RZYMSKOKATOLICKA PARAFIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
KRÓLOWEJ POLSKI w CZERNICY
__________________________________________________________________________________________________________________

Artykuły archiwalne Znaku Pokoju  -  076/2006  /  lipiec - sierpień

 
 

Kliknij w miniaturę okładki, aby przejść do dużego formatu


Spis streści:

- Boże Ciało

- Jak uniknąć wypalenia się w pracy
- Co to jest maj
- Zainteresowania hobbistyczne
- Czyżby były krótsze dnie

- O wartości Biblii
- Coś dla ciała, coś dla ducha
- Piłkarskie zwycięstwo
- Hej, Góry, nasze góry
- Głos młodych
- Osiągnięcia gimnazjalistów
- Czy Ziemia Śląska to moje miejsce
- Fotografie z nadania Gimnazjum w Piecach imienia Ziemi Śląskiej
- Nekrologi
 

 

Boże Ciało

Boże Ciało to uroczystość liturgiczna ku czci Najśw. Sakramentu połączona z procesją do czterech ołtarzy. W tym roku, w naszej parafii procesja Bożego Ciała miała nieco inny przebieg. Rozpoczynała się Mszą św. przy kaplicy w Łukowie ŚI., a następnie ul. Wolności podążała w kierunku kościoła parafialnego. Ołtarze usytuowane zostały na posesji państwa Czerwiński-Karolewicz, Kolonko, Kozłowski oraz Lampert. Przy kaplicy w Łukowie zbudowano ołtarz na którym sprawowana była msza św. W każdym z ołtarzy można było zauważyć ogromny wkład pracy nie tylko samej rodziny ale także sąsiadów, przyjaciół i całej społeczności parafialnej. Trudno wszystkich wymienić, by kogoś nie pominąć, dlatego też wszystkim zaangażowanym w budowanie i zdobienie ołtarzy należą się ogromne słowa podziękowania. Piękne wystroje, ciekawe pomysły, bogactwo kwiatów i zieleni a nade wszystko słoneczna pogoda sprawiły, że tegoroczna procesja miała bardzo uroczysty charakter.

E.K.

do spisu treści
 


 

Jak uniknąć wypalenia się w pracy?

Nauczyciel pracujący w szkole coraz częściej odczuwa rozdrażnienie, nie potrafi się powstrzymać od złośliwych uwag wobec uczniów. Inżynier szybko osiągnął zawodowy sukces, dostał odpowiednie stanowisko, ostatnio z niechęcią myśli o kolejnym dniu pracy, z przerażeniem dostrzega, że brak mu pomysłów. Psycholog jest doświadczonym terapeutą, męczy go powtarzalność problemów i pacjentów, coraz trudniej jest mu się skoncentrować na tym co mówią, z ulgą kończy ostatnią sesję i czuje się winna.
Co łączy te osoby, prawdopodobnie doświadczają one wypalania zawodowego, wynikającego z chronicznego przeciążenia pracą. W efekcie spada motywacja, pojawia się poczucie bezsilności, bezradności i przepracowania. Najbardziej narażeni na wypalanie są ludzie, których praca polega na służeniu innym, są to lekarze, pielęgniarki, pracownicy socjalni, psychologowie, nauczyciele. Zagrożone są też osoby często podejmujące trudne decyzje, pracujące w silnym stresie, zmuszone do dotrzymania reżimów czasowych utrzymywania, stale napiętej uwagi, skupienia na szczegółach. Wypalanie zatem nie omija także menedżerów, adwokatów, dziennikarzy, kierowców, policjantów. Tak naprawdę to może dotknąć każdego z nas.

Pierwszy kryzys pojawia się często między 3 a 7 rokiem pracy zawodowej. Kolejnym momentem jest przełom między 40 i 50 rokiem życia, kiedy większość z nas podsumowuje swoje osiągnięcia. Jakie są objawy wypalania zawodowego? Osoba taka czuje sie wyczerpana, cięgle zmęczona bez widocznej przyczyny. Źle sypia, traci apetyt, często boli ją głowa, pojawiają się różne problemy zdrowotne, takie jak alergie, zaburzenia pracy serca, problemy gastryczne częste infekcje. Ciągle się zamartwia, jest apatyczna, czuje narastający lęk bez powodu, bez przerwy myśli o pracy, nie może poradzić sobie z nawałem zajęć. Stopniowo traci dawny entuzjazm i zainteresowanie pracą. Znudzona rutynowo wykonuje zajęcia, nic jej nie cieszy, coraz gorzej ocenia siebie i swoje wyniki. Staje się niecierpliwa, wybuchowa, wini innych za swoje niepowodzenia, czuje rosnącą niechęć do otoczenia, izoluje się od współpracowników, nie rozumie co się z nią dzieje. Wypalanie jest procesem obejmujących kilka etapów. W pierwszym stadium ciało odmawia posłuszeństwa pojawiają się chroniczne przeziębienia, bóle głowy, bezsenność, uczucie niepokoju. Zwykle wtedy wystarczy zmniejszyć obciążenie pracą lub zrobić krótki wypoczynek, by wszystko wróciło do normy. Drugie stadium trwa dłużej, a jego charakterystyczne objawy to gwałtowne wybuchy irytacji, a także obniżona jakość wykonywania zadań. Taki stan wymaga już dłuższego wypoczynku, połączonego z wyjazdem i oderwaniem się od codziennych spraw.

