczerze,
Co prócz swoich dobrych uczynków
Na drugi świat zabierzesz?

Widzisz spoczywa tu tylu bliskich,
Każdy grób i każdy pomnik
O tym, że na Ciebie przyjdzie też ta chwila,
Niezbicie Ci przypomni.

Kochaj więc ludzi,
A jeśli możesz, to w jakiś sposób im pomóż.
Za wszystkich zmarłych,
Tych opuszczonych, ty też się nieraz pomódl.

A na cmentarzach piękne grobowce,
A na nich drogie tablice,
Wykute nazwiska, napisy i daty
Och, jakie krótkie jest życie!

Krystyna Mandrysz

do spisu treści
 


 

Jubileusz

50 lat w życiu człowieka to wiele. Można powiedzieć, że 50 lat istnienia organizacji, to również długa karta historii. 50 lat temu, to jest w 1952 roku, powstał w IX - tej grupie lotowej Rydułtowy Oddział V - 113 - Czernica. Oddział ten powstał dzięki hodowcom takim jak: kol. Jan Ciwis, Wilhelm Chrobok, Alfons Koszorz, Stefan Sopa, Ernest Szala, Alojzy Koźlik, Antoni Cimięga, Jan Sobalę, Józef Bielicę, Antoni Tomeczek, Leon Donga, Maksymilian Jerc.
Według spisanej kroniki, czyli tak zwanej "książki protokolamej", w dniu 20 stycznia 1952 roku w świetlicy gipsołomów odbyło się pierwsze zebranie organizacyjne. Pierwszym prezesem oddziału V - 113 - Czernica wybrano kol. Jana Ciwisa, wiceprezesem kol. Wilhelma Chroboka, sekretarzem został kol. Alfred Kosorz, zaś zastępcą sekretarza został kol. Stefan Sopa. Skarbnikiem wybrano kol. Ernesta Szala. W komisji rewizyjnej byli kol. Antoni Tomeczek, Antoni Cimięga, Leon Donga. Do sądu honorowego (koleżeńskiego) wybrano kol. Jana Sobala, Józefa Bielica i Wacława Michla. Gospodarzem został kol. Alojzy Kożlik. Lustratorem gołębników wybrano kol. Alojzego Sobala.
Po przekształceniach administracyjnych, gdy miejscowości Czernica - Łuków znalazły się w granicach gminy Gaszowice, część hodowców przeszła do Oddziału Gaszowice, a reszta pozostała w Rydułtowach.

Z inicjatywy Zarządu Sekcji 3 - Czernica, przy współudziale wszystkich hodowców, została zorganizowana jubileuszowa uroczystość obchodów 50 - lecia istnienia Sekcji 3 - Czernica. W dniu 12. 10.2002 r. hodowcy Sekcji 3 - Czernica, wraz z żonami, spotkali się na Mszy św. w naszym kościele. Po Mszy św. hodowcy wraz z żonami i zaproszeni goście spotkali się na wspólnej wieczornicy w "Zameczku". Prezes Oddziału Gaszowice - Jerzy Magiera w ciepłych słowach powitał wszystkich zabranych. Szczególnie serdecznie powitano najstarszych hodowców oraz gości, którzy po raz pierwszy, a myślę, że nie po raz ostatni, zaszczycili hodowców swą obecnością. A byli z nami po raz pierwszy Wójt Gminy Gaszowice pan Andrzej Kowalczyk, Przewodnicząca Kola Gospodyń Wiejskich w Czernicy pani Elżbieta Kawulok, przedstawiciel Związku Zawodowego Górników pan Jerzy Kawulok, sympatycy naszego spor¬tu gołębiarskiego państwo Lidia i Andrzej Kostka z Łukowa Śl., prezes rejonu Ginter Stephanelc z Niedobczyc. Po powitaniu pan Alojzy Koźlik, jeden z założycieli Sekcji 3 - Czernica, odczytał pierwszy protokół spisany przez Ś. p. Alfonsa Koszorz. Następnie Wójt Gminy Gaszowice pan Andrzej Kowalczyk wręczył dyplomy z okazji jubileuszu 50 lat istnienia członkom zarządu.

W trakcie zabawy, prezesi, Jerzy Magiera i Joachim Bobrzyk przeprowadzili jubileuszowe rozdanie nagród. Do wręczenia nagród za sezon lotowy gołębi starych 2002 rok poproszono Wójta Gminy Gaszowice pana Andrzeja Kowalczyka i jego zastępcę pana Franciszka Kulika, który ufundował piękny puchar i sponsorował oprawę muzyczną.

W lotach gołębi starych mistrzostwo sekcji 3 - Czernica zdobyli hodowcy:
1. Mistrz Henryk Nastuła 102 konk.
2. Wicemistrz Alojzy Koźlik  101 konk.
3. II wicemistrz  Karol Miłek  97 konk.

Przodownicy:
4. Henryk Grzybek  97 konk.
5. Jerzy Magiera 90 konk.
6. Joachim Bobrzyk  90 konk.

Najlepszego lotnika posiada hodowca Henryk Nastuła (11 konk.). Najlepsza lotniczka - Alojzy Koźlik (5 konk.), Najlepszego derba - Jan Mikółka (10 konk.). najlepszy wynik z lotu zagramcznego:
1. Lot z Osnabruk - Karol Miłek - 3 konk.
2. Lot z Essen - Karol Miłek - 4 konk.

Klasy sportowe:
1. Kategoria A - Henryk Nastuła 1534,90 ceof.
2. Kategoria B - Alojzy Koźlik.   423,09 ceof.

Żeby nie przemęczać panów wójtów, Prezes Sekcji 3 - Czernica podziękował i do wręczenia nagród za loty gołębi młodych poprosił Zastępcę Przewodniczącego Rady Gminnej Gaszowice pana doktora Romana Kubka oraz pana Jerzego Kawuloka. Mistrzostwo gołębi młodych za sezon lotowy 2002 Sekcji 3 Czernica:

1. Mistrz - Andrzej Mandrysz 52 konk. (Mistrz Oddziału Gaszowice i Mistrz Rejonu)
2. Wicemistrz - Karol Miłek. .42 konk.
3. II Wicemistrz - Krystian Donga - Adam .44 konk.

Przodownicy:
4. Jan Mikółka - 35 konk.
5. Joachim Bobrzyk - 33 konk.
6. Zbigniew Troszka - 30 konk.
7. Jerzy Magiera - 31 konk.

Najlepszego lotnika posiada hodowca Krystian Donga - Adam /PL. 0116 - 02 - 2069/ - 5 konk.

Dla uczczenia jubileuszu 50 lat zostało rozegranych 5 lotów:
- 2, 4, 6 - w lotach gołębi starych
- 2, 4 - w lotach gołębi młodych.

Za loty jubileuszowe:
1. Mistrz - Karol Miłek
2. Wicemistrz - Joachim Bobrzyk
3. II Wicemistrz - Jerzy Magiera.

Mistrzem sezonu lotowego 2002 ( super mistrz) jest hodowca Karol Miłek.

Zarząd sekcji 3 - Czernica w imieniu naszych hodowców dziękuje wszystkim uczestnikom wieczornicy jubileuszowej, a w szczególności tym, którzy pomogli nam finansowo i ufundowali piękne puchary. Zaś zabawa trwała do późnych godzin nocnych.

Obecny zarząd Sekcji 3 - Czernica:
Prezes: Joachim Bobrzyk
Skarbnik: Krystian Donga
Sekretarz: Jan Koźlik

do spisu treści
 


 

Z radością do AquaParku w Tarnowskich Górach

"Bez uczucia miłości i więzi z innymi ludźmi, życie staje się głęboko ciężkie ".
 Dalajlama

Kolejny, bo już czwarty raz odbył się wyjazd uczniów naszej szkoły do AquaParku w Tarnowskich Górach. W ubiegłym roku szkolnym odwiedziliśmy to miejsce trzy razy. 27.09.2002r. pojechaliśmy 48-osobową grupą. Park wodny w Tarnowskich Górach to pierwszy na Śląsku nowoczesny ośrodek rekreacyjno - sportowy (kąpielowy), zrzeszony w Europejskiej Federacji
Parków Wodnych "EWA". Zarówno dorośli jak i dzieci przeżywają tu niezapomniane chwile w ciepłym, tropikalnym klimacie. Obiekt zatrudnia doświadczonych ratowników, a w trosce o zdrowie i bezpieczeństwo klientów stosuje się tam nowoczesną technologię uzdatniania wody metodą ozonowania. W skład kompleksu wchodzą: basen sportowy, basen do nauki pływania, brodzik, solanka, jacuzzi, basen zewnętrzny, basen rzeka, basen fala morska, basen z masażem i grotą, zjeżdżalnie wodne, grzybek wodny, sauny (fińska i rzymska), siłownia, gabinet masażu i punkty gastronomii. Zatem na takiej wycieczce nie można się nudzić. Kontakt z wodą przyczynia się przede wszystkim do wzmocnienia zdrowia i wszechstronnego rozwoju psychicznego i fizycznego. Pobyt w wodzie rozwija uzdolnienia ruchowe i kształtuje cechy motoryczne. Pomaga także kształtować odwagę i ambicje, rozwija koleżeństwo oraz jest doskonałym środkiem w zapobieganiu wad postawy.
Wycieczka pod każdym względem była udana, a pobyt w środowisku wodnym dał dzieciom i ich opiekunom, pani Iwonie Kwiatoń i pani Eugenii Boczek, wiele satysfakcji i zadowolenia. Z całą pewnością nie była to nasza ostatnia wyprawa do tego atrakcyjnego miejsca.

Kierownik wycieczki
Zenobia Mrozek

do spisu treści
 


 

Stowarzyszenie pisze:

Stypendium roku szkolnego 2002-2003

Stowarzyszenie Rodzin Katolickich informuje studentów uczelni wyższych naszej parafii o możliwości wznowienia wypłat stypendium w roku akademickim 2002-2003 z ustanowionego Parafialnego Funduszu Stypendialnego. Zainteresowanych, pragnących uzyskać świadczenia stypendialne informujemy, że:
- druki wniosków wyłożone będą na stoliku prasowym w naszym kościele
- wnioski należy składać do 17 listopada 2002r. u ks. Proboszcza.

Złożone wnioski rozpatrywane będą zgodnie z zasadami opisanymi w listopadowym numerze "Znaku Pokoju" z 2001 roku.

Przewodniczący Stowarzyszenia
Janusz Milion

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Prośba

W obliczu narastającego ubożenia społeczeństwa do naszego Stowarzyszenia zwraca się coraz więcej osób o udzielenie pomocy w postaci bonów żywnościowych. Stowarzyszenie w miarę posiadanych środków, jak i posiadanych bonów żywnościowych udziela pomocy żywnościowej. Za przyznaną pomoc nie można kupić alkoholu, papierosów czy też regulować długów.
Korzystając z naszego pisma ponownie apelujemy i zwracamy się z gorącą prośbą do wszystkich tych z naszej czernicko-łukowskiej społeczności, których na to stać, którzy mogą sobie na to pozwolić, aby zechcieli przekazać naszemu Stowarzyszeniu chociaż jeden bon żywnościowy, aby w ten sposób pomóc innym. Darowane bony będą odbierane za podpisem i księgowane. O wartości zebranych bonów, jak też o wartości udzielonej pomocy będziemy okresowo informowali Szanownych Czytelników na łamach "Znaku Pokoju". Bony przyznawane będą po złożeniu pisemnego wniosku i pozytywnym zaopiniowaniu naszej komisji społecznej.

Bony można składać:
- u naszego ks. Proboszcza
- w bibliotece gminnej w Łukowie Śl. u p. Ewy Kowol
- na ulicy Wolności u p. Janusza Miliona.

Zwracamy się z gorącą prośbą do wszystkich tych, którzy mogą udzielić pomocy innym o zrozumienie.

Przewodniczący Stowarzyszenia
Janusz Milion

do spisu treści
 


 

Dobro - co to takiego?

Mimochodem spytałam syna co to jest dobro, zaraz też pomyślałam sobie, że byłby to ciekawy temat do pisma parafialnego. Zadałam to pytanie kilku osobom, oto wypowiedzi moich rozmówców.

Dobro to życie w zgodzie z zasadami chrześcijańskimi i własnym sumieniem. Dobroć to patrzenie na życie nie tylko przez pryzmat własnych potrzeb, ale dostrzeganie potrzeb bliźnich.   Gabrysia

DOBRO- co to takiego?
To "coś" pomyślnego, wartościowego oraz pożytecznego.
DOBROĆ,
to "coś" co powinno dotyczyć Ciebie no i każdego.
To wszystkich cnót królowa,
więc powinna posiadać ją każda osoba.
To w niej ogromna siła trwa, więc każdy tę cechę ma.
Każdy człowiek powinien czynić dobro drugiemu. Człowiek dobry, jest zawsze gotowy służyć innym. Jest otwarty, szczery i serdeczny. Aby być dobrym trzeba umieć zobaczyć wartość drugiej osoby, jej inność, urok i piękno. Wydaje mi się, że człowiek dobry nie musi posługiwać się przemocą, czy też podnosić głosu, rozkazywać, a mimo to potrafi samą dobrocią skruszyć i przemienić nawet najbardziej zatwardziałych. Zgodnie ze słowami jakie wypowiedział św. Paweł "Zło dobrem zwyciężaj" potrafi rzeczywiście zwyciężyć zło i nienawiść. W otoczeniu ludzi dobrych sami stajemy się lepsi, bo to oni promieniują jakąś "atmosferą dobra" i udzielają jej innym.   Ania

Dobro - okazywanie pomocy drugiej osobie, nie tylko materialnej. Rozmowa w chwilach zwątpienia. Dobro to szacunek i miłość do wszystkich stworzeń. Czynienie dobra to nasza religia.    Bogdan Gunia

Moim zdaniem dobro to niewyczerpalne źródło wszelkich cnót takich jak: serdeczność, uprzejmość, chęć niesienia pomocy innym, miły gest, przyjazne słowo, dzielenie się z biedniejszymi, odwiedzanie chorych itd. Dobro może być materialne, bez którego nie istniałoby życie, jego brak lub nadmiar mogą doprowadzić do zawrotu głowy. Najczęściej dobro przejawia się jako zwykłe przeciwieństwo zła, gdyż pozytywne myśli o kimś, albo o czymś, nierobienie komuś krzywdy czynem czy słowem, to już początek dobra. Dobro to potęga matematyczna, im bardziej się go dzieli, tym bardziej się mnoży. Dobro to nie mit, ono naprawdę istnieje, miałam okazję przekonać się niejednokrotnie, zaznałam dużo dobroci od ludzi. Jestem im za to wdzięczna.    Krystyna M.

Dobro wiele ma imion. Boże miłosierdzie, heroizm, odwaga, prawda, słowa pociechy. Chleb. Dobrem może być odmowa. Dobrem na pewno jest człowiek. Każdy z nas w swoim życiu spotkał życzliwego sobie człowieka, człowieka, który był dla nas dobrem. Uzyskane dobro nie jest czymś, co możemy zatrzymać tylko dla siebie. Zaciągnięty dług dobra wobec ludzi trzeba ludziom oddać. I jeżeli tylko radość obdarowanego człowieka również raduje dobroczyńcę, to znaczy, że dobro zostało spełnione.    J. Milion

Dobro, to ślad Boga w naszych sercach w myśl słów: "Stworzył go Bóg na swój obraz i podobieństwo swoje". Świadomie czyniąc dobro człowiek staje się podobny do Boga Stwórcy, który wszystko stworzył "dobre". Dobro jest dla człowieka potrzebne jak powietrze. Dopiero, gdy dobra zabraknie i tego doświadczanego i tego darowanego, zauważamy, że coś złego dzieje się z naszym człowieczeństwem.    ks. Eugeniusz

Chciałabym teraz te wszystkie wypowiedzi podsumować. Wszyscy jesteśmy zgodni, że dobro istnieje w nas samych. Musimy je tylko umiejętnie wykorzystać. Wszyscy moi rozmówcy mówią o jednym, a każdy inaczej: dobrem trzeba się dzielić, nie zostawiając go sobie.

"Dobro, które czynisz powróci, zło pozostanie na zawsze z Tobą"
(J. P Vasawani)

Grażyna Gunia

do spisu treści
 


 

Śpieszmy się kochać ludzi...

Już listopad ... Czas biegnie nieubłaganie. Niedawno cieszyliśmy się słonecznym latem, a tu za niedługo zima zapuka do drzwi naszych domów.
Przed nami Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Na cmentarzu zapaliliśmy znicze, ułożyliśmy piękne wieńce, świeże kwiaty - wszystko dla najbliższych nam osób - osób, które kochaliśmy jak nigdy nikogo. Idąc pomiędzy grobami widzimy, jak okryte są bezkresną ciszą. Gdy wsłuchamy się w nią, usłyszymy głos naszych bliskich, którzy chcą się z nami spotkać, powiedzieć nam to czego nie zdążyli przed śmiercią. Wpatrując się w kołyszący się na wietrze płomyk świecy ,ożywiamy w nas wspomnienia - jedne lepsze, inne gorsze. Stojąc nad mogiłą matki, ojca czy męża chcemy im powiedzieć o tym, o czym nie zdążyliśmy. Chcemy ich przeprosić, podziękować. W naszej rozmowie szukamy oparcia, pocieszenia, radości. W naszym życiu wiele razy spotykamy się z naszymi bliskimi. Są naszymi Aniołami Stróżami, niezauważenie pomagając nam w trudnych chwilach. Tak jak my, modląc się do Pana Boga o wieczny żywot dla nich, tak oni proszą u Boga za nas.

Pamiętajmy także o osobach, o których zapomniano. Wystarczy powiedzieć: "Wieczny odpoczynek raz tej duszy dać Panie" i zapalić na ich grobach znicz, który być może oświetli im drogę do domu naszego Pana. Gdy zaś spotkamy się w Niebie, osobiście podziękują za modlitwę.

Moi drodzy! W tym miesiącu szczególnie często odwiedzajmy groby tych co odeszli, a których warto wspominać, bo pozostawili po sobie miłość.

P. A. S. ®

do spisu treści