RZYMSKOKATOLICKA PARAFIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
KRÓLOWEJ POLSKI w CZERNICY
__________________________________________________________________________________________________________________

Artykuły archiwalne Znaku Pokoju  -  271/2025  /  styczeń

 

Kliknij w miniaturę okładki, aby przejść do dużego formatu


Spis streści:

- Opowieść wigilijna (Karol Dickens)

- Przyjdź maleńki Jezu!!!
- Życzenia świąteczne
- Opowiadanie: Jak źdźbło słomy
- Wiersz: Dziadek
- W sprawie kolędy...
-
Jesteśmy wyjątkowi

- Opowiadanie: Awantura w warsztacie stolarskim
- Biblioteczne wydarzenia
- Mądra myśl: Gdybym narodziła się ponownie
- Opowiadanie: Cicha noc
- Nekrologi

Opowieść wigilijna (Karol Dickens)

W tym świątecznym czasie pragnę się podzielić piękną historią, opisaną przez Karola Dickensa. Uczciwie zaznaczam, że jest to tym razem tekst zapożyczony, ale wart przeczytania. Próbowałem sam podjąć się tego tematu. Ale czy warto psuć to, co ktoś zręcznym piórem pięknie już napisał?

Duch Marleya
Ebenezer Scrooge znany był jako człowiek chciwy i zachłanny. Po śmierci wspólnika, Marleya, zmarłego przed siedmioma laty, sam prowadził interesy. Jego zgarbiona postać i pochmurna twarz znane były mieszkańcom miasta, którzy unikali nielubianego właściciela kantoru.
W rocznicę śmierci Jakuba Marleya, wypadającą w Wigilię Bożego Narodzenia, Scrooge pracował w swoim biurze. W pokoiku obok skromny kancelista, zacierając z zimna dłonie, przepisywał listy. Ciszę mrocznego kantoru przerwało przybycie jedynego krewnego Scrooge’a, siostrzeńca Freda, który pragnął zaprosić wuja na świąteczny obiad. Zaproszenie jednak nie zostało przyjęte, co więcej, stało się pretekstem do wygłoszenia przez stryja wielu niesympatycznych słów pod adresem ludzi świętujących Boże Narodzenie. Równie niegrzeczne przyjęcie spotkało dwóch mężczyzn zbierających datki na biednych. Szczęście nie dopisało nawet chłopcu, który za odrobinę jedzenia śpiewał kolędy.
Po zamknięciu kantoru i samotnej kolacji w gospodzie Ebenezer Scrooge udał się do swojego domu. Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast dobrze znanej, starej kołatki na drzwiach ujrzał twarz zmarłego przyjaciela, Marleya. Jego niepokój spotęgowały jeszcze: karawan stojący na schodach, pojawiająca się na kaflach przy kominku twarz Marleya, dzwonek, który sam się poruszył, wreszcie brzęk żelastwa. Przerażonemu kupcowi ukazała się postać opasana łańcuchami. Przy niej wisiały skrzynki na pieniądze, sakiewki i księgi rachunkowe. Rozpoznał w nim zmarłego wspólnika. W trakcie rozmowy z duchem przekonał się, że odbywa on pokutę za niegodziwe ziemskie życie. Jego przybycie miało być przestrogą dla Scrooge’a. Ponieważ Jakub Marley nie mógł sam udzielić przyjacielowi wskazówek, zapowiedział przybycie trzech duchów w trzy kolejne noce, po czym opuścił przerażonego Ebenezera.

Pierwszy z trzech duchów
Zgodnie z zapowiedzią Marleya, pierwszy duch zjawił się o pierwszej po północy. Białe jak u starca włosy otaczały młodzieńczą twarz, silne ciało odziane było w białą tunikę przepasaną błyszczącą szarfą i ozdobione wiosennymi kwiatami. Przedstawił się jako Duch Wigilijnej Przeszłości. W jednym momencie przenieśli się w rodzinne strony Scrooge’a. Na drodze prowadzącej do miasteczka rozpoznał swoich kolegów szkolnych, którzy składali sobie świąteczne życzenia. W pobliskiej szkole samotny chłopiec (mały Ebenezer), pochłonięty czytaniem, oczyma wyobraźni śledził przygody Ali Baby i Piętaszka.
Potem duch przeniósł ich w kolejne Boże Narodzenie. Tym razem samotnego chłopca odwiedziła jego siostra, Fan, aby zabrać go na święta do domu. I znów minęło kilka lat. Tym razem znaleźli się w kantorze starego Fezzwiga, u którego terminował młody Scrooge. Właśnie wybiła siódma i rozpoczęły się przygotowania do Wigilii. Odświętnie przystrojony pokój zapełnili goście, którzy wspólnie ucztowali i tańczyli. Ebenezer przypomniał sobie, jak wspaniałym i serdecznym człowiekiem był jego dawny pryncypał. Zrozumiał, jak bardzo jego postępowanie różniło się od zwyczajów panujących w kantorze Fezzwiga.
A potem zobaczył swoje rozstanie z narzeczoną, osobą dobrą i wrażliwą, która nie mogła pogodzić się z chciwością wypełniającą jego serce. Po chwili duch ukazał ją po latach, jako dojrzałą kobietę, szczęśliwą żonę i matkę, gdy tymczasem on opętany był żądzą gromadzenia pieniędzy. Zbolały Scrooge znów znalazł się w swoim pokoju i zapadł w sen.