W trzecim stadium stan staje się chroniczny, nasilają się problemy ze zdrowiem. Typowe objawy to wrzody żołądka, nadciśnienie, napady lęku i depresji oraz poczucie osamotnienia. Cierpi więc nie tylko osoba dotknięta wypalaniem, ale i jej otoczenie rodzina, przyjaciele i współpracownicy. Na tym etapie konieczna jest pomoc specjalisty. Co prowadzi do wypalania? Nie bez znaczenia są warunki pracy, niedogodne godziny jej wykonywania, na przykład tryb zmianowy lub nocny, częste podróże i związane z tym zmiany sfer czasowych. Kolejny czynnik to przeciążenie pracą związane ze zbyt dużą liczbą osób którymi się zarządza, przeciążenie zadaniami.
Wypalanie zawodowe dotyka przede wszystkim ludzi bardzo ambitnych, dynamicznych, aktywnych wręcz niecierpliwych, mających dużą potrzebę osiągnąć, rywalizacji, wymagających wiele zarówno od siebie jak i od innych. Kluczowy dla wypalania czynnik to stres zawodowy, wypalanie jest skutkiem nie tyle przewlekłego stresu zawodowego, ile nieumiejętności radzenia sobie z obciążeniami emocjonalnymi w pracy dlatego niezmiernie ważne jest uczenie się panowania nad stresem.

Jak zapobiegać wypalaniu zawodowemu? W tym celu mądrzy szefowie powinni dbać o powierzanie pracownikom zadań dostosowanych do ich możliwości, wspierać poprzez obiektywną i konstruktywną ocenę, a także kształtowanie przyjaznej atmosfery, w której ceni się życzliwość i współpracę. Szczególnie ważne jest, by pielęgnować bliskie relacje z innymi ludźmi, zarówno w domu rodzinnym jak tez miejscu, wykonywać zadania zgodnie z umiejętnościami i kwalifikacjami oraz realistycznie oceniać każdą sytuację.

Parafianka

do spisu treści
 


 

Co to jest maj?

To zielona szalona młodziutka miłość
Szumiąca wesoło w pióropuszach traw
Srebrzyście mieniących się w słońcu,

A czerwiec?
To miłość, która rozkwita pyszną piwonią,
Płonąca szkarłatem, subtelnie pachnąca ...
Delikatnie upajająca namiętnością szaloną.

Czerwiec to dojrzały maj ...

Krystyna Szybist

do spisu treści
 


 

Zainteresowania hobbistyczne

Każdy z nas ma czasami wolną chwilkę i nie wie co z nią zrobić. Ja znalazłam sposób na zapełnienie wolnego czasu. Jest to wyszywanie obrazów, kartek i serwetek haftem krzyżykowym. Wyszywam tez haftem płaskim, który pomału odchodzi w zapomnienie. Ostatnio zainteresował mnie też haft czarny, biały oraz irlandzki, który jest dużo trudniejszy od haftu krzyżykowego. Haft krzyżykowy jest ściegiem ozdobnym, jestem jego pasjonatką od dobrych kilku lat. Na kanwę przenoszę moje myśli, uczucia, radości i smutki. Obrazy mają różne wielkości. Zależą od gęstości kanwy. Kilka obrazów robionych na tej samej kanwie, raz dwoma nitkami a raz sześcioma zmienia swoją wielkość. Wyszywam tez kartki okolicznościowe. Moje kartki powędrowały już do USA, Francji, Niemiec i Holandii. Dużo kartek znajduje się w Polsce, taki obraz czy kartka jest niecodziennym, ale jakże miłym prezentem urodzinowym czy imieninowym. Haft krzyżykowy nie jest taki trudny, ale jest to praca żmudna i potrzeba do tego trochę cierpliwości a wtedy spod igły wychodzą "obrazy igłą malowane". Kiedyś podarowałam obraz pewnej starszej pani z Brzegu Dolnego, a to że mnie u siebie miło i serdecznie przyjęła. Był to obraz naszego papieża Jana Pawła II. Bardzo się ucieszyła z tego prezentu. Potem jej córka opowiadała mi, że jak chodził ksiądz po kolędzie to poświęcił ten obrazek i oglądał jak był zrobiony. Wyszywam też zegary, jeden z nich został zlicytowany na pikniku parafialnym, gdzie licytacje wygrał pan Piotr Bugdoł. Drugi większy, wyszywany w maki, posłałam mojej mamie i proboszcz tamtejszej parafii jak przychodzi po kolędzie mówi "czy to Grażynka wyszywała?". Te zainteresowania wyniosłam z domu rodzinnego, a były przekazywane z pokolenia na pokolenie. Moja nieżyjąca siostra robiła piękne serwetki na drutach, ja tego nie potrafię, moja druga siostra robi serwetki richelie, to potrafię robić, ale uzależniłam się od haftu krzyżykowego, szydełkowania oraz haftu płaskiego. To jest moje hobby i przy tym pozostanę. Niejeden z nas ma różne zainteresowania i musimy je rozwijać oraz przekazywać następnym pokoleniom. Niektóre z nich związane są z naszą tradycją. Niestety ja nie umiałam przekazać moich umiejętności moim dzieciom, ale za to mój wnuk, który chodzi do drugiej klasy uczy się wyszywania, są to jego pierwsze kroki, ale pomału widać już efekty.

