RZYMSKOKATOLICKA PARAFIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
KRÓLOWEJ POLSKI w CZERNICY
__________________________________________________________________________________________________________________

Artykuły archiwalne Znaku Pokoju  -  095/2008  /  marzec

 
 

Kliknij w miniaturę okładki, aby przejść do dużego formatu


Spis streści:

- Sylwetki księży wywodzących się z parafii Czernica

- Kapłanowi
- Niebo - mieszkanie miłości
- Hosanna i Ukrzyżuj
- 3 rocznica śmierci Jana Pawła II

- Wielki tydzień wielkich tajemnic
- Siła wybaczania
- Biblioteka w Czernicy zaprasza
- Wielkanoc
- Półkolonie zimowe w czernickiej szkole
- Zwycięzca śmierci
- Wiersz   /ks. Jan Twardowski/
- Życzenia wielkanocne
- Zmartwychwstał Pan życia
- Nekrologi
 

 

Sylwetki księży wywodzących się z parafii Czernica
ks. Zygfryd Strokosz

Moją parafią pochodzenia i pierwszej komunii św. są Gaszowice, gdzie urodziłem się w marcu 1931 r. Po śmierci dziadka (w obozie koncentracyjnym), ojca mojej matki, przeprowadziliśmy się w roku 1942 do Czernicy. Z wielkim szacunkiem wspominam w myślach i w modlitwie nauczycielkę i wspaniałą wychowawczynię Klarę Wyderczankę. To ona w rozmowie z moją matką zwierzyła się, że się modli za mnie bym został księdzem. Klasę ósmą kończyłem w Rydułtowach. Po jednej z wywiadówek pani wychowawczyni zwierzyła się mojej matce, że ma nadzieję, iż syn będzie księdzem, bo ona się o to modli. Widocznie Bóg wysłuchał ich próśb.
Szkołę ogólnokształcącą stopnia licealnego ukończyłem w Niższym Seminarium Księży Werbistów w Nysie. Bardzo wiele zawdzięczam temu zgromadzeniu. W roku 1953 wstąpiłem do Wyższego Seminarium Duchownego w Gorzowie Wielkopolskim. Wówczas profesorami byli Księża Zgromadzenia Wincentego a Paulo - zwani Misjonarzami. Byli to mądrzy profesorowie i wzorowi wychowawcy. Na bardzo wysokim poziomie stała filozofia. Znali dobrze warunki w jakich nam przyjdzie pracować na tutejszych Ziemiach Zachodnich. W pracy kapłańskiej, nic nas później nie zaskoczyło i nie załamało.

Święcenia kapłańskie otrzymałem 20 grudnia 1968r z rąk Ks. Biskupa Wilhelma Pluty - dzisiaj kandydat na ołtarze. W drugie święto Bożego Narodzenia odprawiłem swoją msze prymicyjną. Cudowne i niezapomniane przeżycie. Ogromny wkład przygotowania tej uroczystości przez parafian i ks. Proboszcza Pawła Misia.
Wspomina M. Mika: "Miałam wtedy 14 lat i jako jedna z krewnych byłam obecna na uroczystości prymicyjnej. Msza święta była bardzo uroczysta i uczestniczyło wiele ludzi. Potem gościliśmy się w ogromnym baraku postawionym na polu wujostwa".
Pierwszą moją placówką były Nietkowice koło Zielonej Góry. Jednak w dzień po prymicjach otrzymałem list od proboszcza z Nietkowic, bym nie przyjeżdżał, jest mi ks. niepotrzebny. Na swoją placówkę pojechałem do Nietkowic dnia 4 stycznia o godz. 24. Na dworcu czekali parafianie. Zabrali mnie do siebie i tam zamieszkałem.

Przede mną było pięciu mianowanych wikarych. Jeden z nich wytrwał 5 dni. W najbliższą niedzielę wchodząc do kościoła usłyszałem, aby mnie taczką wywieźli. Dla młodego ks. to był szok. Biskup Pluta chciał mnie odwołać, ale prosiłem by tego nie czynił ze względu na dobro tych ludzi. Pozostałem i po 9 miesiącach zostałem administratorem tej parafii. Byłem sam, obsługiwałem 6 kościołów. Do obsługi tych kościołów miałem powozy konne, rower, a potem motor.

Po trzech latach dla relaksu zostałem przeniesiony do Międzyrzecza Wielkopolskiego, by po roku zostać przydzielony do parafii Tychowo koło Białogardu. Po pół roku zostałem mianowany proboszczem. Jednak na plebanii pozostał poprzedni proboszcz, związawszy się całkowicie z UB. Aby to opisać musiałbym w Waszej gazetce pisywać w kilku numerach.
Po ośmiu latach objąłem nową parafię Biesowice koło miasta. Wspominam ją bardzo dobrze. Po wybudowaniu nowej plebani i salki, dobudowaniu zakrystii oraz po remoncie wieży kościelnej otrzymałem dnia 24 grudnia 1981 dekret na proboszcza do parafii Dębnica Kaszubska. Uczyniłem to na prośbę Ks. Biskupa Jeża, albowiem na miejscu zaczynały się strajki w dużej fabryce i sądzono, że sobie poradzę. I znowu nowe prace. Zaczynałem od doprowadzenia wody, centralnego ogrzewania i całkowitego remontu dachu na plebani, a także od remontu walącej się wieży, dachu i wreszcie do powiększenia kościoła przez dobudowanie bocznych naw. Otrzymałem następnie propozycję objęcia nowej parafii w Koszalinie z budową nowego kościoła. Z tej propozycji nie skorzystałem. I tak w Dębicy Kaszubskiej pracowałem jako proboszcz przez niecałe 25 lat. Przez ten czas sprawowałem też funkcje dziekana- wizytatora dekanalnego i kapelana Straży Pożarnej. N a poprzedniej parafii razem z siostrami zakładałem dom dla dzieci niepełnosprawnych, który istnieje do dziś. Kładłem wielki nacisk na pracę wśród ministrantów. W Międzyrzeczu miałem 100 chłopców, a w Dębicy 75. Po kilku z każdej parafii gdzie pracowałem wstąpiło do seminarium i pracując doczekałem się nowych kapłanów. To chyba jest największe osiągniecie i największa radość. Od trzech lat jestem na emeryturze. N a życzenie tutejszej parafii pozostałem na miejscu.

Mam przerobioną salkę na mieszkanie, drogę do mnie zrobili parafianie, jak i wybudowali mi garaż. Mam piękny ogród i cieszę się, kiedy wiosną zakwitną rododendrony, azalie i magnolie. Obecnie udzielam się w parafii, ale bardzo często wyjeżdżam na różne zastępstwa, czasem zdarza się, że bardzo daleko. Od czasu do czasu głoszę jeszcze rekolekcje. Bogu jestem wdzięczny za długie lata w kapłaństwie, a Wam wszystkim za serdeczność, którą odczuwam, gdy się zjawię w Czernicy. Serdecznie Dziękuję Kapłanom, którzy pracowali w Czernicy, a których Pan powołał do siebie, wynagradzam pamięcią modlitewną. W tym miejscu chcę także podziękować Księdzu Proboszczowi Eugeniuszowi i Księdzu Ryszardowi za serdeczność jaką mi zawsze okazują.

A Wam wszystkim Kochani Parafianie Czernicy "Szczęść Wam Boże"

Wasz "krajan"
Ks. kan. Zygfryd Strokosz

.........................................................................................................................

Dziękuję Ks. Z. Strokoszowi za podzielenie się wspomnieniami z Parafianami Czernicy i Łukowa Śl. Dziękuję także pani M. Mika za pomoc w pozyskaniu wyżej zamieszczonego materiału oraz udostępnienie zdjęcia, na którym widnieje Ks. Z. Strokosz z Ks. P. Misiem oraz kościelnym Wallą i ministrantami.

E. Kowol

do spisu treści
 

 

Kapłanowi

Gdzie jeno grzech się w sercach lęże,
Ty siejesz cnotę, dobry księże
Kiedy kiełkuje zawiść niska,
Tam twoje słowo gromem błyska.

A gdzie przez łąki i przez pola
Idzie posępny duch - niedola,
Tam ty z modlitwą, łzą na twarzy
Zaraz na czujnej stajesz straży.

Znają cię dworki, znają dwory
I biedne izby i komory,
Zna cię ubogi i bogaty,
Bo wszędzie siejesz dobra kwiaty.

Ale najlepiej znają ciebie
ci, co nie goszczą nigdy w niebie,
Ci, co w okrutnej życia chwili
Pamięć modlitwę zatracili

Ty ich na Bożą zwracasz drogę,
Ty im kierujesz błędną nogę,
Ty za nich nędzy Boga prosisz,
Ty im do nieba myśl podnosisz.

I od pół wieku tak już oto
Świętą zajętyś tą robotą
I od pół wieku na tej glebie
Siejesz i orzesz nie dla siebie.

do spisu treści
 


 

Niebo - mieszkanie miłości

Drogie dzieci jak się zapewne domyślacie, aby dotrzeć do jakiegoś celu można iść różnymi krokami. Są kroki małe, tak tip - topki, oraz taki duże jakie stawiał kot w siedmiomilowych butach. Są też kroki ważne, od których zależy bardzo wiele np. ostatni krok na mecie podczas wyścigu czy też krok nad wielka górską przepaścią oraz kroki takie zwyczajne codzienne, które pokonujemy z łóżka do łazienki, z domu na podwórko itp. Ale najważniejsze są kroki także na drogach naszej przyjaźni z Panem Jezusem, gdyż niebo gdzie mieszka Pan Jezus to mieszkanie miłości. To niebo można by nazwać lustrem miłości, które z nienawiści rozbił szatan, by ukazywało dobro i piękno zupełnie małe, natomiast zło odbijało się jako kolosalne. Szatan wszędzie rozstawił to swoje lustro i nie było już kraju, ani człowieka, którego obraz nie byłby z tego powodu zniekształcony. Pewnego dnia sam szatan przejrzał się w tym lustrze i ze wstrętu do samego siebie tak zaczął się śmiać, że wypadło mu ona z rąk i rozbiło się na miliony kawałków. Zły burzliwy wicher rozniósł j e po całej ziemi, a niektóre z nich takie małe jak ziarenko piasku osiadły w oczach wielu ludzi, więc dostrzegli oni tylko to co było złe. Niektóre odłamki były tak duże, że zostały wykorzystywane jako szyby w oknach i odkrywały tylko to co złe u sąsiadów. Inne odłamki lustra trafiły do okularów, które w użytkowaniu utrudniały ludziom prawidłowe widzenie i sprawiedliwy sąd. Więc gdy Bóg zobaczył jak wielu ludzi widzi wszystko krzywo postanowił ludziom pomóc.

Posłał na świat swojego jedynego Syna, miał on odzwierciedlić ludziom dobroć miłość i sprawiedliwość. Wielu ludzi pokochało to lustro Boga i szli za Jezusem, inni znowu wpadli w złość zaatakowali go i znów rozbili Boże lustro. Jezus został zabity. Lecz tym razem uniósł się dobry wiatr, czyli wiatr Ducha Świętego, który miliony odłamków lustra poroznosił po całym świecie. Każdy komu choćby mały odłamek wpadł w oko uczył się widzieć świat innych ludzi, tak jak widział ich Chrystus i dlatego zauważał najpierw dobro i piękno. Przecież w dniu chrztu staliśmy się przybranymi dziećmi Pana Boga dzięki nadziei, którą wówczas otrzymaliśmy możemy odkryć źródło życia. Tym źródłem jest sam Pan Jezus w komunii świętej, gdy przyjmujemy go często do swojego serca i rozmawiamy z nim jak z przyjacielem. A ta przyjaźń sprawi, że będziemy do mego podobni dojdziemy do nieba i zrozumiemy że niebo to mieszkanie miłości. Lecz głównym powodem naszej radości jest zmartwychwstanie Pana Jezusa. Przez 40 dni Wielkiego Postu towarzyszyliśmy Chrystusowi, który przebywał poszcząc. W niedzielę palmową przeżywaliśmy jego wjazd do Jerozolimy. Szliśmy za nim drogą krzyżową, rozważaliśmy jego mękę, trwaliśmy pod krzyżem na górze Kalwarii, a teraz jesteśmy świadkami jego zmartwychwstania. Jezus powinien zmartwychwstać w sercu każdego z nas i to ma się dokonywać nieustannie, bo jeżeli przyjmiemy Jezusa do swojego życia, to on będzie zwyciężał w nas wszelkie zło.

do spisu treści
 


 

"Hosanna" i "Ukrzyżuj"

Te okrzyki w rzeczywistości dzielił niecały tydzień: w niedzielę Jezus był uwielbiony przez tłumy, a już w piątek, prawdopodobnie te same tłumy, domagają się Jego śmierci. Często tak bywa i w naszym życiu, że po dniach chwały przychodzą nagle dni klęski i poniżenia, dni trudne i straszne. To jest właśnie życie, kto chciałby żyć jedynie w chwale, ten żyłby w zakłamaniu, w nierealnym świecie ułudy. Warto jednak pamiętać, że nie ja pierwszy i na pewno nie ja ostatni przeżywam tego rodzaju wzloty i upadki. Wielu było przede mną i wielu będzie po mnie. Pozostaje tylko pytanie: "Jak przyjmuję te zmienne koleje losu? Czy mam świadomość, że zarówno ludzka chwała i uwielbienie, jak i ludzka pogarda i nienawiść są przemijające?".

Liczy się tak naprawdę tylko moja wartość wewnętrzna i to jak mnie widzi i ocenia Bóg. Liczy się nie doczesność a wieczność. A wszystko, co przeżywam obecnie jest tylko drogą do wieczności. Jeśli potrafię zrozumieć tę prawdę, nie będą mnie tak naprawdę poruszały ani chwile pozornej ludzkiej chwały, ani nie będą mną wstrząsały momenty ludzkiej zawiści, podłości i głupoty. Nie wolno zapomnieć, że po Niedzieli Palmowej z jej okrzykiem: "Hosanna" przychodzi Wielki Piątek z wołaniem: "Ukrzyżuj", ale też po Wielkim Piątku przychodzi Niedziela Zmartwychwstania, z jej prawdą: "Ja jestem Zmartwychwstanie i Życie, kto wierzy we mnie, choćby i umarł żyć będzie".

do spisu treści
 


 

3 rocznica śmierci Jana Pawła II

* 18.05.1920
+ 02.04.2005

Godzina Śmierci. Sobota. Papież Jan Paweł II wie, że umiera. Skończyły się dni cierpienia. Była godzina 21:37 kiedy papież spokojnie mając u swego łoża przyjaciół, odszedł do wieczności. Wrócił do Ojca. Tysiące ludzi na Placu św. Piotra, miliony na świecie, miliony Polaków, którzy czuwali w świątyniach byli przygotowani na tą śmierć. Należałem do tych, co dni cierpienia papieża śledziłem przy telewizorze. Gdy rozbrzmiały dzwony na Placu św. Piotra i oznajmiono śmierć Ojca Świętego smutku i łez nie dało się ukryć.

Zapalone świece w oknach, cisza i smutek zapanował w domu. Ta cisza była wyjątkowa, spojrzałem na zegar wskazówki zatrzymały się na 21:37, a przecież to już była północ. Ten stary zegar został naszą rodzinną świętą relikwią. Od trzech lat wskazuje godzinę śmierci Jana Pawła n przyszłego świętego. Ten stary zegar zainspirował mnie, żeby nasze kościelne kuranty grały ulubioną piosenkę Jana Pawła II - Barkę o godzinie 21:37. Pomysł bardzo spodobał się ks. Proboszczowi. Od trzech lat Barka rozbrzmiewa każdego wieczoru.

Józef Pawełek

do spisu treści
 


 

Wielki tydzień wielkich tajemnic

W Wielkim Tygodniu wiele tajemnic,
w które nam wierzyć trzeba.
Chrystus zostawia samego siebie
w zwykłym kawałku chleba.

Podczas wieczerzy, którą spożywał
po raz ostatni z uczniami,
kazał sprawować Eucharystię,
by już na zawsze być z nami.

I kiedy kapłan - od tamtej pory
powtarza słowa Pana,
to cud się staje - Jezus przychodzi
podczas modlitwy kapłana.

Gdy w Wielki Czwartek będziesz w kościele,
to dziękuj z serca całego:
za dar Najświętszej Eucharystii
i za kapłana każdego.
A w Wielki Piątek pomyśl z wdzięcznością
o męce Zbawiciela,
który tak bardzo ukochał ludzi,
że za ich grzechy umierał.

Więc krzyż ucałuj, klęknij przy grobie
i nie trać swej nadziei,
bo dnia trzeciego Jezus zmartwychwstał;
stąd radość jest niedzieli.

Zakwitnie szczęście o poranku,
Wielkanoc ogłoszą dzwony.
Zabrzmi słoneczne ,,Alleluja"!
Pan żyje! Bóg uwielbiony!

Alina Paul

do spisu treści
 


 

Siła wybaczania

Człowiek rodząc się podejmuj e większe ryzyko niż wtedy gdy umiera, bo rodzi się dla życia ziemskiego i tego co ogólnie nazywamy czymś nieznanym. Zaś odchodząc z tego świata do Ojca powinniśmy się poddać jego woli, bo tak naprawdę sami nie możemy niczego cofnąć. Gdy jesteśmy młodzi, zdrowi myślimy sobie cóż może nam się stać, a okazuje się, że śmierć jest pewną koniecznością, która dotyka każdego. Przecież nie jest do koniec człowieka, ale koniec pewnej formy egzystencji. Dla tych którzy stracili bliskich, najlepszym pocieszeniem jest nasza obecność, oni potrzebuj ą człowieka, który umiałby ich wysłuchać lub po prostu być. Śmierć osoby bliskiej to nie jest żadna kara, życie ludzkie jest ciernistą drogą, by to zrozumieć musimy się modlić, a w tej modlitwie słuchać Boga, bo on w takich momentach ma nam najwięcej do powiedzenia. Często jest tak, że sami zapadamy na jakąś chorobę, albo dotyczy to kogoś z naszych bliskich i zaczynamy się buntować, pytać dlaczego ja, moja mama, tata, brat, siostra, babcia, dziadek, za co? Wtedy czujemy złość i zaczynamy dyskutować z Panem Bogiem, a czasem nawet stawiamy mu warunki. Trudno jest przyjąć jego wolę, trudno uwierzyć, że choroba może być potrzebna do uzdrowienia duszy. Niech nadziej a i wiara choć w części pomoże utulić żal, smutek, otrzeć łzy. Naszą mocą i siłą jest Bóg, to on jest Panem naszego życia, a my powinniśmy się poddać jego woli, bo tak naprawdę to sami nie możemy niczego cofnąć. Jest w życiu krzyż, ale jest też i zmartwychwstanie przez przebaczenie, że talent jest darem Boga otrzymałem po to by, dzielić się z innymi. Jedną z najważniejszych cech jest ukazywanie wartości przebaczenia, które oczyszczą daje wewnętrzną moc i pokój. Chcemy wierzyć nie tylko w Boga, ale także w człowieka, chcemy wierzyć w to, że człowiek w najgłębszym pokładach duszy nadal jest dobry i piękny, że nie zgubił wrażliwości, którą miał na początku, że nadal ma ludzką twarz. Oczekujemy od Boga, by nam wszystko wybaczył, a sami nie potrafimy wybaczyć innym, więc jaka jest ta nasza wiara. Tak jest w przypadku, gdy dajemy miłość a na wdzięczność obdarowanych mamy prawo mieć tylko nadzieję, bo miłość jest darem jednostronnym, a jeśli tak nie jest to jest tylko zwykła umowa handlowa. A już szczególnie jeśli chodzi o dzieci, bo nie zawsze jest równowaga - ile miłości włożymy w dzieci tyle otrzymamy, tyle do nas wróci ...

Ta równowaga istnieje tylko w bilansie życiowym, z tym że wyrównanie może przyjść zupełnie z innej strony niż w ta, w którą kierujemy swoją miłość, taka jest logika ludzkiego losu. To jest tak jak wchodzenie do skażonej wody. Co roku w wakacje widzimy nad stawami tabliczki, które nas denerwują, bo zakazują wchodzenia do wody. Kąpiel w takim stawie czy jeziorze grozi zakażeniem, bo woda jest zatruta, zanieczyszczona. Gdy do takiej wody się wejdzie ryzykuje się, a potem płaci się zdrowiem za swoje nieposłuszeństwo. Podobnie się dzieje, gdy wchodzimy w ciemności. Trzeba jeszcze pamiętać, że wchodząc w zło szkodzimy nie tylko sobie, ale i światu, niszczymy świat i Boże dzieło. Kiedy nawracamy się do Boga, kiedy żyjemy w światłości wtedy dobre uczynki powinny być konsekwencją naszego nawrócenia, czyli współzbawiania świata, na to Pan Bóg liczy. Zapominamy, że jesteśmy stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg liczy. Zapominamy, że jesteśmy stworzeni dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował. Bóg sprzeciwia się złu" które jest w nas czy też wokół nas, to jest właściwie biblijne rozumienie gniewu bożego. Gniewający się Bóg nie zgrzyta, nie myśli jak nam dołożyć, ale to jest Bóg, który cierpi z tego powodu, że włazimy po prostu w zło, które w końcu odbije się na nas. W tak zwanym tradycyjnym wybaczaniu opieramy się na założeniu, że stało się coś złego, osądzając sytuację potępiamy ludzi. Stawiamy się w roli ofiary, odbierając sobie moc. Wybaczając, stawiamy się ponad naszym oprawcą, dodając sobie mocy, ale tylko pozornie i choć mówimy głośno wybaczam Ci w sercu trzymamy urazę. Radykalne wybaczenie pozbawia nas bycia ofiarą, proponuj e nam spojrzenie ze strony duchowej, zakłada że wszystko co nas spotyka ma swój cel, a jednak nawet nie wiedząc jaki to cel, wybaczając radykalnie uwalniamy energię nie tkwimy w przeszłości, jesteśmy tu i teraz. Kochajmy i akceptujmy siebie, dbajmy o nasze ciało i emocje, gdy przebaczamy to zadry urazy zranienia, dawno zabliźnione rany zaczną się przemieniać, przestanie boleć dusza a świat stanie się piękniejszy. Życie jest jakie jest, tylko my patrzymy na niego przez pryzmat własnych przekonań często zupełnie nieświadomych. Energia wybaczania ma wielką moc, nabiera innego wymiaru, emocje płyną wolniej, energia przenika wszystkich i błogosławi na dalsze życie.

Parafianka

do spisu treści
 


 

Biblioteka w Czernicy zaprasza

3 marca bieżącego roku Biblioteka Publiczna w Czernicy po dwóch miesiącach gruntownego remontu wznowiła swą działalność. Nie tylko remont, ale także łączenie zbiorów Czernicy i Łukowa Śl. sprawiło, że wypożyczenia w okresie dwóch pierwszych miesięcy tego roku nie mogły odbywać się na normalnych zasadach. Za zaistniałe niedogodności wszystkich czytelników przepraszam.
Powierzchnia biblioteki wynosi obecnie 130 m2. Wzbogaciła się o nowe pomieszczenia: czytelnię, archiwum, sanitariaty i osobne wejście. Remont obejmował stawianie nowych ścian działowych, wykuwanie większych otworów drzwiowych z wymianą stolarki drzwiowej, wymianę posadzki w wypożyczalni dla dzieci i młodzieży, częściową wymianę oświetlenia, doprowadzenie prądu do nowo powstałych pomieszczeń, utworzenie sanitariatów od podstaw, malowanie ścian i grzejników centralnego ogrzewania we wszystkich pomieszczeniach i wiele innych drobnych prac remontowych. Ponadto zakupiono 6 nowych regałów i założono żaluzje we wnękach okiennych. Należy również wspomnieć o wymianie stolarki okiennej, która została wykonana w okresie wakacji letnich w ubiegłym roku.

Całkowity remont, za wyjątkiem wymiany oświetlenia, został wykonany przez pracowników Zakładu Obsługi Komunalnej w Gaszowicach. Na szczególne podziękowanie zasługuje pan Wojciech Zimny, który organizował pracowników, czuwał nad przebiegiem prac remontowych oraz zajmował się transportem zbioru książek i całego wyposażenia z biblioteki w Łukowie Śl. Dziękuję także panu Czesławowi Cieślokowi, który, poza pracami zleconymi przez swoich szefów, nigdy nie odmawiał pomocy bibliotekarkom. Podczas organizowania wyremontowanego pomieszczenia bibliotecznego mogłam także liczyć na pomoc ze strony pana Andrzeja Misali, konserwatora z Przedszkola w Czernicy, któremu również dziękuję. Nie byłoby pięknie wyremontowanego obiektu, gdyby nie środki przekazane przez Urząd Gminy. Z chwilą otrzymania wypowiedzenia dla pomieszczeń Biblioteki w Łukowie Śl. podjęto decyzję o połączeniu zbiorów i lepszą organizację pomieszczeń bibliotecznych w Czernicy. Dziękuję władzom Urzędu Gminy z Wójtem Andrzejem Kowalczykiem na czele za pozytywne ustosunkowanie się do zaistniałego problemu. Mam nadzieję, że w niedługim czasie biblioteka otrzyma także telefon oraz łącze internetowe ze stanowiskiem komputerowym dla czytelników. Na koniec chciałabym podziękować, bibliotekarce Danieli Kowalskiej, za pomoc w sprzątaniu po remoncie i całkowitym przełożeniu zbiorów.

W tym czasie przebywała na urlopie wypoczynkowym przed odejściem na zasłużoną emeryturę. Bez jej wsparcia i pełnego zaangażowania otwarcie biblioteki nie byłoby możliwe w planowanym terminie. Jeszcze raz bardzo dziękuję. Zapraszam Czytelników oraz wszystkich chętnych do odwiedzenia biblioteki. Prócz korzystania ze zbioru będzie można zobaczyć cykl wystaw pod hasłem "Pasje czytelników". Obecnie ekspozycja związana jest ze zbliżającymi się Świętami Wielkanocnymi. Można podziwiać pięknie zdobione kraszanki będące dziełem pani Bogumiły Procek, haftowane kartki świąteczne wykonane przez panią Grażynę Gunię oraz szydełkowane kurki i koguciki przez panią Małgorzatę Kubek.

Planuję także poszerzenie działalności o "książkę na telefon" skierowaną do czytelników Łukowa Śl., dla których dotarcie do Czernicy jest fizycznie niemożliwe. Obecne godziny otwarcia Biblioteki w Czernicy nie uległy zmianie, choć niebawem zostaną wydłużone, ale o tym poinformuję w następnym nr Znaku Pokoju.

E. Kowol
 

do spisu treści
 


 

Wielkanoc

TO ŚWIĘTA CIEPŁA I RADOŚCI
TO ŚWIĘTA NADZIEI I MIŁOŚCI
TO ŚWIĘTA ODRODZENIA ŻYCIA

Pełnych pokoju Świąt z radosnym
 
ALLELUJA
życzy
Redakcja Znaku Pokoju.
 

do spisu treści
 


 

Półkolonie zimowe w czernickiej szkole

W dniach od 14 - 18 stycznia 38 uczniów wzięło udział w zimowym wypoczynku zorganizowanym przez naszą Szkołę. Przygotowane na ferie zimowe sanki i narty będą musiały zaczekać do przyszłego roku, bo pogoda znów sprawiła nam psikusa. Ale my mogliśmy się dobrze bawić i aktywnie spędzić wolny czas na półkoloniach, gdyż program był bardzo atrakcyjny. W poniedziałek pojechaliśmy na basen do Radlina, a potem do Gaszowic, by zapoznać się z geografią, kulturą i językiem chińskim. We wtorek wszyscy mogli wyładować nadmiar swojej energii w Figloraju. Potem pojechaliśmy do zabytkowego drewnianego kościółka św. Wawrzyńca pochodzącego z 1717r. Tam przyjeżdżają pielgrzymi szczególnie w okresie Bożonarodzeniowym, by zobaczyć ruchomą stajenkę i pośpiewać kolędy. W drodze powrotnej znów odwiedziliśmy klub wschodnich sztuk walki, gdzie trener p. M. Barszewski dał nam niezły fizyczny wycisk i pokazał kilka chwytów samoobrony. W środę mieliśmy okazję poczuć zimową aurę na lodowisku w Pszowie. W czwartek uczestnicy półkolonii z maskami na twarzach bawili się w Zameczku przy dźwiękach muzyki.
Następnie wszyscy z zainteresowaniem wysłuchaliśmy opowieści misjonarki ze Zgromadzenia Sióstr Salwatorianek, która 26 lat przebywała na misjach w Tanzanii.

Zaciekawił nas dziki świat afrykańskiej przyrody i życie ludzi tam zamieszkałych. Siostra Loreta opowiedziała nam również o swoich niebezpiecznych przygodach z wężami, Na zakończenie było ognisko z pieczeniem kiełbasek. W piątek pojechaliśmy do Cinema City w Rybniku na film o pszczołach. Podczas tych półkolonii dzieci codziennie otrzymywały drugie śniadanie.
Wszystkim, którzy pomogli w zorganizowaniu półkolonii: sponsorom - Radzie Sołeckiej, Pani Dyrektor DK "Zameczek", nauczycielom sprawującym opiekę, p. Małgorzacie Wita, która grała na gitarze podczas kolędowania, siostrze Lorecie, obsłudze szkoły, kierowcom, p. Miera za przygotowanie ogniska, trenerowi Mirkowi, anonimowemu sponsorowi oraz rodzicom składamy serdeczne podziękowania.

Uczestnicy półkolonii z opiekunką E. Boczek

do spisu treści
 


 

Zwycięzca śmierci

W sercu człowieka wierzącego, stojącego przy pustym grobie Chrystusa, pojawia się uśmiech politowania nad wszystkimi mędrcami tego świata, którzy próbują w rakietach niosących śmierć dostrzec gwarancję ludzkiego szczęścia na ziemi. Twierdzenie, że bezpiecznie można żyć jedynie w cieniu broni niosącej zagładę, to wielkie złudzenie. Gwarancją ludzkiego szczęścia może być tylko i wyłącznie pokonanie śmierci, wyciągnięcie z jej ręki śmiercionośnej kosy, a nigdy jej ostrzenie. Śmierć nie boi się rakiet. Wręcz przeciwnie, to one są jej narzędziem. Ludzie zrobili wszystko, by udoskonalić narzędzia, którymi posługuje się śmierć. Obecnie z niezwykłą łatwością potrafi ona w ciągu kilku sekund zamienić milionowe miasto w jedną zbiorową mogiłę. Nie będzie czasu nawet na akt żalu, na jedno słowo modlitwy zwróconej w stronę nieba.

Dyskusyjne są nasze osiągnięcia, ale udoskonalenie środków niosących śmierć nie podlega żadnej dyskusji. W tym punkcie jesteśmy prawie u szczytu osiągnięć ludzkości. Nie trudno zauważyć, że żyjemy przy dźwięku ostrzonej kosy śmierci. Mówią nam, że jest to melodia zapewniająca nasze bezpieczeństwo, nasze szczęście, a w rzeczywistości jest to dźwięk zapowiadający wielkie krwawe żniwa. Gdzie zatem mamy szukać gwarancji szczęścia? Na pewno nie w ucieczce przed śmiercią. Jedyną sprawiedliwością na ziemi jest fakt, że nikt przed śmiercią nie ujdzie. Śmierć jest nieunikniona. Jeżeli nawet do nas nie przybędzie w rakiecie niosącej nuklearne pociski, to zjawi się, kiedy nastąpi defekt pracy mózgu lub serca, zapuka do nas w postaci groźnych wirusów czy bakterii, lub starczego wyczerpania organizmu. Śmierć dysponuje wszystkimi środkami i jest nie do uniknięcia. Zatem wybawienie nie polega na ucieczce przed nią. A więc na czym? Na zmianie spojrzenia na śmierć, na umiejętności dostrzeżenia w kosie, którą ona niszczy ludzi, nie topora kata, który kładzie kres wszystkiemu, ale klucza otwierającego drogę do nowego życia. Takie spojrzenie na śmierć nadaje sens życiu doczesnemu, ukazując je jako wędrówkę w stronę nowego świata, który jest samym życiem.

Stojąc przy pustym grobie Chrystusa, trzeba dostrzec słabość wszystkich haseł o pokoju i bezpieczeństwie budowanym na wciąż doskonalonym potencjale zbrojnym. Trzeba odkryć, że jest tylko jedno jedyne rozwiązanie: osobiste spotkanie z Chrystusem zmartwychwstałym, który ma klucze śmierci i otchłani. On jeden bowiem potrafił wejść do grobu i potrafił z niego wyjść. On jeden zna sposób wydostania się z mogiły. Nasze spotkanie ze śmiercią jest nieuniknione, ale jeżeli pójdziemy na jej spotkanie z Chrystusem, nie stracimy w niej swej tożsamości. Śmierć będzie tylko bramą, przejściem w nieutracalne życie, które rozpocznie się dopiero po niej.

Jest rzeczą zdumiewającą, że ludzkość, bezradna wobec śmierci, nie gromadzi się wokół jedynego Człowieka, który odniósł nad nią zwycięstwo. To znak jakiejś wielkiej ślepoty ducha. Miliony ludzi poświęca życie na doskonalenie narzędzi śmierci, a jedynie nieliczni szukają Tego, kto jest w stanie od niej wybawić. Błogosławiony, kto przejrzał i dostrzegł Zwycięzcę śmierci, piekła i szatana. Spotkanie z Nim dokonuje się na płaszczyźnie wiary. Św. Tomasz Apostoł nie chciał uwierzyć, że Jezus pokonał śmierć. Jezus mu jasno powiedział: "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" /J 20, 29/.

Ks. Edward
 

do spisu treści
 


 

Wiersz   /ks. Jan Twardowski/

Nie umiem być srebrnym aniołem -
ni gorejącym krzakiem -
Tyle zmartwychwstań
już przeszło -
a serce mam byle jakie.

Tyle procesji z dzwonkami
tyle już alleluja -
a moja świętość dziurawa
na ćwiartce włoska się buja (. . .)

I wiem, gdy łzę swoją trzymam
jak złoty kamyk z procy -
zrozumie mnie mały Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy
I
Pyszczek położy na ręku
sumienia wywróci podszewkę -
Serca mojego ocali
czerwoną chorągiewkę.

ks. Jan Twardowski

do spisu treści
 


 

Życzenia wielkanocne

Obfitych Łask
i Błogosławieństw
od Chrystusa Zmartwychwstałego
oraz pełnych pokoju
Świąt Wielkanocnych
z radosnym "Alleluja"

życzy Stowarzyszenie Rodzin Katolickich

do spisu treści
 


 

Zmartwychwstał Pan życia

Mruga do ciebie kurczątko,
patrzy na ciebie baranek.
Słońce jasno się śmieje
w ten wielkanocny poranek

Dzwony dziś biją radośniej,
w sercach nadzieja rozkwita,
zmartwychwstał o poranku
Syn Boży - Jezus Pan życia.

Grób Chrystusowy pusty,
śmierć jest już pokonana,
więc wielkanocnym śpiewem
uwielbiaj swego Pana.

Zaśpiewaj Mu "Alleluja"
wesoło i serdecznie,
by uczcić Zbawiciela,
za życie co trwa wiecznie.

(Alina Paul)
 

do spisu treści
 


Nekrologi


Śp.  Krystyna MISIEK (zd. Grzybek)

córka Pawła i Lucyny zd. Micota, urodziła się 11 lipca 1934 roku w Łukowie Śląskim. Mieszkała w Czernicy, ul. Buczyna 10.
Zmarła 26 stycznia 2008 r. w szpitalu w Rydułtowach. Pogrzeb odbył się w środę 30 stycznia. Przeżyła 73 lata.

Wyrazy współczucia składamy: córce Małgorzacie, synowi Stanisławowi, wnukom Wiktorowi z rodziną, Pawłowi z rodziną, Leszkowi, bliższej i dalszej rodzinie


Śp. Leon GRZYBEK

syn Jana i Augusty zd. Jordan, urodził się 20 kwietnia 1929 roku w Czernicy. Mieszkał w Czernicy, ul. Sobieskiego 5.
Zmarł 7 lutego 2008 r. w szpitalu w Rydułtowach. Pogrzeb odbył się w sobotę, 9 lutego. Przeżył 78 lat.

Wyrazy współczucia składamy: żonie Annie, córce Janinie z mężem Andrzejem, synowi Ryszardowi z żoną Urszulą, wnukowi Szymonowi, wnuczkom Magdalenie i Annie


Śp.  Bolesław CHRÓSZCZ

syn Roberta i Anny, urodził się 1 stycznia 1950 roku w Rydułtowach. Mieszkał w Czernicy, ul. Biskupa 32.
Zmarł 20 lutego 2008 r. w szpitalu w Rybniku. Pogrzeb odbył się w sobotę, 23 lutego. Przeżył 58 lat.
Wyrazy współczucia składamy: żonie Irenie, córkom: Annie, Barbarze, Magdalenie, Agnieszce, synom: Markowi i Michałowi z żoną Renatą, wnuczce Jessice, siostrze Jadwidze z rodziną, braciom: Stanisławowi, Franciszkowi, Jerzemu z rodzinami, szwagrowi Henrykowi, szwagierce Dorocie z rodziną


Śp. Ryszard KURC

syn Jana i Elżbiety zd. Szamsza, urodził się 22 maja 1948 roku w Chorzowie. Mieszkał w Czernicy, ul. Graniczna 34.
Zmarł 27 lutego 2008 r. w szpitalu w Rydułtowach. Pogrzeb odbył się w sobotę, 1 marca.
Przeżył 59 lat.

Wyrazy współczucia składamy: matce Elżbiecie, żonie Janinie, córce Magdalenie z mężem Robertem, synom: Rafałowi i Danielowi, bliższym i dalszym krewnym


Śp. Łucja MATUŁA  (zd. Fojcik)

córka Juliusza i Luizy, urodziła się 6 maja 1925 roku w Czernicy. Mieszkała Czernicy, ul. Hallera 7. Zmarła 5 marca 2008r w szpitalu w Rybniku. Pogrzeb odbył się w piątek 7 marca. Przeżyła 82 lata.
Wyrazy współczucia składamy: córce Urszuli z mężem Karolem, synowi Antoniemu, synowi Jerzemu z żoną Różą, wnukowi Markowi z żoną Agnieszką, wnukowi Grzegorzowi, wnuczce Ewelinie z mężem Pawłem, wnuczkom: Bożenie i Danucie, prawnukom: Marcinowi, Mateuszowi, Pawłowi, Łukaszowi i Wiolecie, siostrze Marii, szwagierce Józefinie z rodziną

do spisu treści