Drugi z trzech duchów
Kolejny duch pojawił się w pięknie przystrojonym pokoju, przy płonącym kominku i zastawionym suto stole. Był wesołym olbrzymem z pochodnią w ręku, a przedstawił się jako Duch Tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia. Ubrany był w zieloną tunikę, wieniec z ostrokrzewu z soplami, a jego stopy były bose. Zabrał kupca na spacer po mieście ogarniętym świąteczną gorączką. Odwiedzili sklepy, piekarnie, gdzie ubodzy przygotowywali swoje potrawy, wreszcie trafili do mieszkania Boba Cratchita, pracownika Scrooge’a. Jego liczna rodzina czyniła ostatnie przygotowania do kolacji. Na stole pojawiła się pieczona gęś i pudding. Potem wszyscy usiedli przy kominku. Scrooge’a szczególnie wzruszył widok małego Tima, który miał chore nogi i wyglądało na to, że nie doczeka kolejnej Wigilii. A duch przypomniał mu jego własne słowa, skierowane wcześniej pod adresem biednych. Potem Bob wzniósł toast za zdrowie swojego pracodawcy, a za nim, choć niechętnie, uczyniła to cała rodzina.
Duch i Scrooge odwiedzili jeszcze biednych górników oraz samotnych latarników i marynarzy świętujących Boże Narodzenie. Na koniec przybyli jeszcze do mieszkania siostrzeńca Freda, który ucztował wspólnie z przyjaciółmi. Zabawiał ich opowieścią o swoim skąpym wuju i ubolewał nad jego samotnością. Po kolacji wspaniale się bawiono, a Scrooge asystował przy wszystkich zabawach. Kiedy opuścili gościnne mieszkanie Freda, duch postarzał się i zniknął. Obok Scrooge’a pojawiła się postać w płaszczu i kapturze.

Ostatni duch
Był to ostatni z zapowiadanych duchów. Scrooge domyślał się, że to Duch Przyszłego Bożego Narodzenia. Zjawa zabrała go na londyńską giełdę, gdzie rozmawiano o śmierci jakiegoś człowieka. Nikt jednak nie wybierał się na jego pogrzeb. Nieżyczliwie wyrażali się również o nim dwaj jegomoście na ulicy, znani Scrooge’owi, gdyż sam zabiegał nieraz o ich względy. Potem duch zabrał go do starego domu, gdzie skupowano używane przedmioty. Zjawiła się tam służba z osobistymi rzeczami pewnego człowieka. Jego samego zobaczył Ebenezer w ciemnym pokoju na ogołoconym łóżku. Nie mógł jednak dostrzec twarzy leżącego. Pomyślał, że może go spotkać podobny los, jeśli się nie zmieni. Duch ukazał mu dłużników zmarłego cieszących się z jego śmierci oraz rodzinę Cratchitów pogrążoną w żałobie po śmierci małego Tima. Bob z wdzięcznością mówił o siostrzeńcu Scrooge’a, który okazał mu wiele serdeczności i obiecał pomoc. Zmęczony wędrówką Ebenezer chciał odpocząć w swoim kantorze, tam jednak pracował już jakiś nieznajomy mężczyzna. Skierował się w stronę cmentarza, gdzie odnalazł mogiłę z własnym nazwiskiem. Był przerażony, obiecywał poprawę i błagał o litość.
Scrooge obudził się we własnym łóżku. Podziękował Jakubowi Marleyowi i duchom za przestrogę. Przesłał rodzinie Boba tłustego indyka, a sam udał się na świąteczny obiad do siostrzeńca Freda. Ofiarował znaczną sumę dla ubogich, a następnego dnia podniósł pensję swojemu pracownikowi. Zaopiekował się małym Timem. Stał się zupełnie innym człowiekiem. Od tego czasu nikt tak wspaniale jak on nie świętował Bożego Narodzenia.