W ubiegłym roku moich kilka prac dostało się na wystawę do Łodzi, która odbyła się w Muzeum Włókiennictwa, były tam też prace kilku panów. Zatem jak widać taki haft nie zaginie w naszej Polskiej tradycji. Pewnego dnia syn wziął moje prace i gdzieś z nimi poszedł, gdy zapytałam dokąd je zaniósł, odpowiedział: "dowiesz się w swoim czasie". Okazało się, że zrobił wystawę moich prac w publicznej bibliotece w Rydułtowach. Najpierw przywitano mnie piękną różą, a potem opowiadałam o moich zainteresowaniach. Był to piękny i niezapomniany prezent. Wystawa trwała do końca czerwca. Zdjęcia z wystawy będzie można obejrzeć w Internecie na stronie miasta Rydułtowy. Moje obrazy oprawiam w ramki, bo wtedy dopiero widać efekt.
Zachęcam, róbmy to co lubimy, niech nasze zainteresowania i prace cieszą oko innych. Nie chowajmy naszych prac w domowym zaciszu.

Grażyna Gunia

do spisu treści
 


 

Czyżby były krótsze dnie?

Według opowiadań starszych,
można stwierdzić że,
kiedyś to naprawdę były
o wiele dłuższe dnie.

Chodziła prababka pieszo,
na targ do Raciborza.
Z powrotem przywoziła nieraz
w wózku aż dwa wory zboża.

Wróciwszy, obrządek zrobiła:
w domu w chlewie i w stodole,
Obiad rodzinie ugotowała
i poszła na pole.

I nim jasne słonko zaszło
i księżyc na niebie zawitał,
Wypieliła zagon ćwikły,
Bowiem była pracowita.

A ja teraz chociaż wstaję
najpóźniej o wpół do siódmej,
ledwo zdążę coś tam zrobić,
patrzę a już jest południe.

Po południu jeszcze częściej
zegar godziny wybija.
I tak szybko, szybciuteńko
życie nasze wciąż przemija.
 
Dziadek kiedyś na kopalnię,
z daleka chodził piechotą.
Drogi długiej się nie przeląkł,
kroczył do pracy z ochotą.
A tam nikt go nie posadził
i nie było maszyn wtedy,
więc pracował w pocie czoła,
by się ustrzec w domu biedy.

Obiad w domu mu podała
babunia bardzo troskliwa,
potem kosić zboże poszli,
wtenczas kiedy były żniwa.

l jak słonko jasne zaszło
myślał księżyc zatroskany,
czy się dziadzio ten nie zmęczył,
kosząc tak ogromne łany?

Pewnie noc też była dłuższa.
Nie rozumiem tego do dziś,
przecież tak raniutko wstawał co dnia,
aby na szychtę iść.

Nawet w Biblii wyczytałam,
że nastaną kiedyś krótsze dnie.
Może to obecne lata,
ta myśl ciągle dręczy mnie.

Bo bym może się wybrała
pieszo aż do Raciborza,
dnia by brakło, a nade mną
ty się dobry Boże pożal !

Jak ja bym waszą opinię
na ten temat poznać chciała
Czy istotnie dnie są krótsze,
czy ja tak zniedołężniałam.

Krystyna Mandrysz

do spisu treści
 


 

O wartości Biblii

Pisał John w swym testamencie
"Ja przyrzekam tutaj święcie,
Jestem rodem z Ameryki
I mam dwie duże fabryki.

A ponieważ źle się czuję,
Bratankom je zapisuję.
Trzeciemu dam Pismo Święte
O wartości niepojętej.

Niech on czyta ową księgę
I wyrasta na potęgę.
A jest w Polsce wielka bieda,
Więc im przyda się ta scheda.

Dwaj bracia się ucieszyli
Do Ameryki ruszyli.
Trzeci bardzo zasmucony
Z żalem mówi do swej żony:

Nienawidzę swoich braci,
Moim kosztem są bogaci
A wuj cham! Popełnił błąd,
Bo ja rzucę Biblię w kąt.

Po co czytać i czas tracić
Z tego nikt się nie wzbogaci.
Topił smutek w wódce i powoli
Stał się z niego alkoholik.

Kiedy rodzinę zaczął swą bić
Nie dało się z nim już żyć.
Żonka dzieci zabrała,
Precz od niego wyjechała.

Spotkała go dola taka,
Że zamienił się w żebraka.
Zmusiła go straszna bieda
Co miał w domu, musiał sprzedać.

No i z Biblii zdmuchnął kurz
Pozbędę się ciebie już.
Wziął ją w ręce swoje drżące
Posypały się tysiące.

 
Bo wuj taki był wspaniały,
Pieniążki dał między rozdziały.
Nie miałbym ja wcale biedy,
Bym do księgi zajrzał wtedy.

Toć bogactwo, lecz do czarta
Dziś ta forsa już nic warta.
Ilem stracił, jakżem głupi,
Ja bym mógł pól Polski kupić.

Ale owo Pismo Święte
Chyba nie jest przepadnięte.
Czytał biedak zamyślony,
Wciąż wertował księgi strony.

W słowa Biblii nie śmiem wątpić,
Muszę do kościoła wstąpić,
Bo wuj forsą chciał mnie skusić,
Aby do czytania zmusić.

I nazajutrz zaraz z rana
Uklęknął na kolanach,
Tam na klęczkach pochylona
Nad różańcem jego żona.

Postanowili przed świętym obrazem,
Że spróbują znów żyć razem,
Bo już zeszedł ze złej drogi
I porzucił swe nałogi.

Czytał Biblię godzinami,
Zastanawiał się czasami,
Ależ Panu Bogu dzięki,
Żem to Pismo wziął do ręki.

Chociaż forsa przepadnięta,
Rodzina to jest rzecz święta.
Swym braciom też rękę podał
I panuje teraz zgoda.

Oni Pisma nie czytają,
Bo niewiele czasu mają.
Chociaż ciągle się bogacą,
To nie wiedza ile tracą.

Nie ma u Boga nie ważniejszego
Jak żyć według Pisma Świętego.

Krystyna Mandrysz

do spisu treści
 


 

Coś dla ciała, coś dla ducha

W dniach 30 i 31 maja 20 osobowa grupa naszych parafian w towarzystwie ks. R. Lapczyka odwiedziła sanktuarium maryjne w Licheniu k/Konina. Licheń jest nazywany Częstochową Północy a Matka Boska nosi miano Bolesnej Królowej Polski. Dla jednych niech to będzie przypomnienie a dla innych zachęta do podjęcia wyjazdu. Hasłem naszej wyprawy było zawołanie: "Coś dla ciała, coś dla ducha. "Trasa prowadziła z Czarnego Śląska przez opolski Zielony Śląsk do Wielkopolski a więc zatłoczone Gliwice i Dobrodzień, potem Olesno oraz Ostrów Wielkopolski i Konin. Mijaliśmy ogromne, nizinne, zielone przestrzenie. Falujące łany żółtego rzepaku, młodego jęczmienia, majowa zieleń łąk i lasów oraz lśniące lustra jezior to uczta dla oczu i relaks dla ciała.
U celu podróży 100 ha ziemi wtórnie zagospodarowanej jako piękna oprawa sanktuarium. Niewielkie domy mieszkalne dające schronienie przybyszom i utrzymanie mieszkańcom. Klasztor Marianów i bardzo rozbudowana infrastruktura pielgrzymkowa "Tak Licheń" oczekuje gości. Nasza grupa po zakwaterowaniu udała się na Mszę św. w nowej Bazylice. Podbudowani duchowo, pełni wrażeń spożyliśmy obiadokolacje. W ciszy niewielkiej starej Bazyliki uczestniczyliśmy w nabożeństwie majowym z kazaniem.
Drugiego dnia po śniadaniu bezhabitowa siostra przewodniczka oprowadziła nas po ważniejszych miejscach sanktuarium. O godz. la wzięliśmy udział w uroczystej Mszy św. z rozbudowanym kazaniem z okazji święta Nawiedzenia NMP. Piękną liturgią pożegnaliśmy miesiąc maj. Czas do obiadu każdy spędzał według własnego uznania. Trudno było podjąć decyzję, bo można zwiedzać, modlić się, rozmyślać przemierzając teren sanktuarium. W pobliżu jest Lasek w Grąblinie ze śladami objawień i Drogą Krzyżową. Cudowny obraz można kontemplować w starej Bazylice, która już z daleka wita swoimi wieżami i zaprasza imponującymi schodami. Można podumać nad jeziorem pamiętającym straszliwą zarazę. Za starą Bazyliką na miejscu dawnego jest kościół p.w. MB Częstochowskiej. W podziemiu jest kaplica Krzyża Św. z repliką obrazu Św. Rodziny (z pobliskiego Kalisza). W pobliżu jest grobowiec Tomasza Kłossowskiego ocalałego w Kampanii napoleońskiej, który dał początek kultu obrazu MB Licheńskiej. Nieco dalej spoczywa pasterz Mikołaj Sikatka, który rozpowszechniał orędzie Maryi. Uczczono też pomnikiem prymasa Stanisława Wyszyńskiego, który cieszył się szczególną opieką MB Licheńskiej. Dalej są tablice i kaplice upamiętniające czasy prześladowań naszej Ojczyzny i Kościoła. Kolejne dotyczą najnowszej historii. Jak kamienny labirynt wznosi się w górę niepowtarzalna w kształcie Droga Krzyżowa. Wreszcie dochodzimy do nowej Bazyliki. Jest jakby z dawnych wieków. Ma monumentalne rozmiary. Kapie od złoceń, ozdób rzeźb, malowideł. Przyciąga błyszczącą kopułą, 123 m wieżą i dzwonnicą z dzwonem "Bogurodzica". W podziemiach tzw. dolna Bazylika pod wezwaniem Trójcy św. W górnej Bazylice wizerunek MB Licheńskiej. Pod nim scena przedstawiająca Maryję wśród Apostołów. Powyżej symbole Trójcy św. z starotestamentalnym napisem "Jestem Który Jestem". Wokół każdego obiektu mnóstwo zielonych drzew, krzewów i kwiatów. Wśród nich pełno ptaków. Jest nawet sadzawka z nenufarami i kolorowymi rybkami. Ciekawostką są olbrzymie głazy z cytatami biblijnymi oraz podziękowaniami za otrzymane łaski dla Narodu i Kościoła.
W tej bogatej oprawie Cudowny Obraz MB wydaje się mały. Maryja nie poraża potęgą, nie onieśmiela majestatem. Ma przymknięte powieki i wsłuchuje się w sprawy swych dzieci. Jest jak każda dobra matka. Ma jednak miano Królowej Polski. Łączy w sobie treści narodowe i religijne. Kosztowna sukienka ukrywała w czasach prześladowań wizerunek Orła Białego. Miano Bolesnej Królowej Polski można odnieść do bolesnej historii kraju i narodu. Można je też uznać jako wezwanie do nawrócenia i pokuty, do ciągłego budowania Królestwa Bożego, do korzystania z tej broni jaką jest Różaniec Św. To orędzie Maryi powtarza się też w innych Jej objawieniach. Musimy je więc traktować z powagą i wdzięcznością. Monumentalność licheńskiej świątyni nie może nam przesłaniać istotnej wymowy tego świętego miejsca. Biorąc pod uwagę wielość łask, których doznał w wieloletniej historii nasz kraj, naród i Kościół to nowa Bazylika stanowi godne votum, pomnik zaangażowania i kunsztu Polaków na wzór innych sanktuariów Europy. Wybrany przez Maryję wizerunek papież Paweł VI uznał za cudowny i godny koronacji. Od 1965 roku nastąpił rozkwit jego kultu. Był to impuls do budowy nowej Bazyliki w 1994 roku.
Cieszymy się, że mogliśmy zobaczyć jej wspaniałość i pełni wrażeń estetycznych, odnowieni duchowo wrócić do domu. Dziękujemy za zaangażowanie p. Ewie Kowol.

do spisu treści
 


 

Piłkarskie zwycięstwo

"Nie ma tego złego, co by na dobre wyszło" mówi stare przysłowie. Po przegranej w piłce ręcznej przyszła pora na sukces. Odniosła go reprezentacja piłkarzy nożnych w składzie: Rafał Szymanowskie atak), Szymon Szczepanek (atak), Mirek Weczerek (obrona), Wojciech Cyran (obrona), rezerwa: Alek Szweda, Kamil Paprotny, Tomasz Kolonko, Paweł Wnęta (bramkarz), Adrian Choroba, Krzysztof Kubica, Krzysztof Bizoń.
Ten, jakże dobrze wyłoniony spośród naszych uczniów, skład dn. 17.05.06r. pokazał, że w szkole się nie próżnuje. Zawody odbyły się na boisku w ŁUKOWIE. Sędzią głównym był pan Paweł Mrozek. Po losowaniu okazało się, że pierwszy mecz zagramy z kolegami z SP Gaszowice. Mecz ten praktycznie od początku do końca rozgrywany był na połowie Gości. Piękna gra naszej drużyny w efekcie skończyła się wynikiem 8:2 na naszą korzyść! Taki wynik o czymś świadczy. Wszyscy chłopcy stanęli na wysokości zadania. Byli skoncentrowani, zdyscyplinowani, przygotowani taktycznie i technicznie. Popełnili bardzo mało błędów.

Po 10 minutowej przerwie przyszło piłkarzom rozegrać mecz z kolegami z SP Szczerbice. Chłopcy nie narzekali, dalej marząc o zwycięstwie, całkowicie skupiali się na grze. Tym razem nie było tak łatwo. Strzelili pierwszą bramkę, co jeszcze bardziej poderwało przeciwnika. Obie drużyny stosowały ciekawe akcje. Mecz był bardzo zacięty i zakończył się wynikiem l: l. Nie było to dla nas porażką, lecz musieliśmy poczekać na efekt gry drużyn Szczerbic i Gaszowic. Koledzy z Gaszowic objęli prowadzenie już w pierwszych minutach. Potem strzelili drugą bramkę. Nie wytrzymali jednak i w drugiej połowie stracili dwie bramki, w efekcie zajmując III miejsce.

Emocje towarzyszyły zawodnikom, nauczycielom i kibicom, których nie zabrakło.  Szczęśliwi chłopcy razem z nauczycielami wrócili do szkoły, chwaląc się oczywiście z odniesionego zwycięstwa. W dwa dni później przyszło nam pogodzić się z porażką, ponieważ na zawodach powiatowych wygraliśmy z SP Świerklany, ale przegraliśmy z SP Jejkowice. To właśnie oni zostali mistrzem powiatu rybnickiego.

Z.M.

do spisu treści
 


 

Hej, Góry, nasze góry

31 maja klasy szóste wyruszyły na dwudniową wycieczkę w Pieniny. Gdy dotarliśmy na miejsce udaliśmy się do Tatrzańskiego Muzeum Pienińskiego im. Józefa Szalaya. Oglądaliśmy stroje ludowe oraz różnego rodzaju narzędzia, którymi posługiwała się tamtejsza ludność. Potem poszliśmy do Pijalni Wód Zdrojowych, gdzie każdy mógł się napić wody leczniczej. Miały one swoje imiona: Helena, Józef, Stefan. Gdy wszyscy napili się wody udaliśmy się autobusem do wsi Jaworki, gdzie spacerowaliśmy po rezerwacie przyrody oglądając przepiękny "Wąwóz Homale". Pani Przewodnik opowiedziała nam ciekawą legendę związaną z tym rezerwatem. Następnie pojechaliśmy do Niedzicy, gdzie oglądaliśmy Zamek Czorsztyński. Nie zwiedzaliśmy tego zamku, ale pani Przewodnik dużo nam o nim opowiadała. Potem udaliśmy się na spacer po Tamizie nad Zalewem Czorsztyńskim. Po tych wrażeniach wszyscy zebraliśmy się w autobusie i trochę zmęczeni pojechaliśmy do ośrodka. Po zakwaterowaniu poszliśmy do swoich pokoi, a później zjedliśmy obiadokolację. Wieczorem odbyła się dyskoteka. Po udanej zabawie wszyscy poszliśmy spać.

Następnego dnia udaliśmy się na piechotę na "Trzy Korony". Po długiej i męczącej wyprawie dotarliśmy na szczyt, gdzie podziwialiśmy piękne widoki gór.
Po posiłku wyruszyliśmy do domu. Każdy z nas mile wspomina tę wyprawę, piękne krajobrazy, zabytki, chwile pełne wrażeń. Szkoda tylko, że była to nasza ostatnia wspólna wycieczka z naszymi ukochanymi wychowawczyniami panią Mrozek i panią Paluch w tym roku szkolnym i w tej szkole.

 

Beata Szefczyk i Ania Dragon

do spisu treści
 


 

Głos młodych

Spowiedź lekarstwem dla duszy oraz drogowskazem do nawrócenia.

Kochane dzieci teraz zastanawiamy sie nad sakramentem spowiedzi świętej. Wiemy, że w kościele Pan Bóg przez ludzi daje nam różne podpowiedzi i zadania, niektórzy się o to gniewają, ale bez powodu. Przecież każdemu z nas zdarza się' zapominać nawet o tym co jest najważniejsze, aby przynajmniej raz w roku przystąpić do sakramentu pokuty, czyli do spowiedzi. Sakrament pokuty jest trochę podobny do czyszczenia serca z brudu grzechów. Bez spowiedzi serce traci wzrok i staje się ślepe. Ślepym sercem nie widać co jest dobre a co złe, co jest piękne a co brzydkie. Nikt kto ma niewidome serce nie może zobaczyć prawdy i tak nasze serca są wtedy smutne.

Ale wcale tak nie musi być. Właśnie tym, których serca widzą źle lub już nic nie widzą dobry Pan Bóg dał spowiedź świętą. Gdy podczas spowiedzi pokazujemy Panu Jezusowi swoje chore serca, on go dotyka, leczy i daje nowy wzrok, odpuszczając winy. Zazwyczaj dzieci, które przygotowują się do sakramentu pojednania i przystępują do niego po raz pierwszy, cieszą się na spotkanie z Panem Jezusem, który przebacza grzechy. Po pierwszej spowiedzi jedno małe dziecko powiedziało: "Pan Jezus jest kochany bo dał mi kawałek swojego serca".

Do rozmowy o wartości sakramentu pojednania są także zobowiązani rodzice. Często dzieciom towarzyszy lęk przed spowiedzią, dlatego warto w takiej rozmowie skupić się na tym, jakie są owoce spowiedzi oraz na doświadczeniu wewnętrznej radości poczucia szczęścia i wewnętrznego spokoju. Bardzo ważne przy takich rozmowach jest świadectwo rodziców, którzy podzielą sie z dzieckiem własnym doświadczeniem miłości Bożej otrzymanym w sakramencie pojednania. Sakrament ten jest sakramentem miłosierdzia, momentem, w którym w szczególny sposób każdy może doświadczyć miłości Bożej. Miłości pragnie każdy, a szczególnie silnie dziecko niekochane. Dzieci niekochane zazwyczaj utożsamiają sobie Pana Boga z osobą, która ich nie kocha, albo na której miłość próbują za wszelką cenę zapracować. Dlatego często panicznie boją sie spowiedzi i mają poczucie że skoro mają na sumieniu jakieś grzechy, to na pewno Pan Bóg ich nie kocha. Wystarczy przyjrzeć się takim dzieciom przed spowiedzią i można zauważyć paniczny strach na ich twarzach. Ten lęk trzeba w nich oswajać poprzez ukazywanie im obrazu Boga, który nie odrzuca lecz przebacza, choćby podczas spowiedzi były wyznawane najbardziej przerażające winy. Łaska uświęcająca sprawia, że stajemy się dzieckiem Pana Boga.

Wasz przyjaciel Marek

do spisu treści
 


 

Osiągnięcia gimnazjalistów

Zespół POWIATOWEGO OGNISKA PRACY POZASZKOLNEJ DZIAŁAJĄCY PRZY GIMNAZJUM W PIECACH "SINGERS" zdobył wyróżnienie specjalne w XVI Festiwalu Kultury Młodzieży Szkolnej, jednocześnie został wytypowany do reprezentowania naszego rejonu w XXXI Wojewódzkim Przeglądzie Szkolnych Zespołów Artystycznych w Częstochowie. Tam zdobył I miejsce. Zespół prowadzi mgr Katarzyna Brachaczek.

Zespół "SfNGERS" występuje w składzie (od lewej): Patrycja Żydek, Beata Mazurek, Żaneta Paulus, Anna Sobeczko, Natalia Faucz, Ewa Paduszek, Katarzyna Pytlik, Katarzyna Słoboda, Patrycja Wieczorek, Mateusz Piecowski, Agata Zientek.


Wśród solistów wyróżnienia na XVI FESTIWALU KULTURY MŁODZIEŻY SZKOLNEJ zdobyli: KATARZYNA PYTLIK WYRÓŻNIENIE II STOPNIA KATARZYNA SŁOBODA WYRÓŻNIENIE II STOPNIA PATRYCJA ŻYDEK - WYRÓŻNIENIE II STOPNIA MATEUSZ PIECOWSKI WYRÓŻNIENIE I STOPNIA AGATA ZIENTEK WYRÓŻNIENIE II STOPNIA.
 


Zespół "SINGERS" zajął III miejsce w XI Festiwalu Piosenki Turystycznej (listopad 2005), brał udział w koncercie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (styczeń 2006), kolędował dla dzieci z domów dziecka (grudzień 2005), dla wystąpił z krótkim programem artystycznym dla osób niepełnosprawnych (8 kwiecień 2006), na imprezie profilaktycznej "Przyjaciel czy wróg"(5 maj 2006) oraz dla jubilatów obchodzących 50-lecie pożycia małżeńskiego (październik 2005), uświetniał wiele imprez szkolnych i środowiskowych.

Wśród innych osiągnięć uczniów Gimnazjum w Piecach w konkursie plastycznym "OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA" nagrodę otrzymała MAGDALENA BRZEZINKA za swoją piękna pracę pt: "W lesie".

do spisu treści
 


 

Czy Ziemia Śląska to moje miejsce?
wypowiedzi gimnazjalistów klas trzecich

Ziemia Śląska to miejsce, gdzie się urodziłem, wychowuję, dorastam. Tu poznałem wielu interesujących ludzi, zwiedziłem ciekawe zakątki regionu. Spędziłem na tej Ziemi 15 lat. Przez ten czas zmieniło się moje otoczenie i ja sam. Nie wstydzę się, że jestem Ślązakiem. Nie wiem, czy w przyszłości będę tu mieszkał. W dzisiejszych czasach człowiek nie może być pewny niczego. Nie wiem, czy w innym miejscu będę się czuł tak samo dobrze jak tu. Ziemia Śląska to wspaniałe miejsce. Z nią się utożsamiam.

Mateusz

 

W moim domu mówimy gwarą śląską. Są u nas zachowane tradycje. Absolutnie nie wstydzę się tego, że mieszkam na Ziemi Śląskiej. Jest to dla mnie powód do dumy.

Ola

Jestem Ślązakiem i jestem z tego dumny. Śląsk jest częścią mnie.

Michał

     

Na co dzień używam gwary śląskiej i jestem z tą Ziemią mocno związany. Zamierzam tutaj mieszkać, ponieważ z gospodarczego punktu widzenia jest to bardzo dobre miejsce do życia i rozwoju.

Piotr

 

To tutaj właśnie nauczyłam się śląskich tradycji, obyczajów i gwary. Mam wspaniałą rodzinę, tu jest mój Dom, gdzie przeżywam smutne i radosne chwile. Kiedy w przyszłości wyjdę za mąż, będę miała gromadkę uśmiechniętych dzieciaków, będę tu mieszkać, bo "wszędzie dobrze, ale w Domu najlepiej".

Kasia

     

Ziemia Śląska nie jest moim miejscem, ponieważ w przyszłości mam nadzieję wyjechać do Hiszpanii. Mimo iż przeżyłem tu wiele radosnych i gorszych chwil, nie przywiązuję do tego większej wagi. Jestem osobą ciekawą świata, która szuka swojego miejsca na ziemi.

Sebastian

Bardzo dobrze czuję się w mojej małej wsi, bo wiem, że tu jest mój Dom.

Karolina

 

     

Śląsk to region o bardzo bogatej kulturze i tradycjach. Obfituje również w osobliwości przyrodnicze, piękne miasteczka i zabytki. Myślę, że może się nimi szczycić każdy Ślązak. W przyszłości może się zdarzyć, że opuszczę ten piękny region i wyjadę do innej części Polski lub za granicę. Mimo wszystko nigdy nie zapomnę o Ziemi Śląskiej, która zawsze będzie bliska mojemu sercu.

Stefan

Od niedawna nasza szkoła nosi imię Ziemi Śląskiej. Ale Ziemia Śląska to również moja rodzina, stąd pochodzą moi przodkowie, tu tkwią moje korzenie. Uważam, że tu jest moja przyszłość i nie zamierzam nigdzie wyjeżdżać.

Grzegorz

do spisu treści
 


 

Fotografie z nadania Gimnazjum w Piecach imienia Ziemi Śląskiej

 

Proboszcz parafii w Gaszowicach, ks. Eryk Grochla
dokonał poświęcenia nowej tablicy

 

Wójt Gminy Gaszowice, Andrzej Kowalczyk
odczytał Akt Nadania Imienia szkole,
a następnie wręczył go przedstawicielom Gimnazjum

     
   

Zespół "SINGERS" uświetnił uroczystość.
Wykonawcy zostali nagrodzeni owacją na stojąco.

   

do spisu treści
 


Nekrologi


Śp.   Stanisław LAMPERT

Urodził się 27 kwietnia1938 roku w Rydułtowach jako syn Rufina i Marty. Mieszkał w Czernicy, ul. Wolności 47.  Zmarł 20 maja 2006 r., mając przeżytych 68 lat. Pogrzeb odbył się we wtorek 23 maja.

Najbliższej Rodzinie składamy wyrazy serdecznego współczucia.


Śp.   Eryk JOSEFOWSKI

Urodził się 16 marca 1940 roku w Rydułtowach. Był synem Franciszka i Marii. Mieszkał w Czernicy, ul. Wolności 9. Zmarł w szpitalu w Piekarach Śląskich, 20 maja br. Przeżył 66 lat. Pogrzeb odbył się w środę 24 maja.

Wyrazy współczucia składamy: żonie Małgorzacie, córce Bożenie z wnuczką Anetą, synowi Januszowi z żoną Teresą i wnuczką Darią, szwagierce Janinie z rodziną, siostrze Annie z rodziną, braciom Wilhelmowi i Józefowi z rodzinami, szwagierce Anieli z rodziną, szwagierkom Helenie i Agnieszce z rodzinami, szwagrom Piotrowi i Janowi z rodzinami.


Śp.   Franciszka Marta MALCHARCZYK

Urodziła się 18 listopada 1924 roku w Łukowie. Była córką Jana i Luizy Kajstra. Mieszkała w Łukowie, ul. Graniczna 7. Zmarła w szpitalu w Rydułtowach, 16 czerwca 2006 r. Przeżyła 81 lat. Pogrzeb odbył się w środę 20 czerwca.

Najbliższej Rodzinie składamy wyrazy serdecznego współczucia.


Śp.   Stanisław GŁADYSZ

Urodził się 1 stycznia 1966 roku w Wodzisławiu Śl. Był synem Wilhelma i Gertrudy. Mieszkał w Czernicy, ul. Powstańców 61 a. Zmarł 28 maja, mając 40 lat. Pogrzeb odbył się w środę 31 maja.

Wyrazy współczucia składamy: żonie Izabelli, synowi Dawidowi oraz rodzicom.

do spisu treści