RZYMSKOKATOLICKA PARAFIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
KRÓLOWEJ POLSKI w CZERNICY
__________________________________________________________________________________________________________________

Artykuły archiwalne Znaku Pokoju  -  061/2004  /  listopad

 
 

Kliknij w miniaturę okładki, aby przejść do dużego formatu


Spis streści:

- Refleksja listopadowa

- Jesień naszego życia
- Ale było fajnie!
- Jesień
- Wystawa w remizie strażackiej

- Zapakuj jeszcze język do swojej walizki
- Wczasy na Mazurach
- Nowy egzamin maturalny
- Wspomnienie z przeszłości
- Nadciśnienie tętnicze
 

 

Refleksja listopadowa

Listopad jest miesiącem, w którym wspominamy naszych bliskich zmarłych. Ofiarujemy w ich intencji nasze modlitwy, zamawiamy msze święte, a na grobach swoich bliskich zapalamy znicze, składamy kwiaty, by w tym dniu złożyć hołd zmarłym. Te dwa dni świąt Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny kierują nasze kroki i myśli ku cmentarzom. Wtedy częściej niż kiedykolwiek myślimy o rzeczach ostatecznych, o naszym przemijaniu, śmierci i życiu po niej. I gdy w te listopadowe dni stać będziemy przy grobach bliskich nam osób, nasuwać się może będzie niepokojące pytanie "kiedy ja?", "kiedy ja znajdę się tutaj, bo prędzej czy później znaleźć się tu muszę". Jakże trudno przyjąć tę myśl, że i "ja".

Nieunikniona śmierć dosięga każdego, a my często zapominamy, że śmierć to jeden z etapów naszego bytowania, bo przecież nasze życie było próbą naszej wiary, charakteru, miłości, która jest silniejsza niż śmierć. Najtrudniej z tego świata odchodzi się tym, którzy bardzo przywiązali się do czegoś w szczególnie ziemski sposób. Pochłonięci ziemskimi sprawami często bardzo drobnymi i nieistotnymi, traktują śmierć jako definitywny koniec i zburzenie całej rzeczywistości ziemskiej. Nasze cnoty, zasługi, bogactwo serc pozostanie przy nas, by świadczyć przed Bogiem, że nie zmarnowaliśmy życia na ziemi. Bo jeśli będziemy przekonani, że nasze życie miało sens, że przeżyliśmy je według przykazań Bożych łatwiej będzie się nam pogodzić z faktem nieuchronnej śmierci. Wiemy, że wszyscy bez wyjątku jesteśmy na tej ziemi pielgrzymami do domu Ojca, gdzie przygotowane jest miejsce dla nas. Nie ma zbyt wiele czasu, dni przemijają szybko, życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla. Nie mamy żadnego wyboru jeśli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro? Trzeba sobie postawić pytanie czy wraz ze śmiercią kończy się wszystko. Gdyby śmierć była końcem wszystkiego byłaby potwornym okaleczeniem. Jeśli jednak tak nie jest, to nabiera ona zupełnie innego wymiaru. Czy śmierć prowadzi do pełni czy też w nicość, do Boga czy też w nieskończoną pustkę? Gdy umrzesz odmieni się cały świat, wszystko czego się w swoim życiu tak mocno trzymałeś. Umieranie można by łatwiej przyjąć i znieść, gdyby wcześniej nauczyć się wyrzekać wszystkiego i być otwartym na tajemnicę, która oczekuje po śmierci. Jeżeli potrafisz uwierzyć, że istnieje Bóg, który cię kocha nie tylko dopóki żyjesz, ale także po śmierci, wtedy umrzeć oznacza "wrócić jak dziecko z powrotem do Ojca do krainy gdzie wszystko jest dobre i gdzie życie zaczyna się dopiero w wiecznym TERAZ". Nadchodzą nowe czasy, na horyzoncie ukazuje się znak nadziei, na ziemi zaczyna się niebo, możliwa jest odnowa. Możemy zostać uleczeni z wszystkich naszych ran, nawet z tej największej jaką jest śmierć. Tylko należy uwierzyć w Boga, który jest miłością, pomimo, że wędrujemy ciemnymi tunelami, odnajdziemy tak wiele światła i radości, że w najgłębszych zakamarkach duszy odczujemy trochę nieba. Wierzymy w Boga, jak niewidomy wierzy w słońce. Kochającemu Bogu pragniemy dziękować, że u Niego czujemy się bezpieczni, On kocha nas bezgranicznie. Wydaje się nam, że po śmierci wszystko się kończy, lecz my nie zmierzamy ku śmierci, tylko idziemy do życia. Będziemy w królestwie Boga z Bogiem, z tymi, których kiedyś kochaliśmy i z tymi, których dopiero poznamy podążając ku życiu wiecznemu.

Parafianka

do spisu treści
 


 

Jesień naszego życia

Jak kwiat na łące kwitnie i przekwita
A liść pożółkły opada jesienią
Tak ludzkie życie płynie i przemija
Dążąc uparcie do kresu, do celu.

Ani się spostrzeżesz jak jesień zawita
Siwizną włosów znacząc twoją głowę.
Twarz listem zmarszczek, któreś życiem pisał,
Misternie spowita i niesprawne dłonie.

Czas skrycie ucieka goniąc w nieskończoność.
Życia nie starczy do spełnienia marzeń,
Przeto żyj intensywnie każdą jego chwilą,
Bo szybko przemija jak każde ze zdarzeń.

Na koniec pozostaną stare fotografie
I na nich czas patyny swój ślad pozostawi.
Czar młodości odpłynął w przeszłość bezpowrotnie,
Pora myśleć o wieczności co czeka w oddali.

Wielu z bliskich osób już nie ma na ziemi,
Pozostały w twym sercu, żyjąc we wspomnieniach
Taki los historii której, nic nie zmieni
Człowieczy los, którego dopełnić ci trzeba.

Ks. Andrzej Świech

do spisu treści
 


 

Ale było fajnie!

Wreszcie 29.09.2004r. pierwsza grupa rowerzystów kl. Va wyruszyła do Łężczoka w poszukiwaniu bociana czarnego, grążela białego, łabędzi, ziemowita i wielu innych ciekawostek przyrodniczych. Trasa, którą zamierzaliśmy pokonać nie należała do najkrótszych. Wiodła przez wszystkie okoliczne wioski tj. Łuków Śl., Lyski, Suminę, Górki Śl., Szymocice, Nędzę i Babice. Po prawie dwugodzinnej jeździe dojechaliśmy do wyznaczonego celu. Peleton prowadziła pani Mrozek, a pani Paluch czuwała z tyłu, żeby się nikt nie zgubił.

W rezerwacie poczuliśmy się jak prawdziwi badacze przyrody. Było co obserwować, chociaż w lesie zagościła już piękna jesień. Na wodzie pływały kaczki, łabędzie i czarny bocian. W szuwarach kumkały żaby. Tuż przy brzegu obejrzeliśmy paproć wodną, orzecha wodnego kotewka, pałki oraz trzcinę. Pani Paluch przygotowała dla wszystkich karty pracy, w których zanotowaliśmy swoje spostrzeżenia. Przy okazji można się • było ciekawie zrelaksować na łonie natury. Dotlenieni z utrwalonymi wiadomościami pojechaliśmy na lody. W drodze powrotnej wstąpiliśmy na basen w Szymocicach zagrać w piłkę nożną i pojeździć na karuzeli.

O 15-tej nastąpił odwrót w kierunku domu. Nikomu nie zabrakło kondycji, żeby zmierzyć się z niewielkimi góreczkami w Lyskach. Radośni, zadowoleni, lecz także lekko zmęczeni wróciliśmy na dyskotekę do szkoły. Nasza wycieczka się udała.
Po dwóch tygodniach przerwy, następną, lecz wiodącą innymi drogami trasą, pojechała do Łężczoka druga grupa. Ze względu na lekki chłód wyjechali o godz. 9.30. Wyruszywszy z Czernicy przez Dzimierz, Żytną, Raszczyce, Babice dotarliśmy już o 10.30 na miejsce. Zobaczyliśmy jeszcze ptactwo tego urokliwego miejsca, stary dąb oraz liście przekwitłych roślin. Również bardzo zadowoleni wróciliśmy do domu. Obie wycieczki były ciekawe, bezpieczne, a przede wszystkim satysfakcjonujące. Przekonaliśmy się, że przyroda wokół nas jest prawdziwym cudem natury.

Z.M.

do spisu treści
 


 

Jesień

Nadeszła jesień w kolorach liści
Pożółkłych trawach porankach mglistych
To deszczem sieje to gradem straszy
Wichrem porywistym co dzień inaczej

Zapachem grzybów spogląda z lasu
Znacząc swe przyjście odlotem ptaków
Słońce zbyt mało ciepła im daje
Więc odlatują w dalekie kraje

Opustoszały pola po żniwach
Miejscami wschodzi ozimina
Dziki bez czarny kiści ciężarem
Zgięty ku ziemi śle Stwórcy chwałę

A jarzębina barwą czerwieni
W promieniach słońca wciąż się rumieni
Wolna od plonów ziemia oddycha
Skibami luster ku niebu wzdycha
Odpoczywając spokojem błogim
Wolno zapada w sen zimowy.

Ks. Andrzej Świech

do spisu treści
 


 

Wystawa w remizie strażackiej

W świetlicy OSP Czernica zorganizowana została I wystawa prac Pani Grażyny Gunia. Były to prace haftu krzyżykowego na obrazach, wizytówkach, kartkach świątecznych i zakładkach książkowych. Na otwarcie wystawy przybyły zaproszone przedstawicielki Kół Gospodyń Wiejskich z Czernicy, Gaszowic, Szczerbic i Pieców. Wystawę zwiedziła pani sołtys Małgorzata Witek oraz Przewodniczący Rady Gminy Janusz Milion, a także miejscowi strażacy z rodzinami. Przybyło również wielu mieszkańców, aby podziwiać wspaniałe prace Pani Grażyny. Podczas wystawy Pani Grażyna opowiadała w jaki sposób i w jakim czasie wykonuje poszczególne prace. Warto było spędzić te popołudniowe chwile, aby dowiedzieć się o "nowej artystce".
Podczas wystawy dowiedzieliśmy się, że jest wiele osób zajmujących się nie tylko haftem krzyżykowym, ale i innymi ciekawymi profesjami, lecz niejednokrotnie są to osoby nieznane. Dlatego też proszę o kontakt osoby, które pragną pokazać swe prace czy zbiory.

Jerzy Kawulok

+  +  +  +  +


Serdeczne podziękowania Zarządowi Ochotnicze} Straży Pożarnej w Czernicy, a w szczególności panu Jerzemu Kawulokowi za zorganizowanie wystawy haftu krzyżykowego.

Grażyna Gunia

do spisu treści
 


 

Zapakuj jeszcze język do swojej walizki

Tak brzmiało przewodnie hasło Europejskiego Dnia Języków, którego obchody odbyły się 24 września w Szkole Podstawowej w Czernicy. Tegoroczna impreza przybrała formę międzyklasowego konkursu o tematyce europejskiej.

Pierwszym zadaniem uczniów klas IV-VI było przygotowanie prezentacji wybranego przez siebie państwa europejskiego. Reprezentanci Polski, Włoch, Grecji, Wielkiej Brytanii, Francji i Hiszpanii wykazali się świetnymi umiejętnościami językowymi, wokalnymi i tanecznymi. Druga konkurencja polegała na ułożeniu z rozsypanych pasków flagi swojego państwa. W tym zadaniu ważny był czas wykonania oraz dokładność, surowo oceniana przez komisję, w skład której wchodzili zaproszeni goście: pani E. Jankowska i pan A. Piecha. Konkurencję trzech losowo wybranych pytań przeprowadził pan D. Budka. Aby zdobyć gwiazdkę trzeba było odpowiedzieć na różne pytania dotyczące języków. Przy odrobinie szczęścia wystarczyło policzyć po angielsku, niemiecku i polsku do 10 lub też użyć zwrotów: no, non, nein, czyli nie. Ci bardziej pechowi musieli powiedzieć ile języków jest na świecie? (3000) i jaki jest język ojczysty brazylijskiego piłkarza Ronaldo? (portugalski). Ostatnią konkurencją było ułożenie z klocków Wieży Eiffla - budowli symbolizującej Paryż. Budowniczych nam w przyszłości chyba nie zabraknie, skoro nasze pociechy posiadają taką wyobraźnię i zmysł architektonicy, czego dowodem były okazałe konstrukcje. Czas pomiędzy zadaniami umilały gwiazdy światowej sławy, takie jak: In-Grid, Nadiya, O-zone, Mezo i inne, przyjmowane przez publiczność z dużym aplauzem. Zwycięzcą konkursu została klasa Va, nagrodzona dyplomem, słownikami oraz lizakami. Niecodzienną niespodzianką było pojawienie się Kolumbijczyka w oryginalnym wierzchnim okryciu o nazwie poncho, w rolę którego wcielił się gość specjalny tegorocznego Dnia Języków -pan Aleksander Piecha. Niezwykle interesująco opowiadał dzieciom o swojej podróży do Kolumbii, w której przebywał przez 8 miesięcy, poznawał kulturę tego egzotycznego kraju, a także uczył tam dzieci języka angielskiego.

Myślę, że impreza należała do udanych, gdyż oprócz dobrej zabawy nie zabrakło walorów kształcących. Jest to zapewne zasługą organizatorów (p. B. Budka,. B. Papierok i D. Budka) oraz wychowawców klas, którzy przygotowali uczniów do prezentacji. Tak więc goodbye, asta la vista, ar¬rivederci, auf Wiedersehen, ahoj ... do zobaczenia za rok.

Bożena Papierok

do spisu treści


 

Wczasy na Mazurach

Ostatnie dni sierpnia i początek września to wspaniały okres jaki spędzili mieszkańcy Czernicy i Łukowa Śl. w ośrodku wypoczynkowym w miejscowości Młynik w bezpośrednim sąsiedztwie lasu nad jeziorem Gielądzkim na Mazurach. Mieszkaliśmy w drewnianych domkach campingowych z pełnym węzłem sanitarnym. Na terenie ośrodka (2,5 ha) maj duje się plac zabaw dla dzieci, parking, boisko do gry w siatkówkę i piłkę nożną, stół pingpongowy, pole namiotowe oraz miejsca na przyczepy campingowe. Mogliśmy za niewielką odpłatnością wynająć łodzie, kajaki, rowery wodne oraz wędki. Ponieważ mieliśmy do dyspozycji autobus, zorganizowaliśmy wyjazd do Bazyliki w Świętej Lipce, zwiedziliśmy bunkry Hitlera - Wilczy Szaniec, byliśmy w Mrągowie oraz oddalonych o 4 km Sorkwitach gdzie zwiedziliśmy wspaniały pałac z XIX wieku. Byliśmy również w Reszelu, gdzie zwiedzaliśmy gotycki zamek biskupów warmińskich a w nim galerię sztuki oraz muzeum Warmii i Mazur. Miasto to jest najbardziej wysuniętą na wschód miejscowością Warmii.

W ośrodku "Młynik" byliśmy przez okres dziesięciu dni. Zaproszony proboszcz z Sorkwit z parafii św. Brata Alberta ks. Andrzej Świech odprawił nam dwie niedzielne polowe Msze św. W jedną z popołudniowych niedziel zorganizowaliśmy spotkanie autorskie, aby wysłuchać wierszy ks. Andrzeja, które pragnę publikować w tym i następnych numerach "Znaku Pokoju".

Podczas pobytu zorganizowaliśmy dwie zabawy taneczne, w tym jeden bal przebierańców. Oprócz wspaniałej pogody, dobrej atmosfery i wspaniałej kuchni uczestniczyliśmy w wyprawach na grzyby (za płotem ośrodka był  las). Ze znalezieniem borowików nie było trudności, albowiem w większości tylko takowe rosły, a było ich bardzo dużo. Mimo to, że byliśmy na wczasach to mieliśmy pełne ręce roboty. Trzeba było grzyby suszyć w specjalnej suszarce, niektóre partie grzybów były smażone i wkładane do słoików, zaś reszta smażone i jedzone z wielkim apetytem. Były to wspaniałe wczasy, a uczestnicy zapowiedzieli, że za rok znów spotkamy się na Mazurach.

Jerzy Kawulok

do spisu treści
 


 

Nowy egzamin maturalny

Na wiosnę 2005 r. odbędzie się pierwszy egzamin maturalny, przeprowadzany w całej Polsce według nowych zasad przez Okręgowe Komisje Egzaminacyjne. Do egzaminu będą mogli przystąpić absolwenci szkół ponadgimnazjalnych, tj. trzyletnich liceów ogólnokształcących i liceów profilowanych, a za rok czteroletnich techników.

ZASADY OGÓLNE EGZAMINU

• W całym kraju obowiązują jednolite standardy wymagań egzaminacyjnych, uwzględniające podstawę programową kształcenia ogólnego.
• Stosowane są jednakowe arkusze egzaminacyjne oraz kryteria oceniania.
• Prace zdających są sprawdzane przez zewnętrznych egzaminatorów.
• Wynik egzaminu maturalnego będzie uwzględniany w rekrutacji na studia wyższe i zastąpi egzaminy wstępne.
• Egzamin składa się z części ustnej i pisemnej, a przeprowadzany jest w szkole, którą kończył absolwent.

Nowy egzamin maturalny składa się z dwóch części:
• ustnej, rozpoczynającej się od 18 kwietnia 2005 r.
• pisemną, rozpoczynającą się od 4 maja 2005 r.

Absolwent przystępując do egzaminu, składa do 30 września roku poprzedzającego egzamin "Deklarację", w której określa jakie przedmioty wybiera do części ustnej i pisemnej oraz poziom, na którym chce składać egzamin - podstawowy lub rozszerzony.

Każdy zdaje obowiązkowo:
- w części ustnej: język polski oraz jeden język obcy nowożytny (wybrany spośród języka angielskiego, niemieckiego, francuskiego, włoskiego, hiszpańskiego, rosyjskiego, portugalskiego, szwedzkiego, słowackiego),
- w części pisemnej: język polski, język obcy nowożytny (ten sam co w części ustnej), jeden przedmiot wybrany spośród następujących przedmiotów: biologia, chemia, fizyka i astronomia, historia, historia muzyki, historia sztuki, matematyka, wiedza o społeczeństwie, wiedza o tańcu.

Ponadto absolwent może zdawać egzamin w części pisemnej z jednego, dwóch lub trzech przedmiotów dodatkowych, wybierając spośród:
- biologii, chemii, fizyki i astronomii, historii, historii muzyki, historii sztuki, matematyki, wiedzy o społeczeństwie, wiedzy o tańcu, jeśli nie wybrał ich jako obowiązkowych,
- a także informatyki, języka greckiego i kultury antycznej oraz języka łacińskiego i kultury antycznej,
- może także wybrać język obcy nowożytny, ale musi go zdawać w formie ustnej i pisemnej.

Wybór przedmiotów egzaminacyjnych nie zależy od typu szkoły, którą się kończy, ani od przedmiotów w niej nauczanych. Część ustna egzaminu maturalnego poprzedza część pisemną i jest zdawana przed Przedmiotowym Zespołem Egzaminacyjnym powołanym w szkole, w skład którego wchodzą trzej nauczyciele danego przedmiotu, w tym jeden powołany z innej szkoły.
Na egzaminie z języka polskiego, który trwa 25 minut, zdający prezentuje przygotowany przez siebie temat (15 minut) oraz odpowiada na pytania egzaminatora dotyczące prezentacji (10 minut).
Na egzaminie z języka obcego nowożytnego, który trwa:
. na poziomie podstawowym 10 minut
. na poziomie rozszerzonym 15 minut
zdający przeprowadza z egzaminatorem w danym języku obcym rozmowy symulujące konkretne sytuacje oraz prezentuje przygotowane tematy.

Odpowiedzi są ocenianie przez Zespół Egzaminacyjny, a wyniki ogłaszane w tym samym dniu przez Przewodniczącego. Część pisemna egzaminu zdawana jest z języka polskiego, wybranego języka obcego nowożytnego oraz wybranego przedmiotu na poziomie podstawowym lub rozszerzonym. Decyzję o wyborze poziomu rozszerzonego zdający dokonuje w czasie egzaminu, po napisaniu części na poziomie podstawowym, który jest obowiązkowy.


WARUNKI ZDANIA EGZAMINU MATURALNEGO

* Wyniki egzaminu przedstawiane są w skali procentowej.
* Część ustna: należy uzyskać co najmniej 30% punktów Z egzaminu z każdego przedmiotu obowiązkowego.
* Część pisemna: należy uzyskać co najmniej 30% punktów Z każdego przedmiotu obowiązkowego na poziomie podstawowym.
* Wynik Z części rozszerzonej lub Z przedmiotów dodatkowych nie ma wpływu na zdanie egzaminu, ale jest wpisywany na świadectwo dojrzałości.


POWTARZANIE EGZAMINU MATURALNEGO

* Zdający, który nie zdał egzaminu maturalnego Z określonego przedmiotu, w części ustnej lub pisemnej, albo przerwał egzamin, może ponownie przystąpić do egzaminu lub jego części w kolejnych sesjach (Wiosennej lub zimowej) przez okres 5 lat.
* Absolwent przystępujący ponownie do egzaminu może w części pisemnej wybrać inny przedmiot obowiązkowy.
* Po upływie 5 lat od pierwszego egzaminu, absolwent zdaje egzamin w pełnym zakresie.

Anna Bielica

do spisu treści
 


 

Wspomnienie z przeszłości

Była to wielka uroczystość, 65 lat po ślubie mieli ciotka i ujec, skuli tego zrobieli gościna, zaprosili rodzina i sąsiadów, żeby se pogodać też o tym jak to pierwej było, jak sie oblykali i jak mieszkali i gospodarzyli.
Hanka czesała się na bruzda, a z warkocza robiła dudlik i spinała go hornodlami. W uszach miała złote zauśniczki. Do ślubu na sztandesamnt zielony anzug, to je jakla, kiecka, jedwabno zopaska w kwiotki, spodniczka z krauzką dobrze naszkrobione.
Do kościoła czorny anzug sztofowy, rękowy w jakli były z pufami, kiecka na lajbiku, a zopaska z alpaki, szczewiki na kromfleku ze szpangą na boku. Na głowie winiec z merty. Miała też jeszcze rozmańte inksze lonty sztofowe i zamtowe, jakle i zilowy szal, chusty wełniane i chustki ze strzępami i płócienne na lato kiere wiązała na żurek. Na beztydzień miała też drukule płócienne jakle i zopaski. Na zima miała sznurowane szczewiki, a w doma lacze, abo papucze, na plac pantofle drze¬wianne obite skórą. Pończochy przeważnie sztrykowane na jegliczkach, a do tego podwiązki. Po większe zakupy chodziła z trowniczką. Małe dzieci nosiła w hacy.
Karlik mioł do ślubu czorny anzug, to je kabot, galoty i westa, fajny szlips i cylinder, oberchenda popelinowo z dobrze naszkrobionym przypinanym kraglem, a sztulpy w rękowach zapinane na szpilki. Do klapy w kabocie mioł przychewtnyto woniaczka z merty. W kapsie w kabocie wrażony kawaliertaszentuch. Westa też była z kapsą tak, że mógł tam se dować zegarek na lańcuszku zapnytym na kneflu. Galoty nosił na skórzanym pasie ze szpiną, abo na hozentregach. Do ślubu kupił złote pieszczonki. Na zolyty chodził dość długo no i zakończyło się to weselem. Do ślubu jechali landauerem, a rodzina i goście na bryczkach. Wesele było z muzyką a we wieczór szło se tańczyć do zolu. Karlik mioł też jeszcze na niedziela rozmańte inksze anzugi: modry, siwy, brunotny. Anzugi te lepsze wieszoł w szranku na bigle. Na beztydzień anzugi były drelichowe, abo manszestrowe. Na lato koszule i spodnioki mioł płocienne, a na zima futerbachowe i trikotowe. Czopki szyldowki, hut i baranicy. Na zima mioł mantel i dubel, cwitry taki co sie oblykało bez głowa no i zapinane na knefle, nosił fusekle a na zima do botów futerbachowe onuce. Cwitry i fusekle sztrykowało sie doma. Szczewiki pucowoł gutalinem i glancowoł bysztom. Karlik mioł też kryka, brele, fajfka, geldtasza i briftasza na ważne papiery, a w kapsie nosił sznuptychla. Czasem se też zakurzył fajfka, abo skręta zrobionego na bibułce. Tabaka kupowoł w osełkach, kroł ją na drobne i kurzył. Fajfka zapoloł kołkami, abo też fojercugiem, mioł też brzitwa i pędzel do golenia, koflik na woda. Brzitwa brusił na skórzanym pasie.
Dzieci do szkoły w tym czasie chodziły w zimie w pantoflach, a bez lato bose. Do pierszej klasy miały tabulki, a na tabulce pisało się gryflikiem. Na głowie nosiły przeważnie cypfelmice z bomblami.
Mieszkanie mieli szykowne, w kuchni na ścianie wisioł krzyż. Meble to byfyj, kochtisz, stół z szuflodarni, stołki z oparciem, szymloryczka, ławka na glejtowane kible na woda, romki na biksy. Na romakach rozmańte biksy, a to na cukier, cukierina, kawa, cygaryje, gałka muszkatowa, imbir, kminek, korzenie całe i mielone, liście bobkowe, natron, skórzica całe i mielone, senft, no i młynki do kawy i korzenie, kołki i fojerzeug. Do romków były przibite hoki, a na nich wisiały cedzitko, durszlag, kartofelsztamfer, kielnie, tarło, trichter, sznojszlegier, flaszenputcer. A w byfyju cukierniczka, glazki, szkolnki, szolki, teriny, terinki, zbonki do kawy i do mleka, zbonek gletowany z cybuchem, esserwis, kafyserwis, talyrze porcelanowe i blaszane, talyrziki, miski myńsze i wieksze, fibermeser.
Hantuchy do ucierani o też były w jednej przegrodzie. W szuflodach we stole i w kochtiszku były fyrliki, ważechy, łeżki, łeżyczki, widołki, nudelkula, tłuczek, korkencijner i świeczki. Były też w kochtiszu brutfanki, garce glejtowane i zieleźne, półlitrok, tygliki, deski do krocio. W tytkach groch, fandzole, ryż, mąka, szkrobek, grysek, krupy, sol w bunclowym garcu. Pokrywki, czyli denka wisiały na ścianie na specjalnej romce blisko pieca.
W kuchni był piec węglowy postawiony z kachli z rułą do pieczenia kołocza i suszenia pieczek, a nikierzy mieli też kaczyce, takie zieleźnioki postawione na sztyrech nogach. Pod piecem kolkastla na wągli abo szlom, łopatka, hok, smiatek i szipa na śmieci. Na ścianie nad kochtiszem wandszoner, w rogu kuchni stołeczek, a na nim miska z wodą do mycia rąk nad stołkiem romka na hantuchy do ucieranio. W kuchni też stoła cyntryfuga, a na ścianie wisiała petronelka z cylindrym, wisioł też jegielnik. W oknie były szajbki przeważnie heklowane. Na wieczór do okna wieszało sie zaczągaczki na gwoździe przibite do rogów w oknie. Ryczka też stoła w rogu kuchni.
W izbie, tak jak w kuchni na ścianie krzyż i obrozki, zygor i petronelka z cylindrem. Szrank z szuflodą na dole, stół prz¬kryty serwetem wyszywanym, wertiko, komoda, łóżka z kulami, a w nich struzaki wytkane słomą, przikryte lnianą płachtą, zegłówki obleczone w poszewki, pierzyny w poszwach przeważnie kostkowanych w modre i czerwone kratki. Łóżka przikryte tildeką, a kole nich nachtiszle. Na nasztiszlu budzik, była też toaletka ze zdrzadłem i szuflodarni no i kolebka. Maszyna do szycia z szufladą na nici na szpulkach, jegły, nożyce, myjtermas, naparstek. Piec kachlok, abo piecyk z rułą, taki zieleźniok, blumenstander, a na nim doniczki z mertami, muszkatkarni, fuksjami, ruzentlą i asparagusem. Była też zofa i polstrowane stołki. W oknach gardiny przypięte rajscwekami do gardinsztangi. Na delowce loufer. W sieni nie było delowki jeno flizy. W sobota myło sie całe mieszkanie. Delowki nie były farbione i drzyło sie je ryżową bysztą na sztilu i dobrze wycierało hadrą. W sieni był szpajzeszrank, a w nim chleb, garce z fetem i łojem, masło, mleko, kiszka, maślonka, śmietonka naszykowane do działania. W krauzie syrop z cukrowej ćwikle był dobry do mazanio chleba, no nikiedy był też kołocz jakoś buchetka, kreple abo faworki, ale to nie było częste, przeważnie na święta abo na odpust. Pod jedną izbą była piwnica na kartofle i ćwikiel, marchew, był też piec do pieczenia chleba i wędzelnik.
W komorze mieli też rozmańte potrzebne rzeczy, co były w doma przydajne: bigelbret, bajta do wyrobianio chleba i kołocza, blachy do pieczenio kołocza, dzieżka a w niej dycki nociastek, forma do pieczenio zisty abo buchetki, forma perejowanio masła, garce bunclowe z kiszoną kapustą i ogórkami, garniec wielki do warzenio prania, damfer do warzynio kartofli do dobytku, krauzy z kompotem z bani, jabłek, jagodek, gruszek, borowek, brusin, wieprzek i flaszki ze sokiem, maszynka do mielenia mięsa, maśniczka, moździerz, rompla, drzewiano wanna do pranio, słomionki do chleba, klamerki do przipinanio prania na sznurze, wanienka glejtowano do kąpania dzieci, waga z gewichtami, waszkorb, zielo z szynką do grzesio, sitko do osiewanio mąki, cingowe wiadra, hadra byrszta na sztilu do mycio delówki, mietła, kloper i karbidka, flaszka z petronelą, świeczki, żarna, kajsterka z mąką do pieczenio chleba, mieszek z orzechami i lyskami, guminy do krazów, puste krauzy do zaprawianio, szponty do flaszek, ziglak żeby soki we flaszkach dobrze trzymały no i banie gruszki czy jabka, kapusta w głowkach modre i biołe i romańte inksze co sie w doma przydały.

Pranie suszyło sie bez zima na gorze, a bez lato na dworze. Przy schodach na górze był gelynder, przy chałupie była też wielko drabina i fojerhok. A w szopie kotusz, kara, wozek, sonki na zima, troki potrzebne przy świnobiciu no i rozmańte narzędzia: grabie, widły, cepy, kosa, kosok, koszyki, kopaczki, kopocze, gnotek do rąbanio drzewa, siekierki, młotki, mietła pręciano do zamiatanio placu, przetak do osiwanio obielo, łapaty rylne i szpa, kołek do szadzenia flancy, gwoździe, szruby, kubik, osełka do bruszenia kosy.

Na placu był obmurowany gnojok, a kole niego haziel. Z południowej strony na ścianie chałupy było posadzone wino biołe abo modre. Jak sie wychodziło z domu to klucz kładło sie na oberlichcie. No to już wiecie jak mieszkali.

Na obiad na gościnach była nudelzupa ważona na rosole z forszlagu abo z kury, rolady, karbinadle, kotlety obkulane w jajcu i trzytej żymle, czorne i biołe kluski, modro kapusta, zoza, kompot z wieprzek z jagodkami i malinami abo też z jabłek czy bani. Po połedniu kołocz z apfelmusem po wierchu posypane pudrem cukrem - były też kreple i faworki, kanapki z kiełbasą, wędzonką, preswusztem, leberwusztem z harynkami ozdobione tomatami, ogórkami radiskami, majonezem i sznytlochem. A na wieczerzo grzoty wuszt z kartofelzalatem, galert z świńskich nóżek abo z aisbainu, krupnioki, żemloki, chleb i do tego tej w glazkach. Bez tydzień to sie nie ważyło nudelzupy ani nie piekło mięsa jeli se ktoś kupił konsek mięsa abo mioł ze świniobicia to przeważnie było ważone, bo z tego była i zupa i mięso na obiad do tego kapusta i kartofle i było co jeść. Bardzo modny był też żur kiszony abo z kwaski, maszczony łojem, scierka, zupa z fandzoli, grochu, kartofelzupa, germuszka, gemizezupa, a na wieczerzo grzote kartofle z kiszką abo placki z kartofli. Chleb był na śniodani. Na śniodani też częste była brołtzupa, chleb mlekiem obloty, abo ścierka. Do chleba był też bioły ser, hauskyjza ważono w doma i syrop z cukrowej ćwikle. Na obiad abo wieczerzo czasem kupowało sie też słony harynek. Do zup i kapusty robiło sie zasmożki na szpyrkach z łoju. Ważyło sie też śliszki polote masłem, kluski na parze. Chleb piekło sie przeważnie w doma i to z żarnowanej mąki, był bardzo dobry. Żymeł ani rożków i plecionków sie nie kupowało, chyba że było kopani kartofli, to już obowiązkowo na śniodani były plecionki abo kołoczyki. Na święta była moczka z piernika z pieczkami z gruszek i śliwek z zasmożką na maśle z ruzynkami, mandlami, żeby miała dobry smak dowało sie goździki, skórzica, cukier i sól. Piekło sie też czorne pierniki i kołocz drożdżowy. A na Wielkanoc strucle posypane makiem i buchetki. Na Wielkanoc malowało sie też kroszonki, coby dziołchy miały czym dzielić synków jak prziszli po śmierguście.

Kole chałupy mieli zegroda, a w niej rosły rozmańte stromy, cześnie majówki i korple, jabłonie wczaśne i zimowe, gruszki, dule, babówki, cetronki, owsionki, szarówki, kamionki, fyrzichy, śliwki zielone, kobelonki, szwastki, węgierki i prawe, wiśnie wczaśne i poźne, morele, brzim, flider, bioły i lilowy głóg, hebz, jaśmin, lipa i palma i krzoki jagódki czerwone, żółte i czorne, gruszpon, kokosz z kierego można było robić różaniec, maliny i wieprzki był też rabarber, krzon, podzirnki, szpinat, tomaty, szałot, słoneczniki, sznytloch, welszkraut, kapusta bioło i modro, ogórki, radiski, rzepa, kłaki i banie, czerwono ćwikiel, pietruszka, zeler, blumenkohl, czosnek, cebula, fandzole, groch, poryj, kuloryba, koper, jarmuż, kukurzica, welszkraut, marchew i roztomańte: teje, dziurawiec, fefermenica, fechel, kosztyfoł, kamelki, lubczyk, malwa, melisa, piołunek, wrotycz, wiesiołek, szałwia. Mieli też kwiotki: astry, dalje, boli oczka, dąbki latowe i zimowe, fiołki, fleksy, gęsi pampki, gladjole, goldlaki, gwoździki, jerginy, kazerkoma, krokusy, konkole, konwalie, leluje, rewkonie, lwie paszczki, lipina, maciejki, margarytki, maki, narcyzy, nelki, niezapominajki, paprocie, piwowonki, przebiśniegi, prymuIe, róże, sierotki, słomioki, smierdziuszki, stuliki, tulipy i zimzielonok. Zegrody były ogrodzone płotem ze sztachet przybitych do żardzi. Okolniki też z drzewa, furtka zawierała sie na hak. W ze grodach bywały lauby z ławkami i stolikiem, było kaj odpocząć i posiedzieć.

Dzieciom opowiadało sie bajki, a we wieczór to były romańte gry: młynek, domino, człowieku nie irytuj sie. Dziołchy bawiły sie lalkami, a synki mieli szupargi i też za tym lotali. Baby heklowały, sztrykowały, wyzywały.

W swiom gospodarstwie chowali krowy, kozy, gęsi, kury, pultoki, kaczki, hyndyki, owergi, gołębie, nikiedy mieli też konia. Na polu sioli reż, pszenica, jęczmień, owies, sadzeniaki, kartofle, ćwikiel, mais, kukurzica, sioli też kończyna lipina, pospółka. Obieli siekli przeważnie kosami i młócili cepami.

Nikierzy wtedy mieli już światło elektryczne w doma, ale i wszyscy u Karlika ni mieli, no i nie było zwonka przy dźwierzach, ani dużo inkszych rzeczy co teraz są w chałupach. Nie było też wodociągu we wsi, łazienek, telefonów, telewizorów, aut, autobusów i wszystkich tych nowoczesnych naszych maszynek i urządzeń.

Był jednak teatr wiejski amatorski i występowali w nim mieszkańcy wsi kochający piękno i sztukę. To przeminęło z wiatrem.

A.T.

do spisu treści
 


 

Nadciśnienie tętnicze

Nadciśnienie tętnicze jest najbardziej rozpowszechnioną chorobą krążenia. W Polsce choruje na nią ok. 10-20% całej populacji. Niekorzystny wpływ ciśnienia na organizm zależy od rozwoju zmian narządowych, głównie w mózgu, sercu, nerkach. Za podwyższone ciśnienie tętnicze przyjmuje się wartości 160/ 95 mmHg u osób powyżej 40 roku życia oraz 140/90 mmHg u osób w młodszym wieku. Wokoło 90% przypadków nie można ustalić etiologii (pochodzenia) choroby. Wtedy mówimy o nadciśnieniu tętniczym pierwotnym (samoistnym). U 10% cho¬rych udaje się ustalić przyczynę choroby i wtedy jest to nadciśnienie tętnicze wtórne.

Wraz z nadciśnieniem przebiegają różne choroby, wśród których możemy wyróżnić:
- choroby nerek - zapalenie kłębuszkowe nerek, zapalenie odmiedniczkowe nerek, dna moczanowa, torbielowatość nerek - choroby tkanki łącznej - guzkowe zapalenie tętnic, toczeń rumieniowaty, twardzina - zwężenia cieśni aorty
- zatrucia ciążowe - gestozy
- choroby układu nerwowego, np. guz mózgu, wylew.
Wystąpienie nadciśnienia tętniczego nie oznacza, że muszą wystąpić wyżej opisane objawy!

Nadciśnienie pierwotne.

Ujawnia się między 30 a 40 rokiem życia, częściej u kobiet. Objawy: początkowo chory nie zauważa żadnych dolegliwości, często wykrywa się je podczas przypadkowego badania, bóle i zawroty głowy, wzmożona pobudliwość nerwowa, bezsenność, przyśpieszone bicie serca. Potem występują objawy dotyczące mózgu, nerek, serca - przerost lewej komory, zadyszka wysiłkowa i duszność nocna, udary mózgu (mogą wystąpić ale nie muszą). Długotrwałe nadciśnienie tętnicze doprowadza do zmian w układzie naczyniowym nerek, rozwija się zwłóknienie i ograniczenie czynnego miąższu, rozwija się miażdżyca naczyń, tętniak rozwarstwiający aorty. Występują zmiany na dnie oka.

Według WHO (World Health Organization - Światowa Organizacja Zdrowia) dokonano następującej klasyfikacji nadciśnienia tętniczego:
1. nie stwierdza się utrwalonych zmian w układzie naczyniowym
2. przerost lewej komory
3. pojawiają się wtórne zmiany narządowe, zalicza się tu także nadciśnienie tętnicze złośliwe - charakteryzuje się ono szybkim rozwojem ciężkich powikłań narządowych: krwiomocz, białkomocz, niewydolność krążenia i nerek.


Postępowanie w nadciśnieniu tętniczym: - trwała normalizacja ciśnienia tętniczego przez zażywanie leków
• ścisła współpraca pacjenta z lekarzem:
• stała kontrola ciśnienia tętniczego (RR)
• regularny tryb życia
• unikanie napięć nerwowych
• systematyczne zażywanie świeżego powietrza, rekreacja
• działanie zmierzające do obniżenia masy ciała (przy wystąpieniu nadwagi)
• ograniczenie soli w diecie
• u kobiet odstawienie doustnych środków antykoncepcyjnych.

Profilaktyka.

Dieta - należy rozważyć ją w aspekcie ilościowym i jakościowym. Należy dostarczyć swojemu organizmowi odpowiednią ilość kalorii dostosowaną do aktualnego zapotrzebowania, by uniknąć gromadzenia tłuszczów i powstania nadwagi. Powinno się badać i utrzymywać cholesterol w możliwie niskim stężeniu, rzucić palenie tytoniu i ograniczyć spożywanie alkoholu. Ważną rolę odgrywa tutaj aktywność fizyczna.

PaS

do spisu treści