Refleksja
Centralną postacią powieści uczynił Dickens człowieka, który całe swoje życie poświęcił gromadzeniu majątku, pieniądze wypełniły całkowicie jego egzystencję, nie zostało już miejsca na nic innego: na rodzinę, przyjaciół. Ebenezer Scrooge był człowiekiem skąpym i złym: „Chciwy i chytry, łapczywy stary grzesznik, dusił i ze skóry obdzierał swoje ofiary”. Nie dostrzegał innych ludzi, nigdy nie dawał jałmużny, nie pomagał innym. W dzieciństwie Ebenezer, niekochany przez ojca, był bardzo nieszczęśliwy, jako młody człowiek był czeladnikiem, cierpiał biedę. Niedostatek ten stał się, być może, powodem, że zaczął później przywiązywać zbyt dużą wagę do spraw materialnych. Pieniądze przysłoniły mu wszystko, przez nie stracił kobietę, która, choć go kochała, odeszła od niego, ponieważ zauważyła, że bardziej od niej kocha złoto. Scrooge nie próbował jej zatrzymać, gdyż już wtedy zaprzedał się pieniądzom bez reszty. „Stary kutwa” nie dostrzegał, że koncentrując się tylko na robieniu majątku, unieszczęśliwiał siebie. Stopniowo stał się człowiekiem zgorzkniałym, ponurym, nieumiejącym się cieszyć z życia. Był samotny, stary, nie miał rodziny, przyjaciół. Pieniądze, którym poświęcił całe życie, uczyniły go nieszczęśliwym człowiekiem. Wprawdzie Ebenezer nie zdawał sobie sprawy ze swego nieszczęścia, ale widzieli to inni: Fred, Bob, dlatego nie potępiali oni Scrooge'a, lecz mu współczuli. Ebenezer uważał siebie za porządnego człowieka, nie rozumiał, na czym polega sens i wartość życia. Jednak w wyniku cudownych wydarzeń przeżył przemianę duchową. Otóż w noc wigilijną przybył do niego jego dawno zmarły wspólnik, który pokutował po śmierci za swoje grzechy. Za życia, podobnie jak Scrooge, poświęcał się robieniu interesów i gromadzeniu majątku. Ebenezer nie pojmował, na czym polegała wina jego dawnego wspólnika: był przecież „dobrym kupcem, dbałym o swe interesy”. Marley wyjaśnił Scrooge’owi sens życia każdego człowieka: „Na każdym człowieku ciąży obowiązek duchowego bratania się ze swymi bliźnimi”, widmo wytłumaczyło mu jeszcze, jak powinno wyglądać jego życie, a także życie każdego człowieka: „Zamiast interesom powinienem był życie całe poświęcić ludzkości! Powinienem był życie całe poświęcić pracy dobroczynnej, okazywać bliźnim miłosierdzie, wyrozumiałość, życzliwość”. Dzięki Marleyowi, a także trzem pozostałym duchom, Ebenezer zaczął zwolna rozumieć, ile stracił, zaprzedając się „złotemu cielcowi”. Dostrzegł wreszcie swoje nieszczęście i biedę. Był biedniejszy od swojego kancelisty, który miał dobrą, kochającą się rodzinę. Scrooge był sam, nikt go nie kochał i on nie miał kogo obdarzyć miłością. Pod wpływem wspomnień, widoku szczęścia innych, ubogich nieraz ludzi, przeżył przemianę duchową, stał się dobrym, uczciwym człowiekiem, który zaczął pomagać bliskim i potrzebującym.
Opowieść wigilijna jest piękną przypowieścią na temat szczęścia człowieka i wartości ludzkiego życia. W powieści powtarza się stara prawda, że pieniądze szczęścia nie dają. Prawdziwe szczęście człowieka polega na tym, że jest on otoczony przez ludzi, którzy obdarzają go miłością i szacunkiem. Radość, sens życia można odnaleźć w szczęśliwej, kochającej się rodzinie. Największą przyjemność, satysfakcję daje człowiekowi czynienie dobra, uszczęśliwianie innych. Nie ma większego szczęścia nad to, że możemy komuś bezinteresownie pomóc. Ebenezer Scrooge odkrywa tę prawdę pod koniec życia, odnajduje szczęście w pomaganiu innym.
W powieści ciekawie zostaje przedstawiony także problem winy i grzechu. Ebenezer uważa się za porządnego człowieka, ponieważ nikomu nie zrobił nic złego, tymczasem jego wina wynika z tego, że jest egoistą, nie dostrzega innych ludzi, ich problemów. Nie można żyć tylko dla siebie, przestrzega autor, trzeba także umieć żyć z innymi, dzielić się z nimi swoimi problemami, smutkami, a także radościami i szczęściem. Z tego punktu widzenia dotychczasowe życie Scrooge’a było jałowe, bezwartościowe.

Dickens zdaje się także mówić, że nie ma tak naprawdę ludzi złych, są tylko ludzie nieszczęśliwi i samotni.

Do spisu treści

Przyjdź maleńki Jezu!!!

Siedzi Wojtuś nad zadaniem i ciężko kombinuje.
Chcę to jak najlepiej zrobić, tylko coś mi nie pasuje.
Przecież sam sobie zadanie wymyśliłem
I na razie nikogo z mojej listy nie skreśliłem
Maleńki Jezu, chcę prosić Ciebie
O gwiazdeczki, których masz tyyyle w niebie.
Aniołowie koszyk złoty Ci przygotują.
I powrzucają gwiazdki, ale na razie je malują.
Chciałbym żebyś wrzucił jedną, dla Pana Stasia
Który od lat żyje samotnie
Rozmawia ze światem, siedząc przy otwartym oknie
Odwiedź też Panią Krysię, co z pieskiem spaceruje
Ona jest bardzo fajna, zawsze cukierkiem częstuje.
Pociesz też Pana Bogdana, któremu niedawno żona zmarła.
I szepnij mu, że jego modlitwa do nieba dotarła.
Zajrzyj do sierocińca do samotnych dzieci,
Wysyp dużo gwiazdek, niech im się serduszko rozświeci.
I jeszcze Pani Halinka, która nogę złamała
Żeby przyjazdu syna, szybko się doczekała.
Nie chcę nikogo pominąć, bo wszystkim dobrze życzę.
Dla mnie Jezusku - malutka gwiazdeczka,
no i oczywiście słodycze.
Jak zostanie Ci jeszcze parę gwiazdeczek
To podrzuć - ja ozdobię w domu, każdy kąteczek.
Już za chwilę rozpocznie się odliczanie
I każdy z nas przy żłóbeczku stanie.
A potem mały skok i będzie nowy rok.

Małgorzata Mika

Do spisu treści

Życzenia świąteczne


Żłóbek betlejemski nie był ani bogaty, ani wygodny, ani też najmodniejszy w sezonie. Był jednak, wyjątkowy: przyciągał do siebie różnych ludzi: i ubogich pasterzy i bogato przyodzianych Mędrców ze Wschodu. Przybyli śmiertelnicy i aniołowie z nieba, bo jak zanotował św. Łukasz Ewangelista „nagle przyłączyło się mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: «Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania». Był wyjątkowy ze względu na Tego, którego Matka „owinęła w pieluszki i /w nim/ położyła”. Jest nadal wyjątkowy, bo mimo upływu dwóch tysięcy lat, nadal wspominamy tamto Narodzenie i nadal przychodzimy do Żłóbka, oddając pokłon Dzieciątku, powtarzając w kolędzie słowa pieśni anielskiej: „Gloria in excelsis Deo”.
Do betlejemskiego Żłóbka przychodzili różni ludzie: bogaci i biedni, uczeni i niepiśmienni i wszyscy byli blisko siebie dlatego, że byli blisko Chrystusa. Tego uczy nas Żłóbek: jeśli chcemy być sobie bliscy, musimy być blisko Jezusa. Święta Bożego Narodzenia nie mogą też odbyć się z pominięciem Tego, który się narodził. To tak jakbyśmy chcieli świętować urodziny z pominięciem solenizanta. Święta nie muszą opływać przepychem jedzenia, dekoracji, prezentów, bo Żłóbek sam w sobie ma największe Bogactwo. Prezenty szybko się znudzą, dekoracje trzeba będzie wyrzucić na śmietnik, a nadmiar niezjedzonych potraw zjełczeje. Chrystus przyszedł na świat w bogactwie – ale było to bogactwo Miłości: najpierw Boga Ojca, potem Matki, która oddała Mu całe serce oraz Józefa Oblubieńca, który „uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański”.

Świąt w bliskości Boga, w bliskości rodziny i przyjaciół,
świąt w atmosferze miłości,
świąt pełnych nadziei
Parafianom i Gościom życzy:

Redakcja „Znaku Pokoju” i ks. proboszcz Eugeniusz

Do spisu treści

Opowiadanie: Jak źdźbło słomy

Pasterze, którzy w stajence betlejemskiej oddali cześć Dzieciątku Jezus, powracali teraz do domu. Przybyli wszyscy z różnymi darami, teraz odchodzili z pustymi rękoma. Za wyjątkiem jednego. Młodziutki pasterz wziął sobie coś ze świętej stajenki w Betlejem. Coś, co trzymał w dłoni.

Inni początkowo nie zwrócili na to uwagi, dopóki jeden z nich nie spytał:
- Co masz w ręce?
- Źdźbło słomy - odpowiedział młody pasterz, - źdźbło słomy ze żłóbka, w którym leżało Dzieciątko.
- Źdźbło słomy? - zaśmiali się. - To śmieć, wyrzuć go! Młody pasterz potrząsnął energicznie głową.
- Nie! - powiedział. - Zachowam je. Dla mnie jest znakiem, znakiem Dzieciątka. Gdy trzymam to źdźbło w moich rękach, przypominam sobie Dzieciątko, a również to wszystko, co o Nim mówili aniołowie.

Następnego dnia pasterze spytali młodzieńca: Co zrobiłeś z twoim źdźbłem? Młodzieniec pokazał je.
- Zawsze będę nosił je ze sobą.
- Ależ wyrzuć je!
- Nie, ma wielką wartość. Na nim leżał Syn Boży.
- No to co? Ważny jest Syn Boży, ale nie źdźbło słomy!
- Mylicie się. Również słoma jest ważna. Na czym mogło leżeć Dzieciątko tak biedne? Syn Boży potrze­bował jedynie trochę słomy. To poucza mnie, że Bóg potrzebuje nas, małych, nieważnych, niewykształconych.

Z biegiem czasu wydawało się, że źdźbło słomy staje się coraz ważniejsze dla młodego pasterza. W czasie długich godzin spędzanych na pastwisku, często brał je w rękę. W tych chwilach powracał myślą do słów aniołów i był szczęśliwy, że Bóg tak bardzo kocha ludzi, iż stał się małym jak oni.
Ale pewnego dnia jeden z jego kolegów wyrwał mu z ręki źdźbło krzycząc:
- Ty i twoje przeklęte źdźbło słomy! Wywołałeś w nas ból głowy tymi głupstwami!
Zgiął słomę i wyrzucił ją na ziemię. Młody pasterz przyjął to spokojnie. Podniósł z ziemi źdźbło słomy, wyprostował je, pogładził ręką, potem powiedział do pasterzy:
- Widzicie, pozostało takie jak przedtem. Cała twoja wściekłość nie mogła go zmienić.

Pewnie, można łatwo połamać na kawałki takie źdźbło. Pomyśl, dlaczego Bóg zesłał nam Dziecko, podczas, gdy nam potrzebny jest Zbawiciel silny i wojowniczy? To Dziecko stanie się mężczyzną. Będzie on silny. Będzie potraf ił znieść wszystkie złości ludzkie, pozostając Zbawicielem Bożym nas ludzi. - Młodzieniec uśmiechnął się a oczy mu błyszczały.
- Nie, miłości Boga nie można podrzeć na kawałki i wyrzucić. Choć wydaje się krucha i słaba jak źdźbło słomy – powiedział z przekonaniem.

Bóg, który staje się maleńki, pragnie posłużyć się tym, co najważniejsze w chwili najważniejszej w historii. Bóg potrzebuje każdego z nas – choć czujemy się jak „źdźbło trawy”. Bogu zawsze zależy na nas – niezależnie od tego kim i jacy jesteśmy.

Do spisu treści

Wiersz: Dziadek


Widziałam kiedyś czułość
zupełnie nie przypadkiem
Jaka łączyła wnuczkę
Z Jej ukochanym dziadkiem
On jej wycierał nosek
zaplatał warkoczyki
Wcale nie reagował
na Jej codzienne krzyki

 


Ona na głowie dziadka
ciągle ciosała kołki
On zaś na każdy spacer
Przynosił wnuczce fiołki
Teraz każdego chłopca
co kocha go ukradkiem
Wciąż próżno porównuje
z niezapomnianym dziadkiem.

Iwona Jacińska

Do spisu treści

W sprawie kolędy...

Należy się Parafianom wyjaśnienie, dlaczego kolęda odbywać się będzie tym razem znowu w formie indywidualnych zaproszeń.
Jeszcze przed okresem pandemii codzienny „obchód kolędowy” rozpoczynaliśmy o godz. 10.00 (za czasów ks. Lapczyka, a przedtem ks. Kapołki nawet o godzinie 9.00). Dziś taka godzina jest już nie do przyjęcia ze względu na to, że wiele rodzin jest wtedy po prostu w pracy lub szkole. Stosunkowo łatwo można było wtedy na tę okazję uzyskać koleżeńską zamianę lub dzień urlopu, co zawsze bardzo doceniałem i po raz kolejny dziękuję wszystkim, którzy starali się być na kolędzie. Chodziło nas dwóch kapłanów, a domów od tej pory przybyło jak grzybów po deszczu. Sytuacja zmieniła się na tyle, że dziś godzina 14.00 jako pora rozpoczęcia kolędy wydaje się jeszcze zbyt wczesna. Z kolei codzienna Msza nie może być odprawiana rano o 8.00, bo ta pora odpowiada zaledwie małej garstce Parafian. Jeśli Msza codzienna ma być dostępna tylko dla kilku osób, to ta jakby wcale mszy nie było. Do niedawna Mszę wieczorną odprawił ks. Ryszard i było to rozsądnym rozwiązaniem. Gdyby kolędę zaczynać o 14.00 (a może nawet 15.00) a kończyć o 16.30 przed ewentualną Mszą i dyżurem w konfesjonale, pozostanie raptem około dwóch godzin. W takiej sytuacji kolęda musiałaby się zaczynać w październiku, a kończyć w czerwcu.

Wszystko wskazuje na to, że kiedy w parafii rozpocznie pracę nowy proboszcz, z pewnością będzie chciał zapoznać się z wszystkimi mieszkańcami, i być może wtedy podzieli parafię na dwie albo trzy części i cyklicznie co dwa albo trzy lata odwiedzi wszystkich. Ale to już będzie jego decyzja. Kończąc powoli mój czas proboszczowania (pesel nie kłamie) zdecydowałem o tegorocznej kolędzie „na zaproszenie”. Każda rodzina, która chce przyjąć kapłana z błogosławieństwem miała możliwość uzgodnienia terminu, a pozostali będą mieli okazję przyjąć błogosławieństwo kolędowe podczas dwóch Mszy św. odprawianych dla mieszkańców Czernicy i Łukowa śląskiego. Terminy tych mszy są wypisane w spisie intencji. Liczę na zrozumienie.

Ks. proboszcz

Do spisu treści

Jesteśmy wyjątkowi

Czyli słów kilka o poznawaniu własnej wartości

Uczucie, że jest się kimś wyjątkowym, jest jak balsam dla duszy. Być kimś szczególnym i niepowtarzalnym. Możesz to powiedzieć o sobie? Porównujesz się czasami z innymi ludźmi? To źle. Takie porównania szybko prowadzą do niskiej samooceny, budzą zazdrość oraz wywołują złe emocje. Jeśli zazdrość zaczęła już zakradać się do twojego serca, to wkrótce pojawią się w twoim życiu nieproszeni goście - zły humor, smutek, niezadowolenie i frustracja.

Aby życie znów wydawało się znośne i przyjemne, powinieneś zdecydowanie położyć kres zazdrości. Głowa do góry! Spróbuj dostrzec to, co jest w tobie szczególne. Gdzie ukryte są twoje szczególne talenty? Jakie masz uzdolnienia? Hobby? Jeśli masz problem z określeniem tych szczegółów, zapytaj swoich przyjaciół, co odkryli w tobie pozytywnego lub wręcz niepowtarzalnego. Poproś o szczerość i konkrety. Po wzmocnieniu wiary w siebie pora na drugi krok. Obróć zazdrosne spojrzenie w umiejętność odkrywania w innych ludziach cech szczególnych, tak jak to zrobili twoi przyjaciele wobec ciebie.

[„Czekoladki dla duszy” – Isabel Mauro]

Do spisu treści

Opowiadanie: Awantura w warsztacie stolarskim

Przed wielu laty w malej wiosce znajdował się warsztat stolarski. Pewnego dnia, w czasie nieobecności gospodarza, wszystkie jego narzędzia pracy urządziły wielką naradę. Posiedzenie było długie i ożywione, chwilami burzliwe. Chodziło o wykluczenie z szacownej wspólnoty narzędzi pewnej liczy członków. Jedno z nich powiedziało:
- Musimy wykluczyć naszą siostrę Piłę, gdyż kąsa i skrzypi zębami. Ma charakter osoby najbardziej kąśliwej na ziemi.
Ktoś inny powiedział:
- Nie możemy dłużej trzymać między nami naszego brata Hebla: ma charakter cięty i pedantyczny, i wszystko, czego się tknie - ogołaca!
- Brat Młotek - zabrał glos ktoś inny - ma charakter ciężki i gwałtowny. Nazwałbym go „stukaczem”. Jego nieustanne przybijanie jest niesympatyczne i denerwuje wszystkich. Wykluczmy go!
- A gwoździe? Czy można żyć ze stworzeniami tak kłującymi? Niech sobie stąd idą! Również Pilnik i Skrobak. Życie z nimi to nieustanny zgrzyt. Wypędźmy także Papier Szklany, który tylko po to istnieje, by drapać bliźniego!
Tak oto dyskutowały, z coraz większym ożywieniem, narzędzia stolarza. Mówiły wszystkie równocześnie. Młotek chciał wyrzucić Pilnik i Skrobak, te ze swej strony domagały się wydalenia Gwoździ i Młotka. I tak dalej. Na koniec posiedzenia wszyscy żądali wypędzenia wszystkich!

Zebranie zostało gwałtownie przerwane przez przyjście stolarza. Wszystkie narzędzia zamilkły, gdy go ujrzały, zbliżającego się do miejsca pracy. Mężczyzna wziął deskę i przepiłował ją za pomocą kąśliwej Piły. Heblował ją Heblem, który wygładza wszystko, czego się dotknie. Siostra Siekiera, która rani okrutnie, brat Skrobak o szorstkim języku, brat Papier Szklany, który drapie i skrobie - zaraz potem weszły do akcji. Następnie Stolarz wziął Gwoździe o charakterze kłującym i Młotek, który uderza i stuka. Użył wszystkich swoich narzędzi, mających zły charakter, aby zrobić kołyskę. Śliczną kołyskę dla dziecka, które miało się narodzić. Kołyskę, aby przyjąć Życie.

Bóg przyszedł, aby odszukać swoje dzieci – taki jest sens Bożego Narodzenia!

Do spisu treści

Biblioteczne wydarzenia

Z okazji Międzynarodowego Dnia Postaci z Bajek w czernickiej bibliotece odbył się wyjątkowy konkurs. Ideą konkursu było wcielenie się w ulubionego bohatera literackiego. Zadaniem dzieci, z pomocą rodziców, było przygotowanie stroju i sfotografowanie ciekawej scenki z wybranej bajki. Oczywiście inspiracją była książka. Nie mogło jej zabraknąć na konkursowym zdjęciu.

Projekt cieszył się sporym zainteresowaniem. To jego trzecia odsłona. Do 31 października wpłynęły 23 prace. Każda fotografia przestawiała postać z innej bajki. Finał konkursu odbył się w Ośrodku Kultury „Zameczek”. Dzieci przybyły wraz z rodzicami, rodzeństwem i babciami. Miały okazję na żywo zaprezentować się szerszej publiczności. W ciekawych strojach dumnie przedstawiały ulubionych bohaterów. Był czas na zabawę i rozmowy o ulubionych postaciach.

Podczas uroczystości wręczono nagrody i wyróżnienia za najbardziej kreatywne przebrania oraz scenografię. Każde dziecko, biorące udział w konkursie, otrzymało drobny upominek. Oczywiście nie obyło się bez słodkiego poczęstunku, który przygotowały panie z „Zameczku” oraz Justyna - bibliotekarka. Serdeczne podziękowania składamy wszystkim uczestnikom za ich zaangażowanie i pomysłowość. Rodzicom za pomoc i wsparcie dzieci w konkursowym projekcie.

Wielkie podziękowania kierujemy również w stronę sponsorów.  Dziękujemy:
Starostwu Powiatowemu w Rybniku
Ośrodkowi Kultury „Zameczek” w Czernicy
Księgarni Orbita
Firmie Kachel Bau Sp. Z O. O.
Urzędowi Gminy w Gaszowicach

Dzień Postaci z Bajek to wyjątkowa data. Przypomina nam, jak ważną rolę bajki odgrywają w rozwoju człowieka. Przenoszą młodszych i starszych w magiczny świat wyobraźni. Uczą pozytywnych wartości i rozwijają empatię. Dziękujemy wszystkim za wspólnie spędzony czas. Zapraszamy na kolejne biblioteczne wydarzenia!

Korzystając z okazji zachęcamy do odwiedzenia wystawy malarstwa Pani Magdaleny Rajskiej. W czernickiej bibliotece, w godzinach otwarcia, można podziwiać przepiękne obrazy autorstwa utalentowanej mieszkanki naszej miejscowości. To wyjątkowa okazja, by zobaczyć, jak sztuka łączy tradycję z nowoczesnością. Pasję do tworzenia obrazów zaszczepił w niej dziadek, malarz z zamiłowania. Malowanie to jej hobby. W sztuce odnajduje przestrzeń na wyrażanie siebie i chwile wytchnienia. Malarstwo stało się dla niej formą relaksu i odkrywania własnej kreatywności. Tworzy obrazy przy pomocy farb akrylowych, eksplorując możliwości koloru i ekspresji.

Bibliotekarki
Justyna, Agnieszka i Ewa

Do spisu treści

Mądra myśl: Gdybym narodziła się ponownie

Gdybym mogła na nowo przeżyć swoje życie, mówiłabym mniej, a słuchałabym więcej. Nie rezygnowałabym z zaproszenia na kolację przyjaciół jedynie dlatego, że mój dywan jest trochę poplamiony i że pokrycie tapczanu jest trochę wypłowiałe. Jadłabym kruszące się bułeczki w eleganckim salonie i o wiele mniej martwiłabym się sadzami z zapalonego kominka. Znalazłabym czas na wysłuchanie opowiadań dziadka, wspominającego lata swej młodości. Latem nie domagałabym się zamykania okien w aucie, tylko dlatego że dopiero co zrobiłam sobie ondulację. Nie dopuściłabym, aby świeca w kształcie róży roztopiła się zapomniana w komórce. Zużyłabym ją, zapalając często. Położyłabym się na łące z dziećmi, nie martwiąc się o poplamienie sukienki.
Płakałabym i śmiałabym się o wiele rzadziej patrząc na telewizję, a częściej obserwując życie. W większym stopniu dzieliłabym odpowiedzialność z moim mężem. Czując się źle położyłabym się do łóżka, zamiast iść z gorączką do pracy, jakby beze mnie w biurze świat miał się zawalić.
Zamiast wyczekiwać z niecierpliwością końca dziesięciu miesięcy ciąży, ukochałabym każdy jej moment, świadoma tego, że ten cudowny fakt, który dokonuje się we mnie, jest dla mnie jedyną okazją, by współpracować z Bogiem nad urzeczywistnieniem cudu.
Całującemu mnie synowi nie powiedziałabym: -Dość, dość, idź umyj się, bo kolacja jest już gotowa. Częściej mówiłabym: „Kocham cię”, a rzadziej „Przykro mi”…, ale przede wszystkim, mogąc zacząć wszystko od nowa, zawładnęłabym każdą minutą… patrzyłabym na nią tak długo, aż zobaczyłabym ją rzeczywiście… żyłabym nią… i nie oddałabym jej już nigdy.

Każda chwila którą Bóg ci daruje, jest przeogromnym skarbem. Nie wyrzucaj go. Nie biegaj ciągle w poszukiwaniu niepewnego jutra. Żyj najlepiej jak możesz, myśl najlepiej jak umiesz, daj z siebie wszystko dzisiaj. Dzisiaj bowiem szybko stanie się jutrem, a jutro szybko stanie się wiecznością.

Bruno Ferrero

Do spisu treści

Opowiadanie: Cicha noc

- Baco, baco kaj idziecie? – młody Maćko zawołał na Staszka, który szedł z kilkoma pastuszkami i bardzo się gdzieś spieszył.
- Ano… sam nie wim kaj… - najstarszy z pasterzy jakoś niepewnie odpowiedział.
- Jak to nie wicie?
- A no, nie uwiezycie. Psysed ku mnie Janioł i cosik do mnie mówi, a jo takem się wystrasył, żem o mało ze skóry nie wyskocył i wogólem go nie słuchoł. Schowołem głowę w ręce i sie cały cęse. Wtedy on wyciągnął rękę, a jo w ksyk. Jużem mioł zemdleć, kiedy patse, a on się uśmicho, i tak se pomyślołem, ze on może nie taki strasny. Przyglondom mu się blizej, on stoi w taki biołej sukience, światło dookoła jakby słojce zesło na ziemie i cosik do mnie coły cos mówi: „Pastuszku kochany” - usłysołem - „Pan nasz wysłał mnie specjalnie do ciebie z dobrą nowiną. Na Ziemi, na sianku w stajence, urodził się Zbawiciel Świata. Idźcie do Niego i pokłońcie Mu się.” „Ale jak jo tam trafie?” – zapytołem Janioła. „Poprowadzi was ta gwiazda” – powiedział i pokozoł mi gwiozde, tak pikną jakiej jeszczem w życiu nie widzioł, i była tak blisko, żem prawie do niej rękę wyciągnąć mógł. No i idziemy, z synem i paroma pastuszkami.

- Cy mogę iść z womi? Bardzo jestem ciekaw co wy tam zobacycie.
- Chodźcie ino sybko, bo mi ta gwiazda odleci.
IPoszli. Zeszli z gór i skierowali się w stronę miasteczka, a przez całą drogę prowadziła ich gwiazda. Gdy z daleka zobaczyli światła Betlejem, gwiazda nagle przystanęła i zaświeciła mocniej.
- To tam! Chodźmy! – powiedział Michał i wszyscy skierowali się ku miejscu, które wskazała gwiazda.
Gdy zbliżyli się do zabudowań, na uboczu dostrzegli stajenkę dla zwierząt, które teraz przebywały na pastwiskach. Ze środka dobywało się mgliste światło. Raz słabło raz było mocniejsze. Pastuszkowie podeszli bliżej, gdy nagle zza skały dostrzegli trzy głowy na długich szyjach. To wielbłądy, pięknie przystrojone stały przywiązane i czekały.
- Ale pikne stroje mają te wielbłądy! – wykrzyknął Krzyś – najmłodszy pastuszek.
- Iście królewskie – przytaknął Staszek.

Pasterze zbliżyli się do wejścia do stajenki. Michał zerknął w górę. Bez wątpienia gwiazda stanęła właśnie tutaj, nad tym ubogim schronieniem. Wokoło było cicho i spokojnie. Kilka owiec, które przyszły wraz z pastuszkami, położyło się pobliżu jakby wiedziały, że dalej już nie pójdą.
Staszek, jako najstarszy, zbliżył się do wejścia do stajenki i nieśmiało zerknął do środka. Przytrzymał się kamienia i patrzył oniemiały.
- Co jest, co tam widzis? – szeptem pytali pozostali, ale Staszek jakby zamarł. Po chwili wycofał głowę, ale tylko się uśmiechał i mówił „nie możliwe, nie możliwe”.
- Co jest niemożliwe? – dopytywali pozostali, ale odpowiedzi nie uzyskali.
Następny głowę do stajenki wsadził Krzyś, ale zaraz ją wycofał i powiedział:
- Chodźmy, mamy zaproszenie.

Weszli więc wszyscy nieśmiało do środka. Zobaczyli matkę przytulającą malutkie dzieciątko, owinięte w rąbek z głowy, który mu dała. Obok był mężczyzna, poprawiający sianko w żłóbku, który miał być kołyską dla maleństwa. Przed Panią z dzieciną, na kolanach byli trzej wytworni królowie, ubrani w przepiękne szaty i kłaniający się nisko. Każdy z nich miał niezwykły podarunek: złoto, mirrę i kadzidło. Złoto na znak królewskiej godności, kadzidło jako uwielbienie dla Boga, a mirrę, że przyszedł do nas jako człowiek.
Pastuszkowie widząc królów na kolanach, upadli na swoje i pochylili głowy.
- Toć musi być wielki Pon - wyszeptał Jasiek.
Maryja, matka dzieciątka uśmiechnęła się do nich i powiedziała:
- Podejdźcie bliżej przyjaciele, swoim ciepłem i dobrym słowem ogrzejcie Dziecinę, bo ona kiedyś nam pomoże.
Ośmieleni pastuszkowie zbliżyli się i usiedli w pobliżu. Noc była chłodna, a w stajence, swoją obecnością każdy pomagał ogrzać malutkiego Jezuska. Nawet owieczki weszły do środka i swoim ciepłem służyły maleńkiemu Bogu.

Cicha noc, święta noc!
Pokój niesie ludziom wszem,
a u żłobka Matka Święta
czuwa sama uśmiechnięta
nad Dzieciątka snem,
nad Dzieciątka snem.

Emilia Morgan

Do spisu treści

Nekrologi



Śp.
  Józef NOSIADEK   (ur. 15.10.1954 / zm. 16.11.2024)

Wyrazy współczucia składamy: żonie Bernadecie, córce Marii, wnuczce Julii, szwagrowi Jerzemu z rodziną



Śp. Czesław SZYMCZYK
   (ur. 18.07.1930 / zm. 04.12.2024)

Wyrazy współczucia składamy: córce Halinie, synowi Markowi, córce Krystynie z mężem Arturem; wnukom: Idzie z Łukaszem, Poli, Oskarowi i Tymonowi; siostrze Cecylii z rodziną, braciom Zygmuntowi i Wincentemu z rodzinami, rodzinom zmarłych sióstr Władysławy i Stanisławy; dalszym krewnym



Śp. Henryk BRZEZINKA
  (ur. 29.12.1959 / zm. 06.12.2024)

Wyrazy współczucia składamy: matce Dorocie, bratu Andrzejowi z rodziną, siostrze Małgorzacie z rodziną, siostrzenicy Teresie z mężem Pawłem



Śp. Leon PAWEŁEK
   (ur. 29.06.1931 / zm. 07.12.2024)

Wyrazy współczucia składamy: córce Irenie z mężem Markiem, synowi Damianowi z żoną Bożeną, wnukom: Szymonowi z żoną Martą, Kacprowi; Martynie z mężem Steffenem, prawnuczce Emmie; siostrze Teresie oraz braciom Józefowi i Alojzemu z rodzinami, rodzinom zmarłych braci, szwagierkom Róży i Ernie z rodzinami

 


do spisu